Menu
Gildia Pióra na Patronite

Le Col de Le Loup- 3

KompletnyBrakLogiki

KompletnyBrakLogiki

Wychodząc złapałam parasolkę. Śnieg na dworze zaczął prószyć delikatnie. Chociaż bardziej przypomina deszcz niż biały, zimowy płaszcz dla ziemi. Pogrążona w myślach ruszyłam do szkoły. Już od miesiąca śni mi się ten wilk i scena, w której umiera, choć za każdym razem jest inna. Jednak każdy widok martwego stworzenia sprawia mi wielki ból. Po tygodniu mój sen nie kończył się już krzykiem, choć i tak Wiktoria budziła się ze mną i starała mnie pocieszyć. Jednak w zeszły piątek opuściła dom dziecka, a do mnie do pokoju trafiła Natasza. Jest starsza ode mnie o rok, ostatnio została tu przyprowadzona. Ponoć jest sierotą, tak jak ja. Nikt z nas nie wie o niej prawie nic. Z nikim nie rozmawia, wszystkich traktuje z góry.

Wszystkich poza mną.
Patrzy się na mnie jak na równą sobie. Często ze mną rozmawia. Ona jest taka jak ja. Doświadcza tych samych zmian fizycznych. Za szybka jak na człowieka. Za bardzo rozwinięte zmysły. Nocne koszmary. Za dużo uczuć.
Nieznośny chłód i trudność z rozmawianiem z innymi ludźmi.
Chodzimy razem do szkoły, choć ona poszła do klasy gastronomicznej. Ale spotykamy się na etyce. Właśnie dziś mamy ją mieć, na trzeciej lekcji, ale Nat nie będzie. Ma dzisiaj psychologa, więc do szkoły idę sama. Później ma dołączyć.
Śnieg na chodnikach zamienił się w mokrą pulchę, a ludzie, których mijam wyglądają na bardziej przygnębionych niż zazwyczaj. Nie mogąc znieść tego depresyjnego widoku świata skręciłam w lewo kierując się do parku. Droga na rynek jest przez to dłuższa, ale nie muszę się martwić, że się spóźnię. Wyszłam z bidula pół godziny wcześniej niż zazwyczaj. Wychowawcy pewnie nawet nie zauważyli braku jednej, nic nie znaczącej dziewuchy. Nawet gdybym uciekła, to i tak będą dostawać na mnie pieniądze, choć nie będą musieli ich na mnie wydawać.
W pewnym momencie stanęłam. Park wygląda lepiej niż tłoczne ulice mojego miasteczka. Tu śnieg zostawił po sobie jeszcze białą, puchową warstwę, gdzieniegdzie rozdeptaną małymi bucikami przedszkolaków. Akurat wybrali się na spacer. Wszędzie pełno małych stworzeń. Tak niewinnych. Tak szczęśliwych. Żyjących z daleka od codziennych informacji i kłamstw, które sprzedają nam rządzący.
W śród dzieci, a raczej gdzieś z boku, pod ogrodzeniem ujrzałam tę samą staruszkę, którą ostatnio przegonili chłopcy z miejskiej podstawówki. Skopali ją i zwyzywali, ponieważ jest biedna. Podeszłam do niej. Gdy siedziała tak skulona pod ogrodzeniem, zdawała się być jeszcze mniejsza i jeszcze słabsza niż ostatnio, co spowodowało u mnie ból w klatce piersiowej. Ona tak jak ja i Natasza była inna od wszystkich. Powinnyśmy trzymać się razem i sobie pomagać.
Może ona mi kiedyś powie, co sprawia, że tak się wyróżniamy?
-Dzień dobry. Jak się pani miewa? Chłopcy odpuścili, czy jeszcze się nimi zająć?- spytałam pół żartem, pół serio.
-Witaj moje dziecko! Już dali mi spokój, na szczęście, bo choć to jeszcze szczeniaki, to bardzo nieznośne- zaśmiała się. W jej brązowych oczach tańczą wesołe iskierki, które ciężko zgasić. Podeszłam bliżej. Kobieta nie jest ubrana najlepiej. Bez zastanowienia zdjęłam z siebie swój szal i czapkę i dałam przemarzniętej kobiecie- Rozchorujesz się dziecinko.
-Mnie jeszcze można wyleczyć z większości chorób. U pani wystarczy tylko gorączka- zdjęłam płaszcz i podarowałam kobiecie- Poza tym w szkole mam jeszcze jeden komplet i jeszcze kolejny mam w szafie. Mi się nic nie stanie- uśmiechnęłam się do kobiety kucając przy niej i pomogłam jej nałożyć płaszcz- Jestem Aila, a pani?
-Eliza- powiedziała. Chwilę się nad czymś zastanawiała- Spóźnisz się do szkoły. Będę tu czekała na ciebie. Chyba nie wiesz za dużo o nas, ale wszystko Ci wytłumaczę, dziecinko. I przyprowadź swoją koleżankę.
***
Cały dzień zastanawiałam się nad sensem słów pani Elizy. O co mogło jej chodzić? I którą koleżankę miała na myśli?
-Hej, dzikusko, nad czym tak myślisz?
Odpowiedź sama do mnie przyszła.
Natasza.
Właśnie czekam na nią przed szkołą. Razem ze mną stoi Sara, która lekko spięła się na dźwięk szorstkiego głosu Nat.
Czy zdążyłam już wspomnieć, że moja nowa koleżanka stała się postrachem szkoły? Nie? W takim razie teraz wam to mówię. Przez ten tydzień sprowokowała, i wygrała, więcej bójek niż ja w całym swoim życiu. Dziewczyna jest szalona, ale nie da się ukryć, że trzy razy stanęła w mojej obronie.
-Hej. Możemy dzisiaj wrócić przez park?
-Ok, ty mnie prowadzisz. Ja jeszcze nie ogarniam tego miasta- stwierdziła wzruszając ramionami. Odetchnęłam z ulgą. To, że Nat jest po mojej stronie nie oznacza, że się jej nie boję. Jest ona ode mnie znacznie silniejsza. Poza tym, nie lubię się kłócić.
-Dzięki. To idziemy do tego sklepu?
***
Gdy wysiadłyśmy z pociągu byłam cała spięta. Przez ten krótki czas zdążyłam dowiedzieć się, że Natasza nie lubi, jak marnuje jej się czas. A tak może pomyśleć o rozmowie z Elizą. Jednak puszczenie jej samej do bidula może skończyć się tym, że się zgubi. I będzie na mnie wściekła.
-Artystka, co jest? Spięta jakaś jesteś.
-Jak bardzo mnie zabijesz, jeśli powiem ci, że do parku idziemy po to, aby spotkać się z nie do końca normalną staruszką, która chce nam naopowiadać jakieś niestworzone historie?
-Gdyby to był ktoś inny, na przykład taki Adrian, to skończyłby śmiercią tragiczną. Ale, że to jesteś ty, to czemu by nie? Poza tym, my już jesteśmy walnięte, więc nic nam już bardziej nie zaszkodzi.
Uśmiechnęłam się. W tym momencie naszła mnie myśl, że ona jest dla mnie jak starsza siostra. Zastępuje mi moją, z którą kontakt straciłam pięć lat temu. Kilka dni przed tym, jak ja i moi bracia zostaliśmy sprowadzeni do domu dziecka. Razem z nią straciliśmy też kontakt z resztą starszego rodzeństwa. Ale nie żałuję tego. I tak zawsze traktowali nas jak dodatkowy ciężar. No cóż, mówi się trudno.
-Masz rację, na nas już za późno- stwierdziłam, a uśmiech na mojej bladej twarzy się powiększył. Szybkim krokiem dotarłyśmy do parku. Pani Ela siedzi na jednej z ławek. Na sobie wciąż ma mój płaszcz, szal i czapkę, a ja patrząc tak na nią stwierdziłam, iż wygląda w tym bardzo ładnie. Ona jest sama w sobie niesamowicie piękną kobietą.
Podeszłyśmy bliżej. Teraz, kiedy jest jaśniej, a czas teoretycznie mam nieograniczony, postanowiłam jej się przyjrzeć dokładniej. Jest wyższa ode mnie, na oko ma 165 cm, jej oczy są koloru nieba po burzy. Wygląda na około 60 lat, jej twarz jest pokryta lekką pajęczynką zmarszczek, a skóra jest nieco ciemniejsza od mojej. Siwe włosy upięte ma w wysoki, luźny kok, z którego powychodziły kosmyki zbyt krótkie, aby spiąć je do końca. Gdzieniegdzie błyszczały jeszcze brązowe pasma, jednak są one już nieco wyblakłe i nieliczne. Postura pani Elizy jest drobna, w kształcie serca. Szersze ramiona, wąskie biodra. I ogromny uśmiech.
Spojrzałam na kroczącą ze mną dziewczynę. Jej włosy są koloru czarnego z szkarłatnoczerwonymi pasemkami, sięgające za ramiona. Jej wzrost jest taki sam jak starszej pani, a skóra ma jasnobrązowy odcień, zapewne od wieloletniego opalania. Przedwczoraj mi mówiła, że mieszkała przez dwa lata w Splicie, w Chorwacji, co wiele tłumaczy. Oczy nastolatki są koloru jasnoniebieskiego z czarną obwódką, mocno podkreślone kosmetykami, figura wpadająca w rzadko spotykany ‘fashion’*, który dodaje jej wyglądu nieco mrocznej modelki. Nat ubrana jest na czarno, jak zwykle, w tylu grunge’owym. Ona również jest bardzo ładna. Zazdroszczę jej wyglądu.
Przy obydwu kobietach wyglądam mizernie. 151 cm wzrostu, jasna karnacja, jasne, prawie białe włosy i zielone oczy. Niby jestem klepsydrą, ale bez kształtu mojej sylwetki niewiele się zmieni. Dalej będę niska i brzydka, a znajdujące się na prawie całym moim ciele liczne blizny nie znikną. Niektóre są dziełem moim, niektóre ojca. Przez to zawsze mój strój jest w pełni zabudowany.
-Moje dziewczynki, w końcu macie szansę dowiedzieć się czegoś o sobie- iskierki w oczach kobiety zaczęły błyszczeć jeszcze bardziej. W moim wnętrzu rozszalała się burza, pierwszy raz od bardzo dawna jestem tak niecierpliwa i zdenerwowana. Jednak po cichu usiadłam obok kobiety i staram się nie wiercić, aby ukryć fakt zburzonego spokoju, kształtowanego przez lata- Powiedzcie mi, co was fizycznie i psychicznie odróżnia od rówieśników. Zimne dłonie? Jakieś lęki? Trudność w komunikacji? Może ciągnie was do lasu?
Ja i Natasza spojrzałyśmy się po sobie. W jej oczach widać było zainteresowanie, w moich, zapewne, niedowierzanie.
-Nie bójcie się, to dla nas normalne na pewnym etapie dorastania- siwowłosa zaśmiała się promiennie- Ja wam wszystko wytłumaczę. Co, jak i dlaczego. Tylko muszę wiedzieć trochę więcej o stopniu waszego odchylenia.
-Ciągle nam zimno- powiedziała Nat odwracając wzrok na kobietę- Zimne dłonie, koszmary, trudność w komunikacji, wyostrzone zmysły, poparzenia po zetknięciu ze srebrem i coraz częściej samotność, w której pomagamy sobie nawzajem- dziewczyna dodała, a pani Ela się zamyśliła.
-Po ile macie lat?
-Ja mam siedemnaście, a Al szesnaście. Czy może nam coś pani powiedzieć? Czym jesteśmy?
-Otóż moje drogie, świat już bardzo dawno został podzielony na królestwa. Lecz w pewnym momencie ludzkość odłączyła się od reszty istot. Po pewnym czasie człowiekowi zaczęła przeszkadzać myśl, że świat nie należy tylko do nich. Zaczęli wypierać tych, z którymi kiedyś współpracowali, którzy ich wspierali. Zaczęli testować różne materiały, aby stworzyć broń, która miałaby im pomóc mas zabić. Są to różne materiały, przede wszystkim srebro, złoto, rtęć, stal. A my należymy do królestwa…

2357 wyświetleń
24 teksty
3 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!