Menu
Gildia Pióra na Patronite

marzyciel

NaDzieJa_19

NaDzieJa_19

"Wiecie, jak to jest. Niekiedy spotykacie kogoś wspaniałego, ale to trwa tylko chwilę. Może w czasie wakacji, w pociągu, nawet w kolejce do autobusu. Ociera się o wasze życie na krótki moment, lecz w bardzo specjalny sposób. I zamiast zalewać się łzami, że nie może zostać dłużej, że nie możecie się lepiej poznać, czyż nie lepiej cieszyć się, że w ogóle się zjawił?"

Marian Keyes

Bywa, że wpatrując się w klawisze klawiatury, zamiast naciskać na nie, wylewając potok słów, czujesz coś imitującego całkowitą pustkę. Poszczególne litery i złożone zdania wydają się być swoistą barierą dla przekazania tego, co chce się powiedzieć, zaczynają być czymś niewystarczającym. A uczucia ciążą, spadając do głębi, skąd coraz trudniej po nie sięgnąć. Uciekasz w milczenie, które, pomimo bierności, nie jest wygodne. Uwiera, wbijając się niewidzialnym ostrzem sztyletu w coś, co układałeś przez długi okres czasu. Twoje niewypowiedziane słowa zostają zburzone przez milczenie. Wtedy pustka nie jest już imitacją. Staje się rzeczywistością.

Rytmiczne uderzanie palcami o blat stołu tworzyło coś przypominającego dobrze znane dźwięki. Odgłos uderzeń obudził wspomnienia melodii, która drzemiąc przez długi czas w duszy otrzymała jakby pozwolenie na ponowne wejście w szarość codziennego dnia. Jesień z muzyką wydawała się być o wiele łatwiejsza do zniesienia. Uspokajała, gdy było trzeba pobudzała do życia. Jednak ta, ożywiająca wspomnienia, rozjątrzała tylko zmysły, beznamiętnie wołające o kojący powrót minionych chwil. Stukające o blat palce ucichły, opadły na stół, z poczuciem bezradności. Przypominająca przeszłość melodia nie zabierze z powrotem w dawne czasy. I tak nagle okazuje się, że to nie ty sam komponujesz muzykę do swego życia, nie ty panujesz nad pamięcią i możliwością przywołania przeszłości, lecz inni poprzez wymówienie słów, o których ważności nawet nie mają pojęcia. Zacisnęłam niespokojne dłonie, zamknęłam oczy, w milczeniu oczekując, aż okalająca przeszłość jeszcze raz ukaże mi się w dawnej postaci.
Czuję, jak usta wykrzywiają się w grymas przypominający uśmiech, jest maj. Jestem młodsza o kilka rozczarowań, swój czas oddaje pisaniu wierszy i próbom przypomnienia sobie koloru jego oczu. Nie wiem, jakie tęczówki mają aniołowie, być może nie posiadają ich w ogóle, jego jednak, bez względu na kolor, idealnie wkomponowałyby się w obraz tych świętych istot. Jest zupełnie tak, jak wtedy. Pokój pachnie cynamonem i oregano, oczami próbuję przezwyciężyć panującą w nim ciemność. Leżę na dywanie pośród stosu zgniecionych kartek, obrazujących me nieudolne próby pisania. Niekiedy odrywam się lekko od podłogi, wpatruję w niego, sądząc, że nieme spojrzenie obudzi drzemiącą we mnie inspirację. On jak zwykle krąży po pokoju, co i raz dotykając jakiejś z moich rzeczy, zupełnie, jakby swój dotyk położyć chciał na mój. Tymczasem ostatni liść z bambusa szczęścia opadł na ziemię. Mówię mu o tym, sądząc, że wypowie typowe dla siebie "tak, jest nędznie", mając na uwadze, że teraz już na pewno nic nie będzie ingerowało w moje życie.
-Nie bądź głupia. Kwiaty potrzebują wody. Zaopiekuj się nimi, może odpłacą ci się tym samym.
Na wspomnienie jego rady, kąciki mych warg delikatnie się unoszą, na chwilę wracam do teraźniejszości. Dawne słowa, kiedyś wywołujące irytację, teraz pobudzają bardziej, niż wszystkie znane myśli i aforyzmy, dziś, gdy od dzielącej mnie od nich odległości nie da pokonać się w żaden racjonalny sposób.
Dłonie samoczynnie zaciskają się mocniej, w wyobraźni piętrzą się przede mną dobrze znane ulice. Widzę go, stoi w głębi bramy, paląc papierosa. Obserwuje mijających ludzi, domyślam się, że rozpoczął swoją ulubioną grę, polegającą na zgadywaniu uczuć kłębiących się w ludziach poprzez wyrazy ich twarzy. Gdy podchodzę do niego, wyciągając mu z ust papierosa, zaczyna swój ironiczny wywód na temat mojego samopoczucia:
- Nie jesteś dziś zbyt wesoła. Stoisz tu aż dwie minuty, a ani razu się jeszcze nie uśmiechnęłaś. Śmie przypuszczać, że czytałaś Poświatowską, a wiatr wieje dziś z nie tej strony, która lubisz. Poza tym... Włosy, tak, twoje włosy. Mamy wilgotne powietrze, nienawidzisz, gdy te niesforne kosmyki zaczynają się kręcić. Czyż nie mam racji? - Zwykł pytać ze zwycięskim uśmiechem.
Zazwyczaj spuszczałam głowę, kręcąc nią przecząco. Zupełnie niepotrzebnie. On wiedział, że Poświatowska, że wiatr, że włosy...
Słowa zaczynają się ulatniać, jesteśmy teraz w jakimś parku, leżymy na trawie. Ja nieudolnie śpiewam jego ulubione piosenki, on wyszukuje na niebie nowych odcieni błękitu, wymyślając dla nich całkiem irracjonalne nazwy. Stajemy się atrakcją dla przechodniów, jedynie dzieci uśmiechają się do nas promiennie, jakby doskonale rozumiały ulotność i niezwykłość takich chwil. Wstał, otrzepując z siebie trawę wprost na moje włosy, uśmiechnął się i rzekł:
- Żyj chwilą.
Leżę teraz sama, trzymając w ręku kartkę z nazwami nowych odcieni koloru nieba. Czytam, powstrzymując histeryczny śmiech: ładny błękit, całkiem ładny błękit, brzydki błękit, dziwny błękit... Znów czuję na sobie wzrok przechodniów.

Otwieram oczy, dłonie nadal splatają się, jakby próbowały wycisnąć z przeszłości jeszcze choć jeden, urwany fragment tej opowieści. Jego słowa skończyły się jak produkt, po który w każdej chwili można wyskoczyć do sklepu. Rzeczywistość okazuje się jednak być bardziej okrutna - nie można kupić czegoś, co nie ma ceny. Palce ponownie zaczynają uderzać o stół, tym razem nerwowo, próbując wyładować w ten sposób całe napięcie wywołane swoistą podróżą z "kiedyś" do "dziś". Z dworu słychać odgłos karetki, deszcz pada od trzech godzin, ludzie wciąż biegają po ulicach, próbując dogonić coś, co uparcie nie chce przy nich zostać, deszcz pada nadal...
Przecież żyję chwilą, tak jak kazał. Tylko tą z przeszłości.

4770 wyświetleń
82 teksty
0 obserwujących
  • 26 February 2010, 23:33

    Musiałam wrócić do tego opowiadania ze względu na ciekawość, jaką wzbudziłaś.
    1. Żadnego rażącego błędu w treści. A to rzadkość tutaj.
    2. Trochę przetarty temat, ale ujęty całkiem, całkiem ciekawie.

  • Spero

    25 February 2010, 20:25

    Jejku!
    Niesamowite, piękne, wzruszające, zapierające dech w piersiach...

    Zakochałam się!