Menu
Gildia Pióra na Patronite

NIEDZIELNI WĘDROWCY cz.5

fyrfle

fyrfle

Z Matyski schodzili powoli, rozglądając się w prawo i w lewo oraz patrząc przed siebie. Starali się wyłowić i zaakumulować jak najwięcej z otaczającego ich piękna zboczy Matyski, którymi były rozkwiecone milionami kwiatów łąki. Perspektywami były panoramy lesistych wzgórz pasm Beskidu Żywieckiego i wstęgo kolorowych ludzkich zabudowań.

- Zobacz jaki tutaj jest piękny kwiat, zrób mu zdjęcie.
I rzeczywiście w rowie po prawej stronie rosło sobie pojedyncze cudeńko. Różowy kwiat o strzępiastych, nieco pofalowanych płatkach, które to od razu przyciągały wzrok wędrowca swoją nietypowością kształtów i niezaprzeczalnym pięknem, wyróżniającym się pośród odcieni zieleni wszelkich traw. Podszedł bliżej i zrobił fotografię temu pięknu. Za kilka metrów spotkali kolonię tych kwiatów, która była jeszcze wspanialszym zestawem uczty dla oczu. Też nie omieszkał uwiecznić tej wspaniałości na fotografii. Kolejne kilkanaście kroków i w ostrych promieniach słońca zobaczyli dziwny podłużny kremowo biały kwiat. Przypominał jakby puch nałożony na łodygę. Podeszli nieco bliżej i po liściach rozpoznali, że kwitnie już babka lancetowata. Kwiat był naprawdę zjawiskowy i świadczył o możliwościach kreacji natury. I ponownie kilkanaście kroków i tym razem w rowie po lewej stronie kula różowego piękna spłaszczona u podstawy. Piękny kwiat, który przedarł się przez wszelką zieleń pod nim i teraz góruje nad nią swoim pięknem. Delikatne płatki tworzą jakby różowego jaśka na którym z przyjemnością przystaną w swoim miodotwórczym locie pszczoły.

Szli i rozglądali się za kolejnymi kwietnymi wspaniałościami,co doprowadziło ich do łąki z milionami kwiatów, która schodziła zboczem w dół w kierunku wschodnim. Prowadzili wzrok za jej kwietnością aż do ściany ciemnej zieleni, którą było południowe pasmo szczytów z górującą Babią Górą. Po drugiej stronie szlaku była kolejna łąka, w której rowie dominowały fioletowe kwiaty ostów, które przyciągały do siebie mnóstwo pszczół. Uzupełniała je złotość jaskrów, a tłem była wielość zieloności traw.

Teraz weszli do wąwozu, który był porośnięty mieszaniną drzew, krzewów, traw i wszelkich kwitnących roślin, które znakomicie prezentowały się w intensywnych promieniach słońca przedzierających się od zachodu przez zieloną roślinność i mocno naświetlające wschodnie zbocze wąwozu, czego efektem było to, że dojrzeli czerwieniące się kuleczki - były to dojrzałe już poziomki. Te smaczne owoce będą już towarzyszyły im do samej Przybędzy, a oni będą się nim zachwycać jedząc je - smakując i wchłaniając w siebie ich niesamowity aromat poziomkowy, z tą nutą lasu i ziół w nim.

Momentami piękno tej dżungli zielonej wszelkiej roślinności było pięknem zupełnie rozbrajającym i powalającym - tworzącym w nich jakieś niesamowite pokłady uduchowienia. Zieleń łodyg liści i barwy kwiatów mieszające się z różną intensywnością docierających promieni słonecznych sprawiały, że to co oglądali było dziejącym się na ich oczach obrazem żywej natury, który Bóg najznakomitszy malarz tworzył ich oczom na bieżąco i dostosowywał do każdego ich kroku, z którym to byli bardziej uduchowieni i mocniej chłonęli treść tego genialnego dzieła. Las jakby chciał wciągnąć ich do środka i uczynić jedną z części swojego piękna, ale powstrzymywały ich cudności dziejące się tuż koło ich stóp, a więc kolejne kształty i barwy kwiatów, których nie mogli pozostawić bez pieszczoty wzrokiem i słów niekłamanego zachwytu. Co ciekawsze wraz z intensywnością docierających promieni słońca odcienie kolorów były bardzo różne, jak i zieleń stanowiących dla niech tło traw i ziół wszelkich. Oglądali to wszystko ze wzrastającą w nich przyjemnością i pasją do uczestnictwa w tym dziele matki ziemi i kosmosu. Kwiaty, poziomki, spektakle światła, mozaiki zieleni i tak przez cały czas. Mieli świadomość, że te chwile są bardzo im potrzebne i bardzo ich zbliżające do siebie oraz bardzo budujące w nich wszelkie siły do dalszego codziennego życia. Cieszyli się bardzo, że jest im to dane.

Ta zieleń, ta kwietność wielobarwna i wieloodcieniowa, ten spektakl słonecznego światła doprowadził ich do Przybędzy, gdzie spotkali rodzinę z plecakami , która szykowała się do podejścia na Matyskę od strony Przybędzy, a więc początek będą mieli bardzo stromy i ciężki od strony fizycznej.

Skręcili w lewo i weszli na chodnik przy ulicy ciągnącej się przez całą wieś. Szli teraz w kierunku południowo wschodnim i zaraz trafili na ogródek, w którym wzdłuż ogrodzenia przy drodze rosły dziesiątki kwitnących różnokolorowo łubinów. To wyglądało jak swoistego rodzaju żywopłot z mieszających się bieli, różów, fioletów, błękitów, czerwieni w najprzeróżniejszych odcieniach. Kolejny klocek w piękna układance tegoż niedzielnego popołudnia.

Kolejne ogrodzenie i tym razem ten swoisty żywopłot barw stanowią irysy. Mieszanina połączeń wielu barw i najprzeróżniejszych odcieni. Kolejna porcja sytego pokarmu dla duszy, powodująca wylew endorfin i uczucia wręcz nieziemskiej radości.Idą powoli i jakby przytulają każdy kwiat, każdy płatek fikuśnie wywinięty oddzielnie do siebie , nie chcąc pominąć piękna któregokolwiek z nich. Mijają je w zachwycie, a to jeszcze absolutnie nie konic, bo oto kolejny siatkowy płot i kolejny zestaw cudów dla ducha. Teraz to kolonie orlików od odcieni różu przez fiolety do bordowych. Ich dzwonki aktualnie zapraszają do pobliskiego kościoła na popołudniową mszę. Są najwspanialszym świadectwem wiosny, która powoli wchodzi w końcową fazę i już niedługo powitamy lato.

A nad nimi przewspaniała bujność ogromnego krzewu jaśminu i on cały oblepiony białym kwiatem, którego jedyna w swoim rodzaju woń króluje na całej ulicy i w okolicznych podwórkach i domostwach - na balkonach, tarasach, wdziera się do pokoi, przyćmiewa zapach popołudniowych kaw w filiżankach.
Jakby tego wszystkiego było mało, to po drugiej stronie ulicy, za siatkowanym płotem dostrzegają konstelacje w pełni kwitnących naparstnic. Widok zapierający dech w piersiach i sprawiający, że staje ślina w przełyku. Ich różowe fioletowe i białe dzwonki to piękno, które trudno jest wysłowić, a też są jak fatalna kobieta trujące. Długo nie mogli przestać na nie patrzeć. Przybędza, jej ogrody, ogródki, a nawet wolne fragmenty pomiędzy ogrodzeniami a chodnikami, to kwietny raj, a tym samym radość i moc wzruszeń dla jej mieszkańców i turystów.

297 711 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!