Menu
Gildia Pióra na Patronite

Czekanie.

Wyszła z domu jakby nigdy nic. Na ulicy minęła sąsiadkę. Kiwnęła jej na dzień dobry i poszła dalej. Do uszu włożyła słuchawki i puściła muzykę z komórki. Usłyszała ostre dźwięki. Zmarszczyła nos. Zawsze lubiła taką muzykę, a teraz... Nie miała na nią ochoty. Przełączyła. Ze słuchawek popłynęła smętna melodia. Schowała komórkę do kieszeni. Rozejrzała się po ulicy. Czuła się jak w filmie. Ludzie przechodzący obok niej, w górze lecące ptaki, samochody na drodze... A ona słyszała tą smutną melodię w swojej głowie. Nie w uszach. Miała wrażenie, że słyszy ją w samym centrum swojej czaszki. Skręciła. Ruszyła w stronę wolnej, odosobnionej od ludzi ławki. Kiedy do niej doszła ściągnęła z ramienia torbę, położyła ją na ławce i sama usiadła obok torby. Popatrzyła przed siebie. Dostrzegła ptaki latające nad jakimś krzakiem. Ptak... Leci gdzie chce, ogląda cały świat z nieba. Westchnęła. Sama chciałaby, aby urosły jej skrzydła. Latałaby po niebie, w ciszy. Żadnych głosów, krzyków, hałasów. Tylko śpiew ptaków i co jakiś czas z dala odgłos przelatującego gdzieś wysoko samolotu. Zerknęła w bok, na długi chodnik. Pusty. Znów ze słuchawek zaczęła grać głośna, ostra muzyka. Wyjęła jak najszybciej komórkę z kieszeni i na liście odtwarzania ustawiła tylko wolne, smutne piosenki. Znów popłynęła jej w głowie melancholia. Schowała z powrotem urządzenie do kieszeni. Sięgnęła do torebki. Chwilę mocowała się z zamkiem. Normalnie to by zaczęła zdenerwowana szarpać torbą. Lecz teraz spokojnie, niezbyt mocno ciągnęła to w jedną, to w drugą stronie. Bo gdzie się spieszyła? Nikt na nią nie czekał, sama na nic nie czekała. Wzrok na chwilę skierowała w bok, na chodnik. Nikogo nie dostrzegła. Spojrzała z powrotem na torbę. Po chwili zamek wreszcie ustąpił. Wyjęła z torby grubą książkę w czarnej okładce. Otworzyła w miejscu, gdzie miała zakładkę- obgryzioną naokoło przez gryzonia kartę do gry. Piątka trefl. Wyjęła kartę i włożyła ją w inne miejsce w książce, by się nie zgubiła. Zaczęła czytać. Nie obchodziło ją nic, co działo się wokół niej. Myślami była w książce. Ale nie długo. Po dość krótkiej chwili usłyszała piosenkę, która mniej więcej odwzorowywała wydarzenia w jej życiu w ostatnim czasie. Odejście z jej życia kogoś bliskiego jej sercu. Ból, który był nieproszonym gościem w jej sercu. Mokrą poduszkę w nocy od jej łez. Zdjęcia, które przypominały o tym, co było kiedyś. Nie chciała się wsłuchiwać w tą piosenkę. Skupiła wzrok na książce, ale widziała tylko nic nie znaczące literki. Znów na chwilę wsłuchała się w słowa piosenki, które już znała na pamięć. Wspomnienia napłynęły do jej głowy jak wielka fala. Wróciła myślami do przeszłości. Obrazy przelatywały w jej głowie jak film. Z każdym wspomnieniem do oczu napływało jej więcej łez. Potrząsnęła lekko głową i zagryzła wargę. Spoglądnęła na chodnik. Pusty. Próbowała skupić się na książce. Nie mogła zrozumieć sensu jednego krótkiego zdania. Kilka razy wracała do jego początku. Zauważyła krople na samym środku kartki. Już chciała spojrzeć w niebo, żeby sprawdzić, czy nie pada deszcz, lecz zorientowała się, że to jej własna łza, która skapnęła z jej policzka. Po drugim licu płynęła kolejna łza. Wytarła ją rękawem bluzy i pociągnęła nosem. Zamknęła książkę. Zaczęła się kolejna piosenka. Ją też znała na pamięć. Ta była o tym, że po wszystkich szczęśliwych chwilach zostały tylko wspomnienia. Z jej oczu popłynęły kolejne łzy. Tym razem nie mogła ich powstrzymać rękawem bluzy. Gdy wytarła jedną łzę pojawiała się kolejna. Syzyfowa praca. Kolejne obrazy z przeszłości. Tym razem z tej najbliższej. Ostatnie szczęśliwe dni, a potem tylko ból, cierpienie, a przede wszystkim ogromna tęsknota. Popatrzyła na chodnik. Pusty. Schowała książkę. Chciała zapiąć torbę, lecz ta zaczęła znowu „protestować”. Tym razem używała więcej sił. Łzy spływały jej na dłonie. Odpściła sobie zapięcie torby i zrezygnowanie usiadła ze spuszczoną głową. Echo słów z piosenki odbijało się w jej głowie. Zamknęła oczy. Mimo tego, że nadal ze słuchawek leciała muzyka, ona jej nie słyszała. Pod powiekami widziała jedno. Uśmiechniętą twarz. Jego twarz. To jego tak pokochała. Popatrzyła znów na chodnik. Miała łzy w oczach, ale udało jej się dostrzec, że… Że nikt nie idzie. Sięgnęła do torby. Podjęła kolejną próbę zapięcia jej i, o dziwo, udało się. Wstała, założyła torbę na ramię. Ruszyła do domu. Piosenka się skończyła. Zaczęła lecieć inna. Lecz nie skupiała się na niej. Interesował ją tylko obraz w jej głowie. Ta twarz, którą nadal kochała. Ostatni raz popatrzyła na chodnik. Pusty.

6882 wyświetlenia
90 tekstów
7 obserwujących
  • farriel

    24 June 2011, 23:23

    Dziękuję... Również pozdrawiam :)

  • boguska1996

    24 June 2011, 19:57

    Smutne.. lecz prawdziwe.. Jest to dobry.. tekst.. Po jego przeczytaniu mogę tylko tyle powiedzieć.. ( W pozytywnym tego słowa znaczeniu) ;)
    Pozdrawiam