Menu
Gildia Pióra na Patronite

The Fourth Archangel: 1. Młody bóg.

. Akuu ! .

. Akuu ! .

Wstałam z nadzieją ujrzenia go obok siebie. Niestety, moja nadzieja ponownie legła w gruzach. Podeszłam do okna, aby spojrzeć na jesienny krajobraz. Czas do szkoły-pomyślałam.

Przemywając twarz zimną wodą, cały czas myślałam o tym, że odszedł na zawsze. Pomimo tego, że ból już znikł, to bywały momenty, że za nim tęskniłam. Mój internetowy chłopak. Nigdy go nie spotkałam, ale pomimo tego czułam, że znałam go od zawsze. Był zupełnie inny od reszty chłopców, których znałam. Szanował wszystkie kobiety, które miały poukładane w głowie, nie lubił sztuczności i pewności siebie. Mówił, że kocha moje rumieńce, choć nie może ich ujrzeć i pocałować. Chciał mnie tak samo, jak ja jego. Jednak wszystko utrudniał. Cały czas próbował mnie do siebie zniechęcić poprzez kłamstwa i tajemnice. Nienawidziłam, kiedy ukrywał przede mną choćby najmniejszą drobnostkę! Niestety, ukrywał całego siebie.
Włączając komputer wciąż miałam nadzieję na wiadomość od niego, choć wiedziałam, że nie żyje od dobrego miesiąca. Był młody i dobry, więc dlaczego Bóg dał mu chore serce, które kochało tak wiele żywych stworzeń? Tak wiele pytań-żadnej odpowiedzi.
Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, pomyślałam, że to moja przyjaciółka-Kristin. Nie myliłam się. Uściskałam ją na przywitanie i udałyśmy się do budynku szkolnego. Miałam nadzwyczaj dobry humor, co ją zmartwiło.
- Madlen, coś ci jest?-zapytała. Z mojej twarzy zniknął udawany uśmiech, a w oczach zagościł żal.
- Cały czas myślę o nim. Wiesz, jak było między nami.
- Tak, wiem - spuściła wzrok, a ja mówiłam dalej.
- Nie znałam go tak, jak osoby z jego otoczenia. Rozmawiając ze mną, był inny. Wiem,że nie udawał. Sprawdzałam go kilkakrotnie i za każdym razem pokazywał, że to przy mnie jest sobą. Wybaczyłam mu tyle kłamstw, tyle nieludzkich zachowań. Mówił mi,że powinnam sobie odpuścić,bo to źle się skończy. Nie słuchałam go, brnęłam w to dalej. Teraz wiem, co miał na myśli. Umarł,zostawił mnie zalaną bólem. Nie dopuszczając mnie do siebie, uczynił mnie bardziej niepewną i pustą od miłości. Mam w sobie próżnię, która należy tylko do niego.Jednak nie mogę płakać. Czasami myślę, że mu na mnie nie zależało-zapadła cisza, która pozwoliła mi się pozbierać po tym wyznaniu.
- A może chciał cię uchronić od rozpaczy,która przejęłaby władzę nad tobą po jego śmierci?
- Nie wiem,Kristin. Naprawdę nie wiem-wpatrując się w ten sam punkt, dotarłam w końcu do szkoły.
W klasie usiadłyśmy znowu razem. Matematyka-jego ulubiony przedmiot. Wszystko kojarzyło mi się z moim ukochanym Aaronem, którego nigdy nie uściskam, nie pocałuję.
- Pamiętaj, że masz jeszcze mnie-wyszeptała, łapiąc mnie za dłoń. Uśmiechnęłam się delikatnie,a ona odwzajemniła ten gest. Nauczycielka rozpoczęła lekcje, więc otworzyłam podręcznik. Pomimo tego, że próbowałam się skupić na matematyce, myślałam o nim. Wspominałam nasze rozmowy, częste kłótnie i kazania, jakie sobie prawiliśmy. Poczułam spływającą łzę po moim policzku. Na szczęście rozbrzmiał szkolny dzwonek i licealiści zrobili popłoch w klasie. Nikt nie zauważył mojego smutku, nikt nie zadał zbędnego pytania. Jedynie Kristin wiedziała, co w duszy mi gra.Wiedziała, że teraz potrzebuję odosobnienia.
Moja nostalgia utrzymywała się cały dzień. Na każdej lekcji myślałam tylko o nim, każdy przedmiot kojarzył mi się z Aaronem. Religia, którą oboje krytykowaliśmy. Biologia, którą zdał na maturze na ponad osiemdziesiąt procent. Fizyka, w której był niezłomnie dobry. Nawet język angielski, który wpajał mu ojciec od najmłodszych lat. Poczułam ukłucie w sercu, które momentalnie zamieniło się w uciskający ból gardła. Próbowałam powstrzymywać łzy, jednak emocje dały za wygraną.
Szybkim krokiem, zapłakana pobiegłam do domu. Trzaskając za sobą drzwiami, oparłam o nie głowę i zsunęłam się w dół, niczym zmęczona życiem kobieta. Wiedziałam, że to była rozpacz. Nie rozumiałam jedynie, dlaczego obudziła się we mnie teraz. Nie płakałam przez cały ten czas, nie czułam się tak bardzo samotna i opuszczona. Dlaczego akurat dzisiaj czuję się tak, a nie inaczej? Nie rozumiałam, dlatego otarłam łzy, rozebrałam się i przygotowałam sobie gorącą kąpiel.
Dałam odpocząć swojej głowie. Próbowałam nie zadręczać się śmiercią ukochanego. Poddałam się pełnemu relaksowi. Nagle usłyszałam jakiś trzask. Przecież nie ma nikogo w domu-pomyślałam. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Wystraszona przeszłam cały dom, ale moją uwagę przyciągnął kubek gorącej herbatki malinowej, którą oboje uwielbialiśmy pić. Nie wiedziałam jedynie, kto ją zrobił. Zawołałam, czy aby na pewno któryś z rodziców nie wrócił do domu. Niestety nikt nie odpowiedział. Zauważyłam, że w moim pokoju zamigotało niebieskie światło, włączającego laptopa. Ktoś musi tam być! Zebrałam w sobie odwagę i udałam się chwiejnym krokiem do źródła światła. Kiedy odchyliłam drzwi, nikogo nie ujrzałam. Laptop był ułożony na swoim miejscu, a łóżko pościelone, co zdawało mi się dziwne, bo zostawiłam je w harmiderze. Byłam wystraszona i zdezorientowana, nie wiedziałam, jak to się stało. Światło w pokoju mogę nazwać przywidzeniem. Huk przypadkiem, ale co z gorącą herbatą na blacie kuchennym? Odsunęłam myśli w niepamięć, choć przyznam, że strach zamienił się w ciekawość. Założyłam bieliznę, wsunęłam luźne dresy na biodra i starą koszulkę z nadrukiem "I love my boyfriend!", którego niestety nigdy nie miałam. Udałam się po herbatę i wróciłam do pokoju, aby rozpocząć naukę. Porozkładałam wszystkie potrzebne książki na łóżku i sama usiadłam na jego środku. Nie wiedziałam jedynie, gdzie podziała się fizyka. Zaczęłam jej szukać wokół siebie, aż w końcu ktoś mi ją podał. Powiedziałam: dziękuję, po czym gwałtownie odwróciłam wzrok w miejsce, skąd otrzymałam książkę. Nikogo nie było! Mogłabym przyrzec, że to był on, że to był mój ukochany Aaron! Widziałam tam jego czarne oczy, brązowe włosy sięgające niemalże łokci, szereg białych zębów układających się w szeroki uśmiech, jego dołeczki i wiecznie zarumienione policzki. Na głowie miał czarny kapelusik, jego koszulka była biała z czarnym nadrukiem anielskich skrzydeł. Był taki uroczy, taki piękny-młody bóg. Zaczęłam płakać, wywoływać jego imię, mój głos drżał, a ja czułam, jak tracę władzę nad własnym ciałem. Zemdlałam.
Gdy się ocknęłam, leżałam na łóżku przykryta po szyję kołdrą. Książki były poskładane na dwóch kupkach i równo ułożone na biurku. Próbowałam usiąść, lecz coś albo ktoś nie pozwoliło mi na to. Gwałtownie przydusiło mnie do materaca i okryło. Nie widziałam obok siebie nikogo, ale jakaś ogromna siła przytrzymywała mnie w łóżku. Zszokowana nie byłam w stanie nic zrobić. W swojej głowie słyszałam delikatny szept, który nie kazał mi wstawać. Przestałam się opierać, dziwny nacisk również ustąpił. Ciepły głos w mojej głowie manipulował moim ciałem. Nakazywał zasnąć, więc zasnęłam.
Budząc się, przetarłam oczy. Przypominałam sobie to dziwne zdarzenie. Wiedziałam, że to nie był sen. Wstałam i podeszłam do biurka, gdzie czekały na mnie gotowe prace domowe i szczegółowe notatki. Nie wiedziałam, co się stało i kto to wszystko za mnie zrobił? Czułam na sobie dziwny zapach. Nie, nie był dziwny, był kojący, wydawał się taki bezpieczny. Był to zapach mężczyzny. Mężczyzny, w którego ramionach zatraciłabym się bez namysłu. Mojego mężczyzny.

W tytule będę używała skrótu od całego tytułu opowiadania: The Fourth Archangel = TFA. Za skrótem, po dwukropku będę umieszczać tytuły "odcinków".

8189 wyświetleń
55 tekstów
4 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!