Menu
Gildia Pióra na Patronite

Szarość cz. 2

Jago

Jago

Widzę kogoś, spomiędzy blasku wyłania się męska sylwetka. Z każdym jego krokiem dochodzą barwy, kolory-wyłania się powoli z mgły.

Jest blisko i uśmiecha się do mnie uwodzicielsko
-będę Twoim przewodnikiem-waha się jedną małą chwilkę- mów mi Sirius
-To Twoje prawdziwe imię?-pytam przenosząc ciężar ciała na lewą nogę
-to imię nadano gwieździe na moją cześć. Jedyne co pamiętam to to, że ocknąłem się na pustkowiu w kraterze pełnym niebieskich kwiatów i niebieskiego szkła.
Nachyla się do mnie i szepce mi na ucho-mówią, że to ja byłem tą gwiazdą jeszcze zanim pojawiła się jasność.
-czym jest jasność-pytam ciekawa
to długa historia mówi cicho, postaram Ci się ją opowiedzieć ale chodźmy już, chyba nie zamierzasz tu tak stać.
Złapał mnie za rękaw zanim zdążyłam się zorientować co się dzieje.
-nie mam zamiaru- szczęśliwa podążyłam za nim.

Szliśmy jakąś godzinę ale nie jestem pewna, straciłam rachubę czasu. Cały czas kierowaliśmy się w górę aż kolorowa mgła opadła.
i staliśmy na szczycie pagórku patrząc na zniewalający widok.
za nami były kolorowe chmury. Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Nie mogłam wyjść z zachwytu patrząc za siebie ale gdy spojrzałam
na to co jest przede mną oniemiałam. Sirius stał obok mnie i spoglądał w ta samą stronę.
Nieprzerwanie mówił. Dowiedziałam się już, że w tym świecie nie ma czegoś takiego jak noc, a w każdym bądź razie
już nie ma. Zamiast nocy przez parę godzin wszystko przykrywa kolorowa mgła. Gwiazdy widać jedynie za dnia. Niebo wciąż zmienia kolor.
Patrząc przed siebie widziałam zielone trawy, w niektórych miejscach miały czerwone przebarwienia, Jarzące się kwiaty z ciemnymi pnączami
które obiegały coś na wzór drzew.
-Nie zanudzam Cię-zapytał widząc, że od dłuższego czasu patrzę gdzieś w dal
-nie po prostu wciąż nie wiem jak to się stało, jak doszło do tego... -nie mogłam z siebie nic wydusić, nie potrafiłam wyjść z
podziwu, cieszyć się tym wszystkim jednak największy problem sprawiały pytania w mojej głowie

Uśmiechnął się łobuzersko i spojrzał mi głęboko w oczy.
Widziałam w nich smutek
Odwrócił szybko wzrok kiedy zorientował się, że się mu przyglądam
-Jesteś tu sam?
-Tak, ale był tu także lud Jamari który opiekował się mną kiedy się tu znalazłem-mówił powoli i spokojnie
-Skąd wiedziałeś, że się zjawię?
-Parę dni temu ktoś wyrył datę, miejsce i Twoje imię na drzewie pod którym spałem
-Czuję się tak jakby cały czas otaczała mnie tajemnica, mój umysł nie potrafi przyjąć do siebie tego świata
-A czujesz go?-zapytał nie patrząc na mnie, ale i tak widziałam jeszcze przed sobą jego szare wyraziste oczy
-nie mam pojęcia co czuć
Wyciągnął rękę czekając aż podam mu swoją. Położyłam niepewnie swoją dłoń i poczułam ciepło jego dotyku. To z pewnością nie mogło być
nieprawdziwe. Stał bokiem ale i tak widziałam, że szeroko się uśmiecha.

Spojrzałam w górę na błękitne księżyce i poczułam na swoim nosie deszcz. Zaczęłam się głośno śmiać. Widocznie w tym nierealnym
świecie ktoś zaprojektował pogodą.
Pobiegliśmy pod coś co nazwał Treworem i tak czekaliśmy aż przestanie padać. Trewor był drzewem tyle iż naprawdę nietypowym

-Gdy pobędziesz tu jakiś czas przywykniesz, to wszystko jest naprawdę monotonne. Podwinął rękawy koszuli i oparł się o pień. Siedziałam tuz przed nim.
-Jestem strasznie zmęczona-pożaliłam się
-nic dziwnego- Twoja podróż trwała jakieś 17 godzin.
-niemożliwe, przecież czułam tylko upływ paru chwil
-nie raz patrzyłem jak przybywają z innych wymiarów a następnie na nie wracają, zostałem tu sam, mnie żaden portal nie chciał
transportować, włóczę się tak już od paru dni. Naprawdę się cieszę, że cię spotkałem. Nie mam rodziny. Nie mam nikogo bliskiego
a jeśli był ktoś taki to porzucił mnie rok temu na tej planecie. Ty jeśli już postanowisz się stąd wyrwać będziesz musiała najpierw
znaleźć jakiś portal.
Przytaknęłam choć nie miałam na razie zamiaru opuszczać tego miejsca. Dziwne bo czułam także, że nie mogę opuścić Siriusa.
Spojrzałam na jego przedramiona, były całe pokryte bliznami
-Co ci się stało w ręce?
-Te blizny mam od czasu jak się tu znalazłem. Kiedy mnie znaleźli byłem krytycznym stanie. Miałem silny krwotok wewnętrzny, moje ręce były połamane, do tego same rozcięcia
Cieszy mnie, że ludzie którzy odwiedzają to miejsce doskonale znają się na medycynie. To co widzisz to jedynie pozostałości po ranach które długimi nocami goiły się

Słuchałam jak zaklęta jego słów, nie było w nim ani odrobiny kłamstwa. Dopiero teraz uwierzyłam w miejsce w którym się znalazłam.
Zmęczona położyłam się kiedy skończył mówić i odpoczywałam aż w końcu zasnęłam.

Obudził mnie cichy szum szybko wstałam i przeraziłam się
Nic nie widziałam. Swoją dłoń zobaczyłam dopiero kiedy podstawiłam ją pod samą twarz.
-Sirius!- przestraszona zawołałam ale ledwo co słyszałam własny głos.
Po chwili doszłam do siebie i stwierdziłam, że nie powinnam tak panikować, Przecież to tylko mgła. Zaczęłam szukać konara. Po niedługim czasie chodzenia w różnych kierunkach
wpadłam na niego mocno uderzając się w głowę,
schyliłam się i próbując namacać na ziemi jakiś ślad Siriusa. W końcu złapałam za jego nogawkę i odnalazłam tułów.
Przyjrzałam mu się z bliska i zobaczyłam że głęboko śpi.
Spokojnie położyłam się obok niego i obiecałam sobie, że nie będę już tak panikować.
Po jakimś czasie nadszedł sen.

3437 wyświetleń
51 tekstów
1 obserwujący
  • Sheldonia

    17 November 2011, 10:19

    Zgadzam się z Dominikiem. Popoprawiaj błędy, bo opowiadanie jest całkiem dobre. Generalnie nie lubię takiej tematyki, jednak Twój tekst jest wyjątkiem:) Pozdrawiam.

  • Archangel_Marco

    16 November 2011, 20:01

    Ciekawie wymyślony świat, pomysłowy. Niestety, stylistycznie mnóstwo błędów! A to obniża ocenę końcową.