SEZON OGÓRKOWY XXXVIII
Wracam do tematu wypoczynku wakacyjnego, poznawania kraju, a raczej w moim przypadku utrwalania pewnych miejsc. Dla mnie miejscem powrotów jest Moszna. Na dokładne zwiedzenie Polski się nie zanosi, dlatego mam 2-3 miejsca gdzie warto wrócić i jak mawiał Edward Stachura nałapać się poezji.
Idziemy dalej lasem. Czasem z jednej strony jest przeuroczy las, a z drugiej cudowny łan zboża. I znowu las. Gałęzie smagają włosy, policzki, plecy. Ostrężyny drapią kolana, pokrzywy parzą kostki, by zaraz utonąć w woni czarnych bzów. One nawet nie kwitnąc emanują szczególnym zapachem.
Chwilę później natrafiamy na suszącą się trawę na wielohektarowej łące. Który to już pokos? Zaraz znów gąszcz lasu i cudna perspektywa zieleni i gdzieś na końcu jasność, jak latarni morskiej błysk. Nie śpieszymy się. Czemu się nie zatrzymać i nie cieszyć pniem starego dębu pokonanego przez wilgoć, grzyby i wichurę. Napotkanymi grzybami, czy nie dać się zauroczyć cudności przydrożnego kwiatu.
Nie ma już dziewiętnastowiecznych buków i daglezji. Na jednym z tych drzew była kapliczka. Na tym drzewie skończył się sakrament i prawdziwa miłość, która miała szansę zastąpić cierpienie sakramentalne. Leczyła, czy tam koiła tutaj ból fizyczny i psychiczny małżeństwa. Tu spotkała prawdziwą połówkę swoją, miłość. Stanęła na rozdrożu. Poinformowała o swoim szczęściu rodzinę. No co ty Mamo!!! A co ludzie powiedzą! Pomyśl o nas! Jak my się ludziom pokażemy! On potem jeszcze po wielokoroć tu przyjeżdżał. Sam wykonał i przymocował Matkę Boską. Wierzył, że kiedyś będą wreszcie razem, jeśli prawdą jest, że Bóg jest Miłością.
Autor