Menu
Gildia Pióra na Patronite

Lampka nocna

whyou

whyou

Wyciąga z szuflady zielone skarpetki w białe kropki, siada na podłodze i zakłada je na, pewnie, zmarznięte stopy. Szybko wstaje – przecież podłoga nie jest zrobiona ze słońca – i biegnie do łóżka, po drodze porywając z biurka książkę. Siada na samym środku dwuosobowego tapczanu, otwiera książkę na zaznaczonej stronie i zaczyna czytać.

Robi to, co wieczór: przebiera się w piżamę i siada na łóżko. Zaraz przypomina sobie o skarpetkach, więc wstaje i je zakłada. Wracając, bierze książkę, siada na środku, by po kilku minutach zmienić pozycję na całkowicie inną. Czasami też zapomni książki i musi ponownie wstać i podejść do biurka.
Śmieję się zawsze z jej miny, gdy o niej zapomina. Musielibyście ją zobaczyć! Jest zła, niby na siebie, chociaż w sumie wcale to nie wygląda, jakby ta złość była na siebie skierowana. Jest zła jakby na biurko, być może, że jest tak daleko i jednocześnie na książkę, że sama nie mogła przenieść się na łóżko.
Zaraz przypominam sobie, że ja dalej stoję pół-ubrany, pół-rozebrany przed oknem, więc szybko lecę do łazienki, tam się najszybciej jak potrafię przebieram i wracam do okna. Światło mam zawsze zgaszone, czasami włączam lampkę przy biurku, by nie być w kompletnej ciemności, bo wiem, gdy byłoby u mnie bardzo jasno, ona mogłaby mnie zobaczyć. Dlatego gaszę zawsze światło. Zawsze.
Dalej czyta książkę, ale już zdążyła zmienić pozycję. Pewnie kilka razy to zrobiła, jednak ja marnowałem czas w łazience na przebranie się w piżamę. Włosy ma rozpuszczone, nieuczesane i niechlujnie ułożone, nie, jakby szła spać, ale jakby właśnie wstała z łóżka. Od czasu do czasu daje je za ucho, ale zaraz, pewnie nieświadomie, sama je stamtąd odgarnia, tak, że znowu jej przeszkadzają i po chwili musi to zrobić ponownie. I tak w kółko. Czasami też uśmiecha się pod nosem, przeczytawszy jakiś śmieszny tekst w książce. Ciekawe, co czyta? Zawsze mnie to zastanawiało. Co ją interesuje? Jakie gatunki? Może to komedie? Pasowałoby mi do niej. Niech będą więc komedie.
Po godzinie – jak zawsze, nie dłużej i nie krócej – czytania, odstawia książkę na podłogę i układa się w łóżku. Nie muszę tego widzieć, ale wiem, że właśnie wzdycha ze zniecierpliwieniem, po czym podnosi się do pozycji siedzącej i wystawia rękę, jakby chciała... nie wiem, może po coś sięgnąć lub coś przywołać? Jakąś mocą telepatyczną czy czymś tam? Męczy się tak, wykrzywia palce i znowu wzdycha, aż w końcu – chyba w poddanym geście – wstaje i idzie w tym kierunku, w którym wystawiała rękę. Zaraz pokój rozświetla małe, niebieskawe światełko, przypominając tym trochę podwodny świat. Dalej zła, wraca do łóżka i wyłącza lampkę, która się świeciła, gdy czytała książkę. Znowu układa się wygodnie.
Śpi przy lampce nocnej, śmieszne.
Żałuję bardzo, że nie widzę kształtu tej lampki, że jest taka malutka i tak daleko, nieosiągalna – tak samo jak ona – dla mnie. Chciałbym ją zobaczyć, ujrzeć, jaki wybór wykonała dawno, dawno temu w sklepie. A może dostała ją od rodziców? Albo od znajomych na jakieś urodziny?
Widzę jak obraca się na drugi bok i chowa rękę pod swojego jaśka.
Chciałbym zobaczyć tą lampkę nocną. Zawsze ją włącza. Nie przypominam sobie nocy, której nie oświetlałaby jej ta niebieska poświata. Otula ją, kołysze do snu, pewnie nucąc jakieś piękne kołysanki, aż w końcu zapada ona w objęcia Morfeusza. Ale lampka nie zaprzestaje swojej pracy. Dalej broni jej miejsca i jej pokoju. Dalej odgania potwory spod łóżka i z szafy. Dalej odstrasza krasnoludki o czerwonych oczach, chcące wkraść się do jej snu i podesłać koszmary. Dalej ją przytula niebieską kołdrą i poprawia poduszkę, czasami całując ją na dobranoc. Dalej przepędza złe duchy, małe dziewczynki o czarnych włosach i zmory zza okna. Pracuje całą noc. Potem rano, ona wstanie, przeciągnie się kilka razy, odniesie książkę na biurko, po czym podejdzie do gniazdka i odłączy lampkę. Niebieska poświata zniknie, ściany znowu się zrobią pomarańczowe, a sufit biały. Pod łóżkiem na powrót zaczną gromadzić się potworki, w szafie złe duchy, a pod dywanem krasnoludki, by wieczorem wyjść i napotkać jasność lampki nocnej, niebieską jej moc. Uciekną, by jednak w dzień odrodzić się na nowo.
Jak ona musi wyglądać? Jaki ma kształt? Może to księżyc? Albo po prostu jest okrągła? Albo jakiś kwiatek? Słońce? Delfin? Nie. To księżyc. Na pewno księżyc. Niech więc będzie księżyc. Niebieski.
I co noc ją włącza, pewnie już od kilku lat. Przytula się do jej niebieskości, zamyka oczy i w całkowitym spokoju, i relaksie, zasypia. A co się stanie, jeśli lampka się jej zepsuje?
Mógłbym być ja... Mógłbym być tam ja. Przytulałbym ją do snu, otaczałbym ramieniem, dawałbym czuły pocałunek na dobranoc i odganiałbym złe postacie. Przykrywałbym ją kołdrą, gdyby zsunęła jej się z ramion i poprawiał poduszkę. Mógłbym być tam ja. Byłbym jej lampką nocną, taką samą, może trochę większą, jakby żywszą, ale taką samą. Ochraniałbym ją tak samo mocno.

18.04.2012 r.

7456 wyświetleń
85 tekstów
17 obserwujących
  • Pinky

    22 April 2012, 13:08

    Żałuję bardzo, że nie widzę kształtu tej lampki, że jest taka malutka i tak daleko, nieosiągalna – tak samo jak ona – dla mnie.

    Jakoś tak ten fragment najmocniej zapadł mi w pamięć.
    Świetny pomysł, ładnie napisane. Jakoś nie zwróciłam uwagi na interpunkcję, nie wiem czy były błędy - sama treść podbiła moje serce :)

  • Sheldonia

    21 April 2012, 20:31

    Jest trochę błędów, jeżeli chodzi o budowę zdań i czasami mi coś zgrzytało, ale potem przeczytałam "Mógłbym być tam ja." i ja... i ja nie wiem już gdzie mam serce.
    Mogłabym być tam ja...

  • Lacrimas

    21 April 2012, 11:49

    Znalazłoby się trochę błędów, jeśli chodzi o interpunkcję. Czasem troszkę zbyt długie zdania, ale pomysł naprawdę bardzo dobry. Wykonanie również przypadło mi do gustu.
    Gratuluję. :)

  • Albert Jarus

    20 April 2012, 22:41

    bardzo mi się spodobało, szczególnie, że leże teraz w łóżku i pewnie za niedługo nieporadnie też będę wyciągał rękę w kierunku lampki. Świetne, na prawdę mnie ruszyło.