Menu
Gildia Pióra na Patronite

Kochane miejsca ...

IBELLA

IBELLA

Zawsze lubiłam las… uspokajał mnie.
Ten, który jest niedaleko mojego domu, od najmłodszych lat towarzyszył moim zabawom ...
Dużej części starego lasu już nie ma. Po wichurze, jaka przeszła kilkanaście lat temu, wycięto stare drzewa i zasadzono młodnik. Las ma swoją magię, szum sosen, świergot ptaków, jest po prostu cudowny. Spojrzałam na sosny, niektóre są naprawdę wysokie, pod wpływem wiatru zdawały mi się kłaniać …Poszłam dalej. Spojrzałam na górkę, z której zjeżdżaliśmy w zimie na foliowych workach wypchanych słomą. To był prawdziwy slalom, zjazd wiódł między sosnami. Wielokrotnie przez nieuwagę wylądowałam na drzewie. Niestety nie ma w nim już jagodników, ale są skrawki miejsc, których nie nadgryzł ząb czasu. Trzy sosny ... nadal rosną, niczym siostry splątały swe losy, są dużo wyższe, niż je zapamiętałam, stary dąb jak strażnik, pilnuje dobytku, jest i orzech ... majestatyczny, starszy pan w meloniku...
Niedaleko lasu jest rzeka, a właściwie rzeczka, wszystkie dzieci ze wsi kąpały się w Oczku (tak ją nazywaliśmy). Nie umiem pływać do dziś... ale tam nie trzeba było umieć, woda sięgała mi do pasa, dużą frajdę sprawiało nam pływanie „po warszawsku”, czyli tyłkiem po piasku... Pamiętam jak pewnego razu urządziliśmy wojnę na kulki błotne, po kilkunastu minutach widok nasz był opłakany, każdy umorusany błotem...niczym potwór błotny ... ale zabawa była przednia ... Teraz woda w Oczku jest brudna, nie nadaje się do kąpieli, wokół rosną szuwary... To już nie jest moje dawne Oczko...
Wokół rzeki rozpościerały się łąki,kiedyś każda z nich była skoszona, a dziś połowa to ugory... Zerwałam kilka kwiatów...wstawię do wazonu ...
Poczułam zapach dzieciństwa ... skoszonego siana pomieszanego z zapachem lasu...
I pomyśleć, że kilkanaście lat temu w tym lesie zbierałam borówki, maliny, drapaki, grzyby, na łąkach grabiłam siano... grabiami,tak grabiami, teraz jest osprzęt, a w tamtych czasach tylko grabie i siała własnych mięśni...wieczorem każdy kawałek ciała odmawiał posłuszeństwa... ale człowiek był szczęśliwy ... i opalił się przy okazji i wykąpał w Oczku i najadł się malin i nazbierał grzybów jak wracał (jeżeli miał na to siłę) ...
Pamiętam wszystko tak wyraźnie ...
Jola miała pecha do zbierania grzybów, kilka razy zamiast na grzyba natrafiała na zaskrońca, a ile krzyku było przy tym... Krystian mawiał, że przez nią wszystkie grzyby pochowały się pod ziemię i nic nie nazbieramy. A Dorcia miała słabość do borówek, zamiast do kanki zbierała do dziurawego dzbanka (jej apetyt na borówki był nie do zaspokojenia). Z kolei ja miałam szczęście do grzybów, zawsze nazbierałam najwięcej, szczególnie lubiłam borowiki i prawdziwki, no i kurki (sos z nich był bajeczny) ...
Kochane wspomnienia ...

22 474 wyświetlenia
169 tekstów
170 obserwujących
  • Seneka 18

    6 November 2010, 20:08

    Kurcze to jest piękne...:)

  • IBELLA

    16 April 2010, 18:58

    W moich stronach jest inaczej ... jak jadę w lewo to przez kilometr same pola i mały las prywatny, w lecie piękne kłosy zbóż, kiedyś ludzie sadzili przy drodze rzepę (pycha), fajna przekąska w drodze ze szkoły do do domu :), i truskawki też były ale ukryte między zbożami :) ... w prawo jest droga do miasta i same domy (jeszcze kilka lat temu było ich mniej) ... a z przodu domu pola i małe lasy prywatne, z tyłu mamy staw, pola, las gromadzki i 2 małe prywatne lasy...

    Kiedyś taki mały eden :)

  • IBELLA

    5 April 2010, 15:11

    To Radku wiesz jak piękna może być przyroda ... Uwielbiam las, łąki, rzeki, zapach wsi jest naprawdę piękny, szczególnie latem. Teraz jest inaczej, bardzo dużo się zmieniało w moich stronach ... wieś zaczęła niestety lekko pachnieć miastem ...

  • IBELLA

    30 March 2010, 18:01

    Ja jeszcze w tamtym roku kosiłam trawę kosą dla krówki, a sierpem pokrzywę dla świnek ... a do lasu mam z 300 m.

    Jak byłam mała uwielbiałam zaspy... i grę w hokeja na stawie, który mam za stodołą ...po drzewach też lubiłam chodzić ... pewnego razu wyszłam na wiśnie i siedziałam dwie godziny, ponieważ gałąź się złamała, a rodzice byli w mieście na zakupach ...

    To były piękne czasy ...

    :)

  • 30 March 2010, 17:24

    Ale piękne wspomnienia, szkoda, że to co było, ulega zmianom, nie zawsze korzystnym...
    Ja do lasu miałam 3, 5 kilometra, ale chodziło się na piechotę, w jedną stronę fajnie, ale do domu to czasem trzeba było się wlec, bo nogi odmawiały posłuszeństwa i zwykle oglądało się za jakąś okazją. Najbardziej jednak lubiliśmy włóczyć się po okolicznych łąkach, w bruzdach i rowach pełnych wody (po obfitych deszczach i po stworzeniu Zalewu Zegrzyńskiego) często łapaliśmy opałkami ryby wymyte z okolicznych stawów. Albo łaziliśmy po drzewach... ile ja sukienek nadarłam, bo kiedyś w spodniach dziewczyny nie mogły chodzić :D Trawę i zboże kosiło się kosą, bo sierp służył tylko do podbierania,a kartofle kopało się motyką. A ile pielenia i zbierania stonki...Obudziłaś we mnie wspomnienia, czasem bardzo brakuje mi tamtych czasów...