Menu
Gildia Pióra na Patronite

PLISZKA I WRZEŚNIOWY KWIAT POMIDORA

fyrfle

fyrfle

Wrześniowym popołudniem pliszka leniuchowała na swojej ulubionej gałęzi świerka srebrnego i z nudów przyglądała się sprzeczce dwóch cukrówek na nieco niższej gałęzi. Poszło jak zwykle o płeć piękną. Cukrówki łupiły się po głowach w najlepsze, aż puch i łupież tryskał, że wiatr nie był przygotowany, aby je zwiewać, więc w krótkim czasie zrobiło się mglisto w miejscu kotełmaniny. Niestety w końcu wiatr powiał od spodu i cukrówek odpady poleciały na pliszkę. Nie bardzo chcąc, ale poderwała się do lotu i musiała poszukać sobie innego miejsca do nic nierobienia. Pomyślała krążąc bez celu w przestrzeni ogrodu, że przycupnie na chwilę na którymś ze słoneczników i przekąsi trochę ziaren. Ale wcześniej postanowiła przyjrzeć się kwiatom i ocenić jakie postępy poczyniły w kwitnieniu. Interesowały ją zwłaszcza żywotniki i astry bylinowe. Przysiadła na jednym ze słoneczników na rabacie warzywnej i stwierdziła, że żywotniki już się zaróżowiły na sąsiedniej rabacie kwiatów i ich kwiatostany oblega dziesiątki rozochoconych możliwościami pszczół. Kępy michałków też już rozpoczęły kwitnienie i miały po kilkanaście kwiatów z wieluset pąków czekających na swoje chwile emanowania pięknem, choćby ogrodnikom. Czekały cierpliwie i wkrótce będą fotogeniczne oraz bardzo bardzo smaczne. Zobaczyła też, że słonecznik obok jest jeszcze w ogóle nie rozkwitnięty. Ani główny pąk na głównym pędzie, ani kilkadziesiąt pomniejszych na błędach bocznych wyrosłych z okolic poszczególnych pięter liści. Mogą nie zdążyć, pomyślała.

Na tym słoneczniku wiele ziaren było pustych lub jeszcze miękkich, co pliszkę bardzo sumitowało, więc postanowiła przenieść się na inny. Pomyślała, aby polecieć pod ścianę domu ogrodników, gdzie rosły rudo i brązowo kwitnące słoneczniki, których ziarna w głównych głowach już jakiś czas temu dojrzały, więc są już pyszne. Przysiadła na jednym z tych słoneczników, ale nim się zebrała do jedzenia, to wysłuchała się w rozmowę państwa ogrodników, którzy siedzieli w wiklinowych fotelach delektując się popołudniową kawą.

- Lód, to niebo w gębie kochanie, czy niebo z gęby? - spytała się śmiejąc pani ogrodnikowa.
- Myślę kochana, że idealnym jest gdy jedno i drugie występują jednocześnie - odpowiedział pan ogrodnik zanosząc się śmiechem, że pliszka zauważyła, że nawet zrobił ten dialog wrażenie na cukrówkach, które wreszcie przestały się naparzać i też pogrążyły się w tubalnym śmiechu. Pliszkę też bolały trzewia od gromkiego rechotu. Zdawało jej się nawet, że krzaki pomidorów drżały ze śmiechu. Pozwoli napad śmiechu ją minął i zatrzymała właśnie wzrok na jednym z krzaków pomidorów. Był bardzo wysoki. Miał już ponad dwa metry. Na najniższych piętrach miał czerwone pomidory. Na wyższych rumieniły się. Na kolejnych były zielone i mniejsze. I był ten kwiat na najwyższym z pięter.

- Ty to jakbyś już pięknym nie był, to owoców nie zdążysz wydać. Za późno się bracie wziąłeś do życia - bez namysłu palnęła pliszka.

297 745 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
  • 17 September 2020, 23:28

    A jakby go... pod folię, albo przesadzić i zabrać do domu? :)
    Pozdrawiam. :)