Menu
Gildia Pióra na Patronite

Jabłko Adama IV

pierdzielsie

pierdzielsie

Wysiadłam z autobusu i wciągnęłam w płuca powietrze. Świeże i rześkie, aż chciało się żyć. Na tym właśnie polegała magia gór. Choć była dopiero połowa października na szczytach i na zboczach widocznych w oddali, leżał już śnieg. Na chwilę oddałam się marzeniom. Wyobraziłam sobie, jak szusuję po stoku, a śnieg pryska mi prosto w twarz. Będzie cudownie!, byłam tego pewna…

Autobus zaparkował przed naszym pensjonatem. Nazwa „Basia” zwiastowała ciepłe, domowe klimaty. I tak właśnie było. Przywitała nas serdeczna kobieta w średnim wieku. Zaprosiła do jadalni na ciepłą herbatę i kanapki, a potem rozdała klucze od pokoi. Dostałam nr 236, a Adam, co musiałam sprawdzić 227. Raczej daleko ode mnie.
Była 16:00, gdy weszłam do mojego pokoju. Miałam szczęście, dostałam pokój z balkonem i zarazem wspaniałym widokiem. Pokoik był mały, czyściutki i przytulny. Na ścianie nad łóżkiem wisiała słomiana mata, a obok łóżka stała piękna lampa. Naprzeciw łóżka stała szafa. Pod oknem stał mały stolik i dwie pufy. Pokój zawierał też łazienkę. Mieściła się tam kabina, umywalka i ubikacja. Całość bardzo mi się podobała.
Wzięłam kąpiel, zadzwoniłam do mamy i leżałam na mięciutkim łóżku rozprostowując kości po męczącej, ale miłej podróży. O 17:30 wszyscy mieliśmy się spotkać na dole i pierwszy raz odwiedzić stok. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziło mnie pukanie do drzwi. To był Adam. Spojrzałam na zegarek; była 17:35.
-Zaraz wychodzimy, ale widzę, że bez Ciebie?
-Chyba zasnęłam. Ale ja bardzo chcę iść. Dasz mi 5 minut?
-Ok, poczekamy. Masz 10 minut i wiesz, że się na mnie wkurzą, że muszą czekać?
-Dziękuję wystarczy?
-Zobaczymy…
Jeszcze nigdy tak szybko się nie ubierałam. Zbiegłam na dół w zielonoszarym kombinezonie i wielkich goglach na twarzy. Oczywiście nie obyło się bez złośliwych komentarzy reszty. Jejku! Jakby to 15 minut ich zbawiło! Przeprosiłam, za to że musieli na mnie czekać i ku uciesze wszystkich w końcu wyszliśmy z pensjonatu.

-Było świetnie!
-Widziałeś to? Kurczę! Już myślałem, że się wypieprzę, było ostro!
Tego typu rozmowy towarzyszyły mi w drodze powrotnej. Byłam wściekła, bo po jednym, krótkim zjeździe, zepsuło mi się zapięcie lewej narty i przesiedziałam 2 godziny z kubkiem niedobrej, gorącej czekolady w ręku. Jedna wielka porażka.
-Julia, nie przejmuj się. Jutro rano pójdziemy do serwisu i ci to naprawią. Gdybym umiał, sam bym to zrobił.- podszedł do mnie Adaś, był słodki.
-Dzięki za pocieszenie… Totalna porażka, ehhh…
-Ej, nie narzekaj tak. Jutro sobie pojeździmy.
-Okej, okej.

Postanowiłam dać sobie spokój z kolacją i pójść pod prysznic. Wchodziłam właśnie do kabiny, gdy usłyszałam pukanie. Cholera! Nie dadzą człowiekowi spokoju…
Owinęłam się ręcznikiem i poczłapałam otworzyć. To znowu Adam. Nie, żebym się nie cieszyła. Motylki w brzuchu oczywiście dały o sobie znać. Cieszyłam się jak cholera.
-Hej, wejdź. Coś się stało?
-Nie…- był jakoś dziwnie speszony.
No tak, byłam tylko w ręczniku, a jestem przecież jego uczennicą.
-Sorry, chyba powinnam się ubrać?
-Nie musisz.- puścił mi oczko.
-Na pewno?
-Nie, jest ok. Przyszedłem, bo nie było cię na kolacji. Jako opiekun muszę wszystko kontrolować.
-Taa. Jest pan za nas odpowiedzialny…
-Pan?
-Myślałam, że po prostu się zmartwiłeś, ale to tylko z poczucia obowiązku tu przyszedłeś…- co ja pieprzę? Weźmie mnie za jakąś napaloną laskę.
Trochę się zdziwił, ale to ja byłam bardziej zaskoczona, gdy nagle wziął mnie za rękę. Poczułam ciepło jego dłoni, które tak kocham. Matko, tylko się na niego nie rzuć Julia, spokojnie. Bałam się, że usłyszy jak łomocze moje serce.
-Julia, martwiłem się…- spojrzał mi w oczy.
-Ttto miłe…- odpowiedziałam, a raczej wydukałam, zaczerwieniona po czubki palców.
-Muszę już iść.- znowu się zmieszał i pospiesznie wyszedł z pokoju.

Zostawił mnie z drżącą dłonią i sercem i tysiącem myśli na sekundę. Jakie słodkie były te myśli. Tego wieczora zapisałam kolejną kartkę w pamiętniku;

„Czy można kochać bardziej? Moje podbrzusze płonie, zwariuje zaraz i nie wytrzyma. Jeden gest, jedno zdanie, a wywołało we mnie burze.

„A ja kocham ten stan,
Niebo nade mną Ty obok tu…”

Jaki smak mają Twoje usta, A.?”

10 041 wyświetleń
106 tekstów
7 obserwujących
  • ZoOolcia

    27 August 2010, 20:34

    Wspaniałe, wciąga straszliwie....I ciekawi mnie co będzie dalej^^....ja też chciałabym, żebyś pisała częściej, lecz wiem, że pośpiech w tych sprawach nie jest wskazany^^

  • pierdzielsie

    27 August 2010, 20:11

    Ach, jak fajnie, że to czytacie! Dziękuję, moje drogie!
    Częściej? Nie, nie, lepszy niedosyt niż przesyt ;))
    Jeszcze raz dzięki, strasznie mi miło. :)

  • elsanka

    27 August 2010, 19:19

    Kurczę, pochłonęłam wszystkie cztery części w dwadzieścia minut. Straszliwie mnie zainteresowałaś. Faktycznie akcja się rozwija. Czekam na kolejną - V już - część.
    Pozdrawiam ; )