Menu
Gildia Pióra na Patronite

ENDODONCJA CZ. 6

fyrfle

fyrfle

Wyszli z kliniki stomatologicznej i cieszyli się, że mają te problemy za sobą. Mieli nadzieję, że faktycznie będzie tak jak przepowiadał pan doktor i ząb wytrzyma dziesięć lat nim trzeba go będzie usunąć.

Tymczasem cieszyli się miastem, tymi kolorowymi klombami od kwitnących na nich roślin, tymi kwiatami kwitnącymi w trawnikach, bo i tak pomysłowo je tutaj sadzono i wreszcie tymi rosnącymi pod balkonami przy blokach.

Zachęciło ich to i pomimo bólu po zabiegu i swędzenia po znieczuleniu zabrali wnuki i poszli do niedalekiego parku, w którym były aż trzy stawy. Wzięli ze sobą pół bochenka chleba, aby karmić kaczki. Nie przejmowali się lamentowaniem tak zwanych obrońców praw zwierząt, którzy twierdzili, że karmienie zwierząt chlebem im szkodzi. Nie wierzyli im. Tak jak nie wierzyli ekologom w ich ogólnych narzekaniach na węgiel, ropę, drewno, smog, czy torebki foliowe. Kaczką chleb zawsze smakował i nigdy nie widzieli, żeby któraś trzymała się za brzuch, czy położyła na plecach w alejce parkowej i błagała, aby dzwonić na numer 112, czy choćby, aby pomasować jej kuper amolem.

Spacer bardzo się udał. Obeszli wszystkie trzy stawy, a kaczki zjadły wszystek chleb. Zabawa była przednia. Wrócili już kiedy było ciemno. Wypili u dzieci herbatę i wsiedli do auta, po tym, jak przeszli przez supermarket i wzięli zakupili kilka butelek kraftowego piwa, kilka rodzajów krupnioków i metki. Po takich wrażeniach dobrze jest wyśmienicie zjeść i wypić kilka kufli piwa, po czym wspólnie rozpustnie iść pod prysznic i urządzić sobie z ciał, bo z ciał, ale prawdziwą orgię duchową, po czym wyjść, umyć zęby, znowu wypić choć po kuflu piwa, no i wyruszyć na spoczynek nocny, który znowu odbędzie się poprzez kontynuację pielęgnacji ducha ciałami i choćby latającymi poduszkami, czy rolującymi się pierzynami, albo tańczącymi szafkami nocnymi, aż do zatracenia się w nierównowadze lampek nocnych i ten radiobudzik, który zdemolował pajęczą sieć, ale pomimo ostatecznie półtoragodzinnego snu nikt nie narzekał, a pajęczyna była odbudowaną.

Postanowili kontynuować to szczęście i wpadli na myśl, aby dalszej części euforii poszukać na Podlasiu, gdzieś nad Biebrzą. Poszukali i znaleźli. Wsiedli za kilka dni w pośpieszny pociąg do Białegostoku, a stamtąd do pociągu podlaskich kolei międzyetnicznych i za niedługo wysiadali. Do chaty w lesie nad Biebrzą mieli ze stacji sześć kilometrów, ale nie chcieli, aby ktoś po nich podjechał. Szli i oddychali ciszą, wyludnieniem i zwolnionym światem do minimum egzystowania. Ich domek był na odległym dość uboczu miasteczka. Kiedy przyszli zrobili sobie kawę i po jej wypiciu weszli pod gorący prysznic, pod strumieniem którego folgowali skrajnym namiętnościom ich miłości. Potem ubrali się i poszli do miasteczka po gruzińskie wina, makaron, mięso mielone, przyprawy i przecier. Zamierzali nagotować spaghetti na cztery dni i nim żyć, aby nie tracić czasu na gotowanie. Na ten wieczór mieli jeszcze wypasione kanapki z domu i potem na śniadanie również.
Znów namiętności miłości pozwoliły zasnąć im dopiero po trzeciej nad ranem. Obudzili się o dziewiątej, ale znowu się kochali do dziesiątej. W końcu się ubrali. Zjedli po bułce z metką, czosnkiem, pomidorem i sałatą rzymską. Wypili kawę i zjedli po snickersie. Zrobili kawę i herbatę do termosów, kanapki na drogę. Potem szybko ugotowali makaron, usmażyli mielone mięso i zrobili sos do makaronu. A potem plecaki na plecy i poszli się szlajać nad Biebrzą do wieczora. Liczyli na piękne zdjęcie, zwłaszcza zachodu i na niezapomniane wrażenia, które ofiaruje im nadbiebrzańska natura.

297 748 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!