Menu
Gildia Pióra na Patronite

I nie opuszczę cię

eyesOFsoul

Zawsze, gdy chodziłem na jej grób ogarniał mnie smutek. W jednym momencie w oczach miałem łzy. Serce biło mi coraz szybciej, coraz mocniej.. Czasami myślałem, że wyrywa się ono do niej. Od tamtego feralnego dnia nie potrafiłem spokojnie przespać nocy. Zasypiałem nad ranem, budząc się z krzykiem. Przeżywając od nowa ten sam wypadek.

Kilka słów wypowiedzianych zbyt szybko. Gniew unoszący się w powietrzu, który dławił swoją obecnością. Jej oczy, w których można było dostrzec próby załagodzenia sytuacji. Niema prośba.
-Nie wychodź z samochodu.- Ten dźwięk.. trzaśnięcie drzwiami. I... ostatni obraz. Który wraca jak bumerang. Pisk opon. Jakieś zderzenie. Krzyk przechodniów. W oddali dźwięk karetki. I ja. Nie potrafiący obejrzeć się za siebie. Stałem tak tyłem kilkanaście sekund. Prosząc Boga, by to nie była ona. Odwróciwszy się... Zobaczyłem swoje auto, w kolizji z drzewem. Zobaczyłem ją.. Zakrwawioną. Zbladłem. W jednej chwili uleciała ze mnie chęć życia. Podbiegłem do niej. Wykrzykując jej imię. Błagając, by nie umierała. Widziałem jej nieruchomą twarz. Ręce, które bezwładne opadły tuż obok jej tułowia. Nie wiem, co działo się potem. Ktoś mnie odciągnął. Ktoś coś do mnie mówił. Ale ja i tak nie słyszałem ich wszystkich. Nie widziałem nic innego, oprócz swojej żony, z której uchodziło życia z każdą sekundą. Przez mnie..
Od kilku lat to poczucie winy, kłębiło się nade mną niczym mgła. Nie potrafiłem być z inną kobietą. Czułem się tak, jakby zdradzał swoją żonę.
Wiele godzin spędziłem ze swoją mamą, która starała mi się pomóc. Jednak jej próby były daremne.
Nikt nie pomoże człowiekowi, jeśli on sam nie będzie chciał sobie pomóc.
I pewnego dnia spotkałem na swojej drodze młodą dziewczynę. Siedziała ona na ławce w parku. Patrzyła smutno w niebo. Zapytałem się jej dlaczego nie wraca do domu. W końcu jest już późno, a park w nocy nie jest najbezpieczniejszym miejscem. Ona odpowiedziała, że patrzy w gwiazdy. Że próbuje dostrzec w nich twarz swojego taty, który umarł kilka tygodni temu. Mówiąc to na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech..
-Wie Pan, tak trudno jest mi się pogodzić z jego odejściem. Jeszcze tyle rzeczy chciałam, żeby mi powiedział. Tyle miejsc miał mi pokazać.. Ale mimo wszystko ciągle słyszę słowa swojej babci.
"Nie smuć się. Czy Ty chciałabyś, by po Twoim odejściu ludzie na ziemi rozpaczali dzień i noc? Widzisz.. mam już swoje lata. Niedługo i ja odejdę, ale nie chciałabym, by długo mnie opłakiwano. Chciałabym, by ludzie, których kocham byli szczęśliwi. Ty też zacznij normalnie żyć.. Bądź szczęśliwa. Tego od Ciebie oczekuje tata."
I dlatego tu jestem. Patrząc na gwiazdy widzę jego. Gdzieś tam w oddali słyszę słowa: -Bądź szczęśliwa.- to powiedziawszy odeszła.
Jeszcze długo wpatrywałem się w cień, który powoli podążał za nią. Wtedy też zrozumiałam, że i ja powinienem zacząć żyć normalnie.
Idąc dziś na grób wiem, że miłość do mojej żony nigdy nie wygaśnie. I choć jej obraz kiedyś się rozmyje, uczucie jakie wciąż do niej czuje będzie trwać zawsze. Bo jest ono niczym emblemat w moim sercu. I jeśli kiedyś kogoś pokocham, nie będzie to ta sama miłość. Bo nie ma identycznych miłości. Jednakże to uczucie również będzie silne...

146 995 wyświetleń
1738 tekstów
256 obserwujących
  • 6 July 2009, 12:23

    Doskonale wiem co czujesz i wiem jak trudno jest uporać się z bólem po utracie bliskiej osoby... tej najbliższej naszemu sercu..

    Życzę szczęścia w poszukiwaniu tej nowej Miłości.. :)