Menu
Gildia Pióra na Patronite

Znieczulica

Lunae Umbram

Lunae Umbram

Wracałam ze szkoły i zdarzyło się właśnie to. Nie spodziewałam się, że w drodze z wigilii klasowej może przytrafić mi się coś takiego, lecz właśnie po wyjściu z tego budynku spotkałam kogoś, przez kogo utwierdziłam się w wierze, że świat, w którym przyszło nam żyć, nigdy nie był kolorowy.

To był piękny, zimowy dzień, postanowiłam więc przed powrotem do domu zajść do pobliskiego Parku Róż. Po niebie toczyły się leniwie białe obłoki, sunąc przez błękit, szarpane wiatrem. Sam park wyglądał bajecznie. Odśnieżone drogi przybrały ciemną barwę, mocno kontrastującą ze śniegiem, który spadł zeszłej nocy i wtedy pysznił się na trawnikach i koronach drzew nieskazitelną bielą. Staw, wokół którego chodzili ludzie, zamarzł, tworząc taflę lodu mogącą posłużyć za lustro. Przez korony najwyższych drzew przebijało się zachodzące słońce, które powoli barwiło niebo na różne odcienie pomarańczowego, czerwonego i granatowego. Można by rzec - istna sielanka. Przechadzałam się naokoło stawu oraz pięknej, zamarzniętej wysepki na jego środku, mijając głównie osoby starsze lub dzieci, rzucające się śnieżkami i tarzające w śniegu.

Uniosłam głowę, uśmiechając się w stronę słońca i zamykając na moment oczy. Gdy je otworzyłam, zobaczyłam na ławce jakiegoś mężczyznę. W pierwszej chwili pomyślałam, że ten człowiek jest pijany, jak zapewne większość osób, które go mijały, jednak moją kolejną myślą było pytanie: “Czy wszystko z nim w porządku?”.

Zbliżyłam się do niego, obserwując. Miał na sobie jedynie cienki, pobrudzony, granatowy sweter, ciemne spodnie i zniszczone adidasy. Jego kruczoczarne włosy oraz brodę przyprószyła siwizna. Na wpół leżał na ławce. Wyglądał jakby spał, jednak mi coś nie pasowało w tym widoku. Podeszłam jeszcze bliżej i lekko się nad nim nachyliłam.

- Zostaw go, kobieto, nie widzisz, że jest pijany? - usłyszałam chwilę przed tym, jak poczułam na ramieniu czyjąś dłoń.

- Proszę mnie puścić - mruknęłam, nim wyrwałam się z żelaznego uścisku chłopaka w mniej-więcej moim wieku.

Pochyliłam się nad mężczyzną na ławce i zaczęłam do niego mówić, pytać, czy wszystko w porządku i czy mnie słyszy. Nie dostawałam odpowiedzi. Czułam, jak przyspiesza mi serce. Strach i stres przejmowały nad nim kontrolę. Chwyciłam bruneta za ramię i potrząsnęłam nim. Gdy nie otrzymałam odpowiedzi, palcami poszukałam na jego szyi pulsu.

Nie znalazłam takowego.

Spanikowana w pierwszej chwili nie wiedziałam, co robić. Rozejrzałam się bezradnie, a kiedy zauważyłam, że chłopak, który próbował mnie od mężczyzny odciągnąć, wciąż stoi i przygląda mi się, otrzeźwiałam i krzyknęłam do niego:

- Dzwoń na pogotowie!

Nie zwracając już na niego uwagi, ułożyłam bruneta na ziemi i rozpoczęłam gwałtownie resuscytację. Do oczu napłynęły mi łzy, a czas jakby stanął w miejscu. Wciąż nie oddychał, jego serce stało w miejscu. Ja jednak nie rezygnowałam. Nie liczyło się dla mnie nic oprócz życia tego nieznanego mi człowieka. Powtarzałam ciągle w głowie: “trzydzieści uciśnięć, dwa wdechy, trzydzieści uciśnięć, dwa wdechy”, czując buzującą w żyłach adrenalinę. Ledwo zarejestrowałam fakt, że na jego sweter kapią moje łzy.

Nagle ktoś mnie odepchnął. Wydałam z siebie nieartykułowany krzyk i upadłam na ziemię. W pierwszej chwili chciałam się zerwać i próbować ratować mężczyznę dalej, ale ktoś mnie zatrzymał. Wtedy dotarło do mnie, że to sanitariusze pogotowia. Rozejrzałam się. Naokoło zebrał się tłumek ludzi, a przytrzymywał mnie chłopak, który wcześniej chciał mnie odciągnąć od mężczyzny. Zacisnęłam palce na jego kurtce i wpatrywałam się, jak dwaj mężczyźni próbują uratować nieznanego mi pana. Kiedy jeden z nich spojrzał na drugiego i pokiwał przecząco głową, moim ciałem wstrząsnął potężny szloch, który po chwili wydostał się spomiędzy moich ust. Ktoś otoczył mnie ramionami, ale dla mnie to się nie liczyło. Mężczyzna nie żył.

Do dziś pamiętam, jak wyglądał. Wszystko w mojej głowie jest tak wyraźne, jakby zdarzyło się dzień wcześniej, mimo że minęło od tego wydarzenia już ponad dwa lata. Wciąż czuję niewyobrażalną złość na ludzi, którzy go minęli bez zainteresowania. Nie ma dnia, w którym nie próbowałabym zrozumieć, jak to jest możliwe, żeby człowiek był dla drugiego człowieka tak nieczuły, niewrażliwy. Męczy mnie to w każdym koszmarze.

1843 wyświetlenia
42 teksty
1 obserwujący
  • Lunae Umbram

    22 December 2015, 20:44

    Rosa Negra - cóż mogę powiedzieć? Pozostaje mi jedynie zgodzić się z Twoimi słowami.

  • Lunae Umbram

    21 December 2015, 20:00

    Knieja - nie mnie, ale tak, wydarzyło się naprawdę... przerażające, nieprawdaż? Jak niewiele jest w człowieku człowieka dla drugiej osoby...