Menu
Gildia Pióra na Patronite

List z nieba część 12

Seneka 18

Seneka 18

Znów zamilkł. Rozumiała go, choć czasem było jej trochę przykro. Nie odpisał na smsa, ale nie powinno jej to zdziwić, często nie odpisywał... Zdążyła się już przyzwyczaić, że Jakub ma swój świat, do którego często ucieka, w którym zamyka się tylko w towarzystwie własnej samotności i do którego ona nie miała jeszcze dostępu. Zielonooki anioł miał... Widziała to w jego błękitnych oczach, one stanowiły wrota do jego duszy i serca. Nagle zapragnęła znów w nie spojrzeć. Nie patrząc w te dziecięce oczy, nie miała szans znaleźć drogi do niego. Tak, na pewno była ważną osobą w jego życiu, ale odmawiając spotkania odsuwał ją od siebie. Bał się jej. No cóż, będzie musiała znów przybrać aureolę nieznajomej z parku... Kilkanaście razy dziennie przyłapywała samą siebie na tym, że myśli jakby bezwiednie odpływały w jego kierunku. Za każdym razem, kiedy uruchamiała komputer, pierwszą rzeczą, którą sprawdzała, był prowadzony przez niego blog. Tak było i dzisiejszego dnia. Nie lubiła sobót. Sobota zawsze była jakaś taka niezorganizowana, jakby przekornie próbowała się oderwać od całego, pięknie poukładanego tygodnia. No i przede wszystkim sobota miała dziwny kolor. Niedziela była czerwona, poniedziałek biały, wtorek w kratkę, środa żółta, czwartek niebieski, piątek purpurowy, a sobota no cóż… Czasem była jakby kremowa, czasem bardziej szara. Często ciemniała, niczym kameleon próbując dostosować się do jej nastroju, do jej myśli. Uczucia tego dnia były niespokojne, pełne jakiegoś nerwowego oczekiwania. Ten niepokój przerażał Natalię, jak nic innego na świecie. To było trochę tak, jakby akurat ten dzień posiadał zdolność obnażania wnętrza. Nigdy do końca nie wiedziała, jaki znów kolor przybierze ten dziwny dzień, a ta niepewność i jakaś swoista nieprzewidywalność sprawiały, że naprawdę nie znosiła soboty. Tego dnia uruchomiła swoje magiczne pudełko, w którym mieściła się, co najmniej połowa jej świata i zajrzała na ukochane karty. Dziś opisywał łabędzie. Wczorajsze z nimi spotkanie. Uwielbiała jego sposób postrzegania natury. Był częścią niej. Nie próbował nad nią górować, a wręcz chylił przed nią głowę. Tak jakby czuł, że tylko do niej przynależy i to ona posiada panowanie nad nim. Ludziom zbyt często wydaje się, że są wyższymi istotami, że mają władzę nawet nad samą przyrodą. A już w żadnym razie nie dostrzegają, że są jej częścią, to by było nie do zaakceptowania. Godziłoby w bardzo różnie pojmowane poczucie własnej wartości. Ego człowieka potrafi często z zadziwiającą gracją puchnąć jak stara konserwa. Za to właśnie go uwielbiała. Był inny. Jakże inny od setek ludzi, z którymi zetknęła się w życiu. W tym momencie zaświecił niewielki ekranik telefonu. „Wiem, że jesteś tam” – pisał Jakub.
„Oj, przecież ja dobrze wiem, że wiesz, ale nie ma tak łatwo, poczekasz teraz Ty na mnie, jak ja wczoraj na Ciebie” – pomyślała z przekornym uśmiechem. Chciała umieć gniewać się na niego, ale jakoś nie umiała. Złość trwała zazwyczaj przez kilka minut, szybko ustępując miejsca rozczuleniu. Ale przecież nie musiał o tym wcale wiedzieć. Natalia zdawała sobie sprawę, że on doskonale wiedział. Znał ją, tak dobrze, że sam chyba nawet nie miał pojęcia jak. Tęsknił za nią, nie ulegało to żadnym wątpliwościom. Ona też tęskniła. Bardzo. I jeszcze bardziej bała się tej tęsknoty. Nie, nie napisze do niego dzisiaj nic. A jutro z samego rana pojedzie znów do tego parku i poczeka tam na niego.
Nazajutrz pięknie wstało słońce. Natalia podniosła się z łóżka z uśmiechem godnym Aniołów i z blaskiem w oczach nieumywającym się do promieni wschodzącego słońca. Przytuliła z czułością córeczkę, która domagała się niecierpliwie śniadania. „Ileż szczęścia są w stanie udźwignąć moje ramiona?” – myślała, karmiąc istotę, która zależała tylko i wyłącznie od niej. Postanowiła sobie, że nigdy w życiu nie zawiedzie swojej małej dziewczynki. I ze wszystkich sił będzie walczyła o ich wspólne szczęście. Dzień zapowiadał się bardzo ciepło. Choć jeszcze wczoraj tego nie planowała, dzisiaj wydał jej się niemal absurdem pomysł magicznej wycieczki bez małej. Maja patrzyła na nią uśmiechniętymi oczkami. Ubrała córeczkę, spakowała niezbędne rzeczy. Trochę problemu sprawiło jej zapakowanie wózka do bagażnika, ale dobroduszną pomoc zaoferował sąsiad, więc poszło sprawnie. Zapięła małą w foteliku mówiąc do niej: „Jedziemy Majeczko moja. Dzisiaj Kuba dostanie w prezencie spotkanie z dwoma aniołami”. Maja patrzyła na nią zabawnym,wręcz rozumnym wzrokiem, tak jakby sama miała podjąć wyzwanie zdobycia serca, którego bicie było już słychać w oddali. Natalia włączyła radio, wiedząc, że mała za chwilkę spokojnie zaśnie. Z głośników brzmiały słowa:
„Miłość lustrem jest, w nim się odbija nasz podziw, smutek i gniew…”
Była szczęśliwa. Świadomość, że jeszcze dziś spojrzy w chłopięce oczy Jakuba, przyprawiała ją o drżenie dłoni. Radosne było to czekanie i niecierpliwe, ale nie spieszyła się. Jechała ostrożnie, jak zawsze. Za kierownicą odpowiadała nie tylko za siebie przecież. W ogóle, gdyby ktoś jej powiedział dwa miesiące temu, że sama pojedzie w tak daleką drogą, chyba by się tylko z tego uśmiała. A jednak. „A jednak nie znam siebie jeszcze do końca. I potrafię” – pomyślała.
Gdy dojechała na miejsce, Maja już dawno nie spała. Tym razem z trudem wypakowała wózek z bagażnika i nakarmiwszy córeczkę, ułożyła ją w nim. Zamknęła auto i ruszyła w kierunku ławki, na której siedziała ostatnio. Tam na niego poczeka. Nie bała się, że nie przyjdzie. Zawsze przychodził. W każdą niedzielę ten cudny park odbierał go światu na kilka godzin. Bez względu czy świeciło słońce, czy padał deszcz, czy akurat był upalny lipiec, czy przemarznięty grudzień. Nie było go jeszcze, miała, więc okazję przyjrzeć się wszystkiemu temu, co tak kochał. Nie dziwiła się, że uwielbiał to miejsce. Świat się tutaj zatrzymywał w miejscu. Idąc alejką w obranym kierunku podziwiała drzewa, które czas zdążył już mocno ponaginać. Tworzyły bajeczną kompozycję, która nocą musiała być nieco przerażająca. Gołębie spacerowały sobie jakby z nią, wcale nie bojąc się turkotu kół wózka. Uśmiechnęła się do nich: „Dla Was też coś mam” i wyjęła z podręcznej torby przy wózku bułkę krusząc ją tym niezwykłym ptakom. Po kilkunastu minutach spaceru dotarła do znajomej ławki. Ustawiła małą tak, by radosne słonko nie raziło jej w maleńkie oczka, a sama usiadła przodem do słońca. Wyjęła z torebki komórkę i napisała: „Jestem obok Ciebie…”. Majulka spała słodko, a dziewczyna przymknęła ogromne zielone oczy, poddając powieki ciepłej, słonecznej kąpieli. Czekała…

CDN

190 654 wyświetlenia
1575 tekstów
600 obserwujących
  • Albert Jarus

    20 April 2012, 23:08

    brakuje słów przy Twoich tesktach

  • zakochaneniebo

    5 April 2012, 12:26

    ...

  • 2 March 2012, 17:37

    ...i znów czekam na cd...:)
    Fantastyczne spostrzeżenie, bardzo obrazowe... "Ego człowieka potrafi często z zadziwiającą gracją puchnąć jak stara konserwa...." pytanie czy konserwa puchnie z gracją, ale ok ;)
    Pozdrawiam...

  • 20 February 2012, 19:44

    :)

  • Seneka 18

    20 February 2012, 18:34

    Gołębie to już niemal norma :)

  • Przemio

    20 February 2012, 18:33

    gołębie wzbogaciły opowiadanie ; )
    pozdrawiam : ]

  • Seneka 18

    20 February 2012, 17:50

    Dorotko...wszystkie kolory są ważne na palecie życia...istotne aby tych ciepłych przenieść jak najwięcej na płótno naszej duszy...a błękit...w prawdzie zimny,ale za to budzi zaufanie i pod spodem bywa strasznie gorący :)...niekiedy :).
    Jak to się wszystko skończy? szczerze mówiąc nie wiem :)...nie tylko ode mnie to zależy...i jak Boguś słusznie zauważył zderzenie nieba ( duchowości ) z piekłem ( fizyczność ) niekiedy kończy się rozczarowaniem...ale...nio właśnie jest jeszcze ale...:)
    Dziękuję Wam, że wiernie śledzicie poczynania bohaterów tej powieści...