Menu
Gildia Pióra na Patronite

...

żonaDemona

żonaDemona

-Witaj.-Powiedziałam lekko, gdy go tylko ujrzałam. Jak zwykle jego miękkie pełne blasku spojrzenie nie pozwalało mi się skupić na niczym innym niż na tych piekielnie czekoladowych oczach. Nic nie powiedział tylko się uśmiechnął na powitanie zaraz, po czym znów przywarł tą zamyśloną minę i wpatrywał się w jeden punk na ścianie. Usiadłam na ziemi opierając się o regał. W tym mrocznym i zimnym pomieszczeniu poczułam niewyjaśnione ciepło. Ciepło, które z pewnością pochodziło od drugiego człowieka. Otaczało mnie mnóstwo starych regałów poustawianych bardzo chaotycznie. Prawie każdy były przepełniony starymi książkami. Mała sofa stała odsunięta od ściany i całkowicie zasłaniała okno, przez co padał na nią cień. Cały pokój dopełniał przeraźliwy pomrok, kurz i jeszcze więcej kurzu aha i jeszcze brudna podłoga, na, której właśnie siedziałam w bialutkiej sukience. Bose stopy dotykały zimnych desek, niekiedy niektóre skrzypiały. Na paznokciach miałam, krwisto czerwony odcień lakieru taki sam jak szminka na ustach. Włosy swobodnie spadały na ramiona. Były „efektownie poczochrane” jak my na to zawsze mówiliśmy. Nie mogłam tak siedzieć. Wstałam i zaczęłam iść. Wolnym krokiem szłam przez regały dotykając opuszkami palców każdy z osobna. Ta głucha cisza obijała się o każdą książkę. Stanęłam przy jednym regale i moją uwagę przykuła siwa okładka z czarnym tytułem, który był ledwie widoczny. Mogłam z niego przeczytać zaledwie cztery literki. Książka była jak każda inna, ale coś skłoniło mnie żeby akurat tą wziąć do ręki. Otworzyłam i pierwsze, co wpadło mi w oko to był ten fragment. „— Kochasz mnie, więc mnie zabijasz?— Kocham cię i to mnie zabija.”
-Uwielbiam ten fragment.- Powiedział stojąc tuż za mną. Tak cholernie się przestraszyłam tego głosu, oddechu, bicia serca. Starałam się opanować, udać całkowicie ustabilizowaną.
-Tak owszem, coś w tym jest.- Odpowiedziałam stanowczo, bez żadnej nutki skrępowania czy zawahania. Uśmiechnęłam się i z największą gracją odwróciłam się i szłam. Delikatnie i tak lekko, jakbym miała zaraz odlecieć. Jak tylko odeszłam za dwa kolejne regały usłyszałam jego kroki. Coraz bardziej się zbliżał a ja coraz szybciej zaczęłam iść. Szedł spokojnie. Coraz szybciej. Zaglądał przez szczeliny, gdy mnie tylko zgubił. Delikatnie biegłam a sukienka falowała, włosy gładko leciały do tyłu. Odwracałam się i zatrzymywałam, gdy go tylko gubiłam. Ustało echo jego kroków. Nie wiedziałam gdzie jest. Zatrzymałam się i oparłam o regał opierając łokcie na udach i głowę na dłoniach. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tym nastrojem. Bardzo przywykło mi to miejsce i wpadło do gustu. Znowu! Znowu usłyszałam kroki. Tym razem nie zamierzałam się ruszać. Nie zwracałam na nic uwagi i rozkoszowałam się chwilą. Coraz głośniej i wyraźniej było je słychać. Co wprawiało mnie w coraz większe podniecenie. Czułam już, że jest przy mnie. Usiadłam na ziemi, gdy on podał mi rękę. Staliśmy przy sobie bez słów, kolejny raz, tak, blisko, że słyszałam jak głośne są jego myśli. Czekoladowe oczy wprowadziły mnie w obłęd a nasze wargi prawie się już dotykały. Nie wiem, może się stykały, nie jestem pewna. Tak cholernie chciałam by tak był przy mnie cały czas. Tak cholernie chciałam, żeby to trwało i trwało. Żeby tylko nie odejść i zapomnieć jak pachnie jego podkoszulek i jak miękkie ma spojrzenie. Jak nieziemsko czuły ma dotyk i jak bezdusznie może o mnie zapomnieć kolejnego dnia…

38 wyświetleń
2 teksty
1 obserwujący
  • żonaDemona

    25 August 2010, 23:03

    cholera, już zmieniłam. ;)

  • 25 August 2010, 22:59

    ważne - pokÓj :) w ósmej linijce tekstu..
    i kilka interpunkcyjnych błędow, ale to mało ważne... ;)

    ładne...