Znowu.. Siedzę na podłodze, jak zawsze z wyprostowanymi nogami, trzęsącymi się dłońmi, z chorą satysfakcją wymalowaną na mojej zmęczonej, wyniszczonej twarzy.Z zapadniętymi policzkami i niegdyś dużymi oczami koloru bezchmurnego nieba.Otwieram nieodłączny element mojego życia-kosmetyczkę.Co dziś wybrać? Mmmm, może, może... Hmm, tak by bolało, jak ćwiczę czy może, jak chodzę? Czy, czy, czy? Ooo, już... Jak dobrze, mogę się delektować.
Każda sekunda, każda chwila mija wypełniona tym bezcennym bólem. Słyszę krew spływającą po posadzce.Mmm, jak ładnie... Szkarłatna krew na mojej śnieżnobiałej podłodze. Nigdy jej nie lubiłam, ale teraz wydaje mi się piękna, nowoczesna i...czerwona.Biała jak mleko, czerwona niczym krew... Dwa miesiące później. -Aaaaa... - wrzeszczę. - Ja już nie wytrzymam, nie wytrzymam.Nie, nie, nie. Moje ręce, moje nogi, skóra już nie chce się zrastać. I tylko w mych myślach krew, krew i on, jego imię dźwięczące w moich uszach. Jego zapach drażniący moje zmysły, książki, które czytaliśmy razem, park z kwitnącymi roślinami, z naturą budzącą się do życia, ta wiosna, wiosna, którą spędziliśmy razem. A teraz, teraz... Wargi zaczynają mi drżeć, serce kołatać w piersi, jakby chciało się wyrwać, uciec gdzieś daleko, oczy wilgotnieją, ale już nie mają siły, by uronić kolejną łzę, wylać morze smutku.Nie mam siły,siły, siły, siły, czas stanął. Jaki dziś dzień? Środa? Czwartek? A miesiąc? Luty? Czerwiec? Co robiłam wczoraj, dwa dni, tydzień temu? Nie pamiętam, nie wiem, luka w pamięci, czarna otchłań wspomnień. I kolejna fala bólu zalewająca moje ciało.Jeszcze trochę soli, mmmm....
Amelia M. - znaleziona w swoim mieszkaniu 25 grudnia 2011 roku. Umarła z miłości. Obok niej znaleźliśmy jej popękane serce i setki zasuszonych kwiatów. Na ścianie jej pokoju widniał napis: 'oddajcie mi go...' - prawdopodobnie namalowany krwią.
Tu pojechałaś po bandzie. Nie powiedziałem, że tekst jest kiepski, ogólny wyraz ok, tylko staram się czytać jak najwięcej tekstów tu zamieszczanych- bo lubię- i rzuciło mi się w oczy to ze dużo osób pisze o cierpieniu. Wiem, że silne emocje są najlepszym bodźcem nie tylko do wyrażania siebie, ale i tworzenia. Chciałbym po prostu poczytać coś z jakąś fabułą, polotem i ogólnie miłego na duchu. Sam nie raz łapię się na tym, że to co piszę wynika z jakiegoś bólu, a cierpienia jest stanowczo za dużo- nawet jeśli jest piękne. I dziękuję za opinię nt. moich tekstów, choć się z nią nie zgodzę, ale dziękuję.
Tak, najprawdopodobniej masz rację... Sama nie jestem zadowolona z tego tekstu... A poza tym, nie ma co mnie porównywać do innych użytkowników, niestety(albo i stety) mam świadomość, że zaniżam poziom i moje tekstu kwalifikują się niestety do tych z napisem beznadziejne i zasługują na potężnego minusika(mówiłam, że na coś się jednak przydawały) W każdym razie, tłumaczę się swoimi początkami i niedojrzałością.Próbuję, a może kiedyś się uda... Dziękuję, Ci, Albercie za cenną uwagę... ps Twoje teksty są genialne!