Wolnym krokiem przemierza jeszcze mokre od deszczu ulice. To jej miejsce. Tu nic nie musi udowadniać, czy udawać, grać i fałszować, obłuda nie ma tu wstępu.
Każdy swój krok stawia uważnie, mimo iż drogę tę zna już na pamięć. Wie, że ten świat w mgnieniu oka może rozpaść się na kawałeczki - więc nie mruga za wiele. Chłonie wszystko co wokół każdym zmysłem. Co dzień przewija się przed nią ten sam obraz, choć zawsze tak inny od poprzednich. W tych chwilach, jedynych, wyjątkowych, tylko dla niej stworzonych czuje, iż w swej bezsilności może wszystko. Wiatr, jak dobry duch, otula ją chłodem nocy i już wie że żyje, że żyć musi... I gdy tylko spogląda w górę, na niebo obsypane gwiazdami, a wzrok utkwi w rysie przecinającej nieskazitelny granat, bezgłośnie błaga...
Czemu ostatnie ? Nie lubię krótkich tekstów, a jednak ten mnie zaciekawił ;) Bez wątpienia masz tą "lekkość" w pisaniu. Z niecierpliwością czekam na więcej ;)