Menu
Gildia Pióra na Patronite

Z pamiętnika córki marynarza

forgive

forgive

Wtorek,
12.01.1993
12;25

Właśnie wróciłam od lekarza. Mam zwolnienie ze szkoły do poniedziałku. Przynajmniej będę miała czas na przeczytanie lektury. W domu awantura. Mama nie zgadza się na kolejny rejs ojca, ale on i tak pojedzie.

Środa,
13.01.1993
17;49

Dzisiaj odwiedziła mnie Baśka, przyniosła zeszyty, trochę pogadałyśmy i poszła. Zaraz będę przepisywać, nie chcę mieć zaległości. Bartka też nie było dzisiaj w szkole, ciekawe dlaczego. Baśka mówiła, że chyba też jest chory. Mam nadzieję, że w poniedziałek będzie, tak długo go nie widziałam... Zaraz jedziemy odwieźć tatę.. Wypływają ze Świnoujścia, na szczęście to niedaleko. Mama jest zła. Nie chce żeby tata jechał. Mówi, że ma złe przeczucia. Zawsze tak mówi. Najgorsze jest to, że na mnie też krzyczy, bez powodów. Staram się ją zrozumieć, ale nie mogę. Tyle razy ojciec wypływał w rejs. Zawsze wracał cały i zdrowy, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej?

Czwartek,
14.01.1993
00;15

Wracamy do domu, tata właśnie wypłynął. Mama się stresuje, nie rozumiem jej, nic mu przecież nie grozi.

Czwartek,
14.01.1993
8;16

„Jan Heweliusz” zatonął... Mama płacze. Nie wiemy co stało się z tatą. Nie żyje 20stu marynarzy, 9ciu uratowano.. Nie podano jeszcze jakich. Jakie szanse są na to, że tata przeżył..? Boję się... Mama już nigdy nie puści go w rejs..

Czwartek
14.01.1993
9.04

Nadal żadnych wieści o tacie. Prom całkowicie zatonął o 5;12 u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia. 6cio metrowe fale, wiatr osiągnął prędkość 180km/h, sztorm o sile 12 stopni w skali Beauforta. Boję się. Chcę żeby tata wrócił do domu. Nigdy nie myślałam, że coś takiego może mu się przytrafić. Chodzę po całym domu. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. W telewizji ciągle mówią o tym samym. Liczba osób, które zginęły ciągle wzrasta. Nadal nie podają nazwisk. Nie żyje 55 osób.

Czwartek,
14.01.1993
10;24

Tata nie żyje.. Dlaczego?! Dlaczego właśnie on?! Może.. Może gdybym go poprosiła żeby został.. Nawet nie próbowałam.. Tylko śmiałam się z mamy, że jak zawsze panikuje..! Boże, dlaczego?!

Piątek,
15.01.1993
14;38

W środę pogrzeb..

Piątek,
11.01.2008
18;45

Minęło 15 lat. Nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego, że jego już nie ma... Dopiero teraz sobie przypomnieli, oni zawsze pamiętają w okrągłe rocznice. Dopiero teraz ktoś sobie przypomina, że był taki prom, że zginęły na nim dziesiątki ludzi. Żałoba na pokaz. Prawdziwą żałobę nosi się w sercu..

Sobota,
12.01.2008
07;45

Wstałam dzisiaj wcześniej niż zwykle. Jak zawsze swoje pierwsze kroki skierowałam do kuchni. Włączyłam ekspres o kawy i radio, po czym poszłam do toalety. Sącząc pierwsze łyki gorącego, ożywiającego napoju zgłośniłam radio. Stało się coś dziwnego. Nie wiem czy to przypadek, ale stacja puszczała właśnie ulubionego twórcę mojego taty: Jacka Kaczmarskiego, co więcej, tekst piosenki nieodłącznie kojarzył mi się z ojcem i katastrofą, w której stracił życie.. Słowa piosenki;

„Czemu winny huragan
Kiedy niebo się wzdraga
Żeby spojrzeć na zniszczeń festony?
Próżno z wirem się zmaga
Ziemskich dóbr kruchy stragan
Wciąż na piaskach ruchomych klecony.
W tłumie - wir i huragan.”

przeszywały mnie jak grom. Nagle zobaczyłam Jacka siedzącego naprzeciw mnie, śpiewał tylko dla mnie. To było jak modlitwa. Tą dziwną sytuację przerwały kroki mojego męża, którego zapewne obudził aromat porannej kawy. Spojrzałam na korytarz i jeszcze raz na Jacka, ale jego już nie było, na mojego męża- mechanika okrętowego. Wszystko zaczęło nagle wydawać się takie oczywiste..
...

Uroczystość pod pomnikiem już się zakończyła. Kiedy patrzyłam na te wszystkie twarze wdów i sierot; bezimienne dla mnie twarze cierpień, zdałam sobie sprawę z tego, że to właśnie dzisiaj jest ten dzień. Dzień pojednania z rzeczywistością. Po raz pierwszy od 15 lat poszłam nad morze. Usiadłam na plaży. Poczułam zapach morza, zapach ojca, kiedy wracał z rejsu. Zamknęłam oczy, po raz kolejny przeniosłam się do dzieciństwa, kolejny raz rzuciłam się ojcu na szyję, obok niego stały torby. Jednak tym razem nie witałam go po kolejnym rejsie, ale żegnałam.

Czułam, że to jest ostatnie pożegnanie, takie już na zawsze. Otworzyłam oczy i spojrzałam kolejny raz na morze. Poczułam, że je kocham, że to jedyna pamiątka jaką mam po ojcu. Zrozumiałam jeszcze jedną rzecz, najważniejszą. Po śmierci często mówiono o ojcu jako o bohaterze. Myślałam, że chodzi o to, że zamiast ratować siebie, do ostatniej chwili próbował ratować życie innych ludzi. Ale to nic takiego. Mój ojciec jest bohaterem, bo podjął walkę z żywiołem, bo za każdym razem będąc na morzu stawiał czoła sile, której nie mógł pokonać. Tylko bohaterowie pełni pokory do odwiecznych praw natury mogą stać się prawdziwymi ludźmi morza ...

**

Wróciłam do domu. Ten dzień był wspaniały. Dziś zrozumiałam, co miał na myśli mój ojciec mówiąc; „To nie my wybieramy morze, to morze wybiera nas” ...

-praca napisana na konkurs szkolny..

1200 wyświetleń
4 teksty
2 obserwujących
  • Derisive

    30 July 2010, 13:17

    i te ciary na końcu

  • Inkaust

    8 March 2010, 21:12

    Piękne...