Menu
Gildia Pióra na Patronite

Coraz dziwniej... cz. II

Ancyk

Z trudem powstrzymałam się przed wykonaniem niegrzecznego gestu w ślad za odchodzącym Gabem Foxem. Ciekawość zżerałam mnie, chciałam wiedzieć dokąd idzie.Hymm, w zasadzie czemu nie?

Ruszyłam za nim,
Doszedł do końca Dumble Street po czym wszedł w jedna z bocznych uliczek. Starając się być najciszej jak tylko potrafiłam zbliżyłam się do wejścia w zaułek, w którym przed sekundą zniknął mój srebrzysto-włosy i tajemniczy opiekun, a raczej niańka. Wychyliłam czubek głowy, aby zobaczyć czy nadal tam jest. Był. Rozmawiał z kimś znajdującym się w miejscu dla mnie nie widocznym, żywo przy tym gestykulując. Skupiłam się na tym aby coś usłyszeć.
Po chwili mi się udało skoncentrować.
- ...jak tak dalej pójdzie to zabije kogoś przez przypadek i trafi do kicia. Sadzę, że powinieneś jej wszystko wyjaśnić jeśli naprawdę ci na niej zależy. - Sięgnął po coś znajdującego się w lewej kieszeni jego marynarki. Po chwili doleciała do mnie charakterystyczna woń tytoniu. - A zależy ci, prawda?
- Zależy mi na niej, cholera...
Ten głos! Niby nie powinnam być zdziwiona, że to właśnie z nim rozmawia, w końcu Fox przyznał mi się otwarcie, że zna Iana. Ale o czym oni gadają?
- A wiesz co to znaczy, przyjacielu? - Ian przerwał, a gdy Fox zaprzeczył ruchem głowy mówił dalej: - To znaczy, że ja jestem od niej uzależniony. Ale nie tak jak ty od fajek. - Zaśmiał się. - Ja jestem uzależniony od jej uśmiechu, który sam przywołuję na jej wargi. Od rozmów z nią, które trwają najwyżej kilka minut, a dzięki którym Arisa staję się weselsza...
Zastygłam w bezruchu. Zamknęłam oczy, aby lepiej skoncentrować się na jego słowach. Nie obchodziły mnie pytające spojrzenia mijających mnie ludzi.
- Od jej radości, która jest dla mnie diablo ważna. Od bycia jej podporą, gdy opadnie z sił. Od bycia jej Aniołem Stróżem, który unosi ją w górę, kiedy opada na dno. Od patrzenia w jej oczy, roześmiane i pełne czegoś, czego nawet ty nie umiałeś nazwać, Opiekunie. Od jej obecności i ciepła, które mi daje. Dlatego nie chce jej stracić. - Przerwał w celu złapania oddechu, po czym dokończył: - Bo mi na niej zależy, przyjacielu. Jak cholera.
Po tych słowach nastala dziwna cisza. Wytarłam policzki z czegoś mokrego co pojawiło się na nich bez mojej wiedzy, a tym bardziej woli. Dlaczego ja jestem taką kretynką?! Lgnę do ludzi, którzy mnie ranią a odtrącam tych, dla których jestem ważna. Za każdym razem to samo...dlaczego?
- Hahaha. - Wybuch wesołości Foxa przerwał moje rozmyślania. - A myślałem, że nic mnie już nie zdziwi w świecie ludzi! Skoro, aż tak ją kochasz to dlaczego się poddałeś? Dlaczego odpuściłeś po pierwszej przegranej bitwie? Myślałem, że jako Kreator jesteś bardziej pomysłowy. - Zamilkł, ale gdy nie doczekał się żadnej riposty od Iana, wybuchnął: - Weź się w garść dupku!
Podskoczyłam przestraszona krzykiem Foxa. Naszła mnie ochota na szybką ewakuację z tego miejsca. Miałam wrażenie, że rozmówcy wiedzą o mojej obecności, a przynajmniej jeden z nich.
- To niby co mam robić? - Dobiegło do moich uszu pytanie Iana.
Długo nie trzeba było czekać na odpowiedź.
- Chroń ją, walcz o nią każdego dnia, całuj ją, kochaj ją, przytulaj zawsze kiedy będzie tego potrzebowała, śmiej się z nią ale i czasami z niej. Ale nigdy, powtarzam nigdy, nie pozwól jej upaść, jeśli nie masz planu jak ją złapać.
Ian odezwał się dopiero po chwili.
- Dziękuje, że nad nią czuwałeś zamiast mnie, przyjacielu.
Spojrzałam ostrożne na dwóch mężczyzn. Właśnie padli sobie w ramiona.
- W końcu od tego mnie masz, co nie? - zapytał już bez cienia gniewu w głosie Gabe. - Tylko nie schrzań już niczego więcej. Chyba jeszcze żaden Opiekun nie natrafił na taką parkę jak ty i Arisa. - Zaśmiał się co dziwnie skojarzyło mi się ze szczeknięciem psa. - Dwójka silnych Kreatorów zakochanych w sobie, z czego jeden z nich jeszcze o tym nie wie. Chyba będę musiał po wszystkim upomnieć się o dodatkowy Ogon.
Nic nie rozumiałam z tej dziwnej przemowy. Ogon? Opiekunowie? Kreatorzy? Ja zakochana w Ianie?
- A ty jak zwykle o pracy. - Głos Iana również znów był pogodny. - No, to załatwione. Ja się będę zbierał. I wiedz, że już nigdy się nie poddam, będę o nią walczył.
Gabe Fox nic nie odpowiedział, szturchnął tylko Iana w ramię. Ot, taki braterski gest po kłótni dwójki przyjaciół.
Ian ruszył w moim kierunku ze wzrokiem wbitym w swoje stopy, dzięki czemu nie spostrzegł mnie gdy opuszczał zaułek. Fox, który był tuż za nim, również minął mnie bez okazania jakiegokolwiek zainteresowania. Jednak zatrzymał się nagle i nie odwracając się do mnie powiedział głośno, jakby w przestrzeń Dumble Street:
- Aut amat, aut odit mulier, nihil est tertium.
Rzeczywiście. Nie ma trzeciej drogi.
Teraz to wiem.

724 wyświetlenia
24 teksty
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!