Menu
Gildia Pióra na Patronite

Rozdział II

xXalohaXx

xXalohaXx

Zadzwoniłyśmy do drzwi nie wiedząc czy ktoś nas usłyszy. Przez okna widać było ciemne kolorowe barwy dyskotekowych świateł, a zza ściany słychać było głośną muzykę. Nagle drzwi się przed nami otworzyły, stanął w nich Daniel. Daniel - wysoki, przystojny, blondyn, niebieskie oczy. Mel za nim szalała, w sumie nie dziwię się, był miły, umiał pocieszać, a na dodatek zawsze miał uśmiech na ustach. Przekroczyłyśmy próg, byłyśmy trochę zagubione, nie wiedziałyśmy co ze sobą począć.

-Rozgośćcie się - usłyszałyśmy od Daniela.
-Dzięki - Mel posłała mu uśmiech.
Poszłam usiąść na jednej z szerokich kanap w salonie. Przede mną leżały jakieś ciastka, mini kanapki, chipsy, a stały kubki z Coca colą, Spritem i najróżniejszymi sokami. Postałam wziąć sok pomarańczowy... Zobaczyłam go, stał tam z promiennym uśmiechem na ustach z nową dziewczyną u boku. Dziewczyna - blond włosy do pasa, różowa kokardka za uchem, mini za pośladki, różowa bluzka przed pępek, 10 centymetrowe szpilki. Nie ma co, zostawił mnie dla ładnego opakowania, ciekawe ile ma inteligencji w głowie.
Puf! Aż podskoczyłam, w czasie gdy przyglądałam się Steve'owi i jego nowej dziewczynie nie zauważyłam zmierzającej ku mnie Melanie. Dziewczyna siedziała z kubkiem coli w ręku i z czerwoną twarzą.
-Hej, co ci jest? - zapytałam zaskoczona wyglądem przyjaciółki.
-Nnnic... - odpowiedziała wolno i nagle zauważyła coś za mną. - No, no, no... Nie wierzę... Wiesz kto to jest? Ta dziewczyna ze Steve'm.
-Nie, nie obchodzi mnie ona. - odpowiedziałam podnosząc głos.
-To Barbara Gelb z rocznika niżej.
-Barbara Gelb? Nie kojarzę, długo chodzi do naszej szkoły?
-Rok, ale widać od wczoraj przeszła dużą metamorfozę: przedłużyła i zafarbowała włosy, a do tego zrobiła laleczkowaty makijaż.
-Czekaj, ta Barbara z mysimi włosami i w okularach?
-Tak, właśnie ta.
Nie mogłam się nadziwić jej zmianie. Jeszcze do wczoraj była cichą, szarą myszką z nie udanymi włosami. Widać ludzie się zmieniają. Postanowiłam wyjść za dom, do ogrodu.
-Wiesz muszę się trochę przewietrzyć... - powiedziałam do Mel i zaczęłam się zbierać.
Zauważyłam, że dziewczyna też wstaje, chyba chciała mi towarzyszyć, ale ja wolałam iść sama.
-Przepraszam, ale wolałabym iść sama. - powiedziałam do dziewczyny i zaczynałam obrót.
-Jasne. - odpowiedziała i uśmiechnęła się. Odpowiedziałam jej podobnym uśmiechem.

Siedząc na ogrodowej huśtawce zastanawiałam się, jak potoczy się moje dalsze życie. Czy jeszcze z kimkolwiek będę? Chyba nie, w sumie nie chce powtórki "Steve 2". Steve, Steve, Steve - dupek. Żal mi tej dziewczyny. Będzie musiała z nim wytrzymać. Ale jej wybór, jej problem.
Popijałam dalej mój sok, gdy nagle moją uwagę przykuł pewien widok. Widok księżyca w pełni. Księżyc w pełni był to niezaprzeczalnie piękny widok, niebo usiane gwiazdami, jasność, srebrna poświata na trawie...

Powrót do domu ciągnął się w nieskończoność. Siedząc w taksówce obserwowałam światła w mijanych budynkach. Ile osób było teraz szczęśliwych, ile osób było smutnych lub złych? Czy ktoś był w tej samej sytuacji co ja? Czy ktoś teraz się zastanawiał się nad tym co samym? Czy ktoś czuł to samo? W domu tylko wskoczyłam pod prysznic i już leżałam w ciepłym łóżku.

Byłam w dużej mierze przekonana że śnię. Znów brunet o niebieskich oczach. Sen proroczy? Oby nie. Z resztą nie znałam nikogo takiego. Czy w moim życiu miał się pojawić ktoś nowy? Oby nie.

Całą niedzielę spędziłam nad zakuwaniem do testów i robieniem zadań domowych. Wszystko to ciągnęło się w nieskończoność tak jak wczorajszy powrót do domu. Postanowiłam ubrać jutro zwykłe dżinsy, fioletowy T-shirt, czarne trampki. Wszystko do siebie pasowało więc nie było specjalnego kłopotu.

Wstając miałam wrażenie, że spałam o wiele za krótko, budziłam się i nie mogłam zasnąć. Tak kilka razy. Dalej ciągle mi się śnił niebieskooki brunet. Tylko tym razem w tej głupiej kawiarence nie byliśmy sami, była z nami Melanie. Nie wiem co tam robiła, ale obudziłam się z poczuciem strachu o to, że mi go odbierze.
Idąc w kierunku przystanku i siedząc w tramwaju, głowiłam się nad tym, czy powiedzieć Melanie o swoich snach. W mojej głowie była mini walka, której nikt poza mną nie zauważał: powiedzieć czy nie powiedzieć. Zdecydowałam, że nie powiem, tylko przeczekam, aż sny same przejdą. Wysiadając przed szkołą byłam tego postanowienia pewna w 99,9%

Siadając zobaczyłam go... Wysoki, niebieskooki brunet właśnie wchodził do mojej klasy. Boże, przecież to chłopak z mojego snu! Ale skąd wziął się w mojej klasie? No tak, ten nowy. Raphael Cole. Przecież ja go nigdy wcześniej nie widziałam! To jest co najmniej dziwne. Nauczycielka kazała mu się przedstawić.
-Cześć. Jestem Raphael Cole. Od dziś będę chodził z wami do klasy i mam nadzieję, że będzie fajnie. - chłopak miał przyjemny ton głosu i dam głowę, że wszystkie dziewczyny z mojej klasy już go polubiły. A ja? Nie wiem, miałam mieszane uczucia. Chciałam go bliżej poznać, a jednocześnie nie chciałam. Kolejna walka. Chłopak zbliżał się w moją stronę. Stop! Pohamuj wyobraźnię Kath! Chłopak usiadł dokładnie przede mną, na jedynym wolnym miejscu w całej klasie.
- Mel... - zaczepiłam siedzącą obok mnie Melanie. Chciałam jej opowiedzieć o moich snach.
-Słucham? - odszepnęła mi zaspanym głosem. No tak, nie była rannym ptaszkiem.
-Muszę ci o czy... Muszę cię o coś zapytać na przerwie ... - w połowie zmieniłam jednak zdanie.
-Ok. - odpowiedziała i powróciła do próbowania zrozumienia nauczycielki.

-O co chciałaś zapytać? - zagadnęła mnie Melanie.
-Chciałam... a nie ważne...
-No mów...
-Ok. Słuchaj, czy podoba ci się ten nowy chłopak?
-Nowy? Może być. Nie mój typ. Szczerze mówiąc bardziej podoba mi się Daniel. - odpowiedziała trochę speszona. Nic dziwnego. Wcześniej nic mi o tym nie powiedziała, sama się domyśliłam.
-Tak, wiem.
-Skąd?- zapytała Mel szczerze zdziwiona.
-Zauważyłam. Nie było to trudne. To skoro ci się podoba, to czemu się z nim nie umówisz?
-Nie wiem czy mnie będzie chciał. Przecież ja nie mam u niego szans.
-Głupia jesteś. Nie dowiesz się póki nie spróbujesz.
-Wcale nie jestem głupia. - oburzyła się.
-Jesteś, jesteś...
-Ugh... A tobie ten nowy się podoba?
-Troszeczkę... - przyznałam. Już w śnie strasznie mi się podobał. Ale dalej zachodziłam w głowę, skąd on do cholery wziął się w moim śnie?!
-Robisz się cała czerwona. - Mel ogarnęła wzrokiem moją twarz.
-O nie! Tylko nie to! - wykrzyknęłam. Nie mogę być czerwona, po prostu nie mogę!
-Spokojnie, tylko żartowałam- dziewczynie od razu pojawił się uśmiech na twarzy. - Ale przewrażliwiona jesteś.
-Błagam, nigdy więcej już sobie tak nie żartuj.
Byłam zła. Chyba odczytała to po mojej minie
-Ok, ok...

Na następnej lekcji była fizyka. Lajcik. Była w tej samej klasie co lekcja poprzednia, a więc Raphael Cole siedział dokładnie na przeciw mnie. Mam tylko nadzieję, że profesor Gordon nie wyjdzie w połowie lekcji do toalety jak to czyni co czwartek, ponieważ na drugie śniadanie ma jakiąś meksykańską kanapkę. A jednak, w połowie lekcji przeprosił nas i wyszedł. No to mamy jakieś dziesięć minut przerwy. Do moich uszu dobiegł stukot, nawet nie musiałam się domyślać kto to powoduje. Lena Guns. Stuk, stuk, stuk. Jej różowe szpileczki posuwały się rytmicznie do przodu. Jak już się domyślałam ona i jej długie nogi w szpilkach zatrzymały się dokładnie przy stoliku Raphaela.
-Cześć. - zaczęła tym swoim przesłodzonym głosikiem żmii.
Chłopak nie zaszczycił jej spojrzeniem czy ruchem głowy.
-Ekhem. Cześć. Jestem Le...- zaczęła znowu. Tym razem chłopak zareagował. Omiótł spojrzeniem jej długie nogi na różowych szpilkach, krótką spódniczkę, różową bluzeczkę na ramiączkach, rude włosy z różowymi pasemkami spiętymi w wysoki kok i końską twarz. Jej twarz, no cóż - długie zęby, wystające dziąsła, długi nos i kilogram tapety.
-Cześć. Sorry, plastiki mnie nie interesują- odpowiedział spokojnie chłopak i powrócił do swoich notatek. Kiedy to powiedział wyraz dziewczyny stanowczo się zmienił. Usta wymalowane błyszczykiem z uśmiechu wykrzywiły się ku dołowi, a blada cera przechodziła właśnie wszystkimi kolorami tęczy. Wydała z siebie dziwny dźwięk, odwróciła się na tej swojej różowej szpileczce i wróciła na swoje miejsce.
Byłam pełna podziwu dla tego chłopaka, jako pierwszy w całej klasie, ba w całej szkole, powiedział coś takiego do naszej "pink princess", inni nawet w najśmielszych marzeniach czegoś takiego nie robili. Wiedzieli bowiem o tym, że Lena ma za sobą tabun wielbicieli i "przyjaciółeczek", co do jej "przyjaciółek" to obgadywały ją za jej plecami na każdym kroku. Nikomu nie było jej przykro.
Moja klasa - pełna popaprańców, różowych księżniczek i mała grupka ludzi w miarę normalnych.
Zaliczałam się do ostatniej grupy, zaliczali się jeszcze do niej:
-Eddie- miła ale cicha, nie lubiła być w centrum uwagi. Wysoka, zielonooka, blond włosy.
-Lukas- zakochany w Eddie, ale boi się jej o tym powiedzieć. Nie wyskoki, nie niski, ciemny blondyn, prymus, całkiem przystojny, brązowe oczy, ma kilka pojedynczych piegów na twarzy.
-Samantha- miła ale w głowie tylko jej ciuchy, plotkara, wie wszystko i o wszystkim, ciemna skóra, prawie czarne oczy, zawsze nienagannie ubrana.
-Oliver- miłośnik ekologii, niezadowolony ze swojego trybu życia, rodzice utrudniają mu prowadzenie swojego życia według własnego pomysłu. Inteligentny i pomysłowy, blondyn, piwne oczy.
Wszyscy razem chodzimy do III e w Liceum imienia Marka Saquaro'a, szkoła jak szkoła ale większość czyje się tu jak w więzieniu. Jedna toaleta na trzy jest otwarta, nie ma w niej mydła. Sale nie specjalnie wyposażone, zakaz używania telefonów komórkowych (nikt się do tego nie stosuje), zakaz siedzenia na korytarzach (tak samo jak z telefonami). O przepraszam! W więzieniu jest nawet lepiej.

2542 wyświetlenia
43 teksty
1 obserwujący
  • xXalohaXx

    26 July 2010, 14:41

    Jasne :)

  • BlueCard

    25 July 2010, 19:48

    podoba mi się ;]
    jak będzie kolejny rozdział to daj znać :)