Menu
Gildia Pióra na Patronite

Nocą

Salomon

Salomon

Wychodze z domu jak zawsze punkt trzecia nad ranem, zamykam za sobą drzwi okiem patrząc przez ramie czy nikt nie ma mnie za cel, przedtem zasłaniając przed oknem czarną kotare.

Pełnia księżyca wiatru szum stale dotyka ciała tak jakby nawoływał grzeszników do zbezczeszczenia sumienia, nocnych wilków godzina wybiła.
Przemierzam aleję wkoło tylko cisza, moje miasto oddycha póki co jest bezpiecznie, światła lamp tworzą cienie padające na siebie, czerń z czernią i jasność po środku nad sklepieniem, kontrastów tworzenie.
W oddali monumenty gotyckiej katedry, w którym nawet klechy nie modlą się do Boga, złowroga mantra nad miastem zawisła, powraca karma skąd przyszła.
Iskra się tli w mrokach, błyszczą złodziei oczy, pragną cię okraść z tobołka.
Chcesz iść czy zostać, ja ide dalej wprost tam z dala od zła, choć codziennie musze mu sprostać.
Podejrzenia wzbudzić mogą nawet kroki tuż za tobą, zmylić może nawet dziecięca w ciemności rozpacz.
Idąc dalej coraz bliżej jestem celu tej tułaczki, stoję przed wejściem do karczmy, w drzwiach wita mnie kompan.
Mężczyzna pali beztrosko cygaro, jakby stał przede mną sam Tony Soprano, wznosząc dłoń lekko wzruszenie nie mrawo mrucząc pod nosem - dla mnie to samo -
Wchodze od frontu spokojnie dumnie, po schodach w dół, budynek jest pełny każdy stół, cały tłum powędrował na mnie oczami
- Frank, jak się trzymasz? - woła z oddali znajomy głos.
- Na litość boską, Larry nalej nam szkocką - ten sam głos już woła barmana.
W tle słychać pianino, wkoło dym się unosi, Nat King Cole występuje tutaj na żywo, ktoś o autograf prosi.
Przysiadam się do stolika, miejscowego komika, uśmiech z jego ust nie znika, to musi być klaun.
Mgła wnętrze spowija, wszystko co było przemija, i jak na co noc przystało zostaje znów sam.
Uwalnia to we mnie stan samotności,
Sam na końcu sali w oczach, w wieczności zagubiony starszy Pan, oschły do szpiku kości.
Frank Slade.

17 078 wyświetleń
190 tekstów
11 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!