Menu
Gildia Pióra na Patronite

Chyba jestem...

CzerwonaJakKrew

CzerwonaJakKrew

Weszła do swojego pokoju razem ze swoją przyjaciółką. Tą, która jest przy niej zawsze, tą która pociesza, tą która zwyczajnie jest... Usiadły razem na podłodze z gorącą czekoladą z dużą ilością bitej śmietany w dłoniach i połową blachy czekoladowego ciasta. Podobno słodycze to najlepsze antidotum na smutek. Zazwyczaj oglądały razem Love story i zanosiły się płaczem przez pół nocy, ale dzisiaj Amelia potrzebowała rozmowy. Zwykłej rozmowy z jej ukochaną przyjaciółką.

-Wiesz... Może to zabrzmi banalnie, ale zawsze przegrywam, zawsze myślę,, że to ta jedyna szansa, zawsze myślę, że tym razem będzie dobrze. Tracę głowę, poświęcam się, a nic mi nigdy nie wychodzi. - popatrzyła na przyjaciółkę. - Śmiejesz się...
-Ja? Śmieję?
-Oczywiście, że się ze mnie naśmiewasz. - obruszyła się Amelia.
-Śmieję się, bo dobrze wiesz, że wszystko ci zawsze wychodzi, że jesteś tą idealną, piękną Amelią. Że jesteś wspaniałym człowiekiem, dziewczyną z ambicjami, skazaną na sukces.
-Nieprawda... - załkała. - Wiesz, że to nieprawda. Wiesz, jak bardzo chciałam to wygrać, wiesz, jaka to byłaby szansa dla mnie. Wiesz, że wtedy miałabym przyszłość. A teraz? Mieszkam w tej mieścinie zabitej dechami, jestem bez perspektyw. Chodzę do tej szkoły, skazana na podporządkowywanie się zaborczej kobiecie, z tymi ludźmi bez pomysłów, bez kreatywności.
-Kreatywności? Błagam cię... Przecież wiesz, że w żadnej szkole nie będziesz miała klasy pełnej artystów z tysiącem pomysłów na sekundę. Przecież wiesz, że za trzy lata będziesz już w Londynie.
-W Londynie... Tak, Lauro, masz wspaniałe plany co do mojej osoby. Lepiej powiedz, co TY chciałabyś robić w życiu.
-Ja? Ja? Ja naprawdę nie wiem, co chciałabym robić w życiu. Wiem jedno... Chcę być szczęśliwa. - spojrzała na przyjaciółkę, przez jej twarz przebiegł cień zdziwienia. - Tak, szczęśliwa. Spełniona, kochana i szczęśliwa. Oczywiście, ze chciałabym być zdolniejsza, z szopą rudych, kręconych włosów, śnieżnobiałą cerą, dużymi zielonymi oczami, długimi nogami, z szeregiem sukcesów towarzyskich i naukowych na koncie, ciągle uśmiechnięta i pełna optymizmu. Chciałabym... Ale wiesz przecież, że nigdy tego nie będę miała, bo jestem korpulentną brunetką pełną pretensji do świata, wahaniami nastrojów i ewentualnym talentem do sprowadzania na siebie kłopotów. I wiesz, jak często marudzę, użalam się nad swoim ciężkim życiem, narzekam na szkołę, na brak pomysłów i weny twórczej, ale jestem szczęśliwa... I taka chcę być do końca życia. Nieważne, czy z tysiącem ran na sercu, czy setkiem blizn na duszy. Nieważne, bo wiem, że kiedyś będzie lepiej, nieważne, bo łzy uschną, nieważne, bo mam jeszcze wieczność przed sobą, nieważne, bo mam jeszcze tylko kilka dni, czy może tysiące. Nieważne, bo kocham, bo mam rodzinę, bo budzę się każdego dnia pełna pesymizmu, w podłym nastroju, bo ciągle jeszcze pamiętam jego uśmiech i to, że nie byłam wystarczająco blisko, gdy życie przeciekało mu przez palce, i z uczuciem, że nigdy nie był wystarczająco szczęśliwy. Ale wiesz? Chyba tak miało być, Amelio... I gdy do mojego pokoju wchodzi mama i budzi mnie z uśmiechem na ustach, i gdy słyszę zza drzwi kłótnie moich sióstr, i gdy tata mija mnie w pośpiechu, by zdążyć do pracy, jestem wdzięczna. Wdzięczna za to, że mam ich teraz, a jego miałam tylko przez chwilę. Wdzięczna, że będę znowu w okropnym humorze, że pół szkoły nie będzie składać pokłonów na moją cześć, i że nigdy nie będę rudowłosą pięknością, i że po południu pójdę zapalić pięćset czterdziestą ósmą świeczkę i przytulę się do zimnej płyty jego grobu, po czym zwrócę oczu ku niebu, otrę łzę spływającą po pustych i smutnych dolinach mojej twarzy, by po chwili pobiec do domu i ugotować obiad mojej rodzinie. I wiesz? Jestem szczęśliwa... I taka będę.. Nic nie stoi na przeszkodzie, nic mi nigdy nie zagrodzi drogi i nic mi nie odbierze radości.
Nagle przerwałam. Spojrzałam na Amelię. Płakała... Po jej idealnej śnieżnobiałej twarzy spływały tysiące łez. Nagle otworzyła swe bordowe usta i wyszeptała:
-Lauro, dziękuję. Za to, że, że...
Laura podeszła do niej i otuliła przyjaciółkę ramieniem.
-Wiem, że jesteś daleko od miejsca, gdzie chciałabyś być... Ale bądź dumna z tego, że jesteś tutaj, dzisiaj...
-Jestem dumna, i będę zawsze. Bo chyba jestem szczęśliwa, prawda?

11 830 wyświetleń
154 teksty
31 obserwujących
  • CzerwonaJakKrew

    20 August 2012, 09:41

    Pięknie to napisałaś... Nawet nie wiesz, jak Twoje słowa są dla mnie ważne, nieważne...
    Dziękuję za piękne słowa i poświęcony czas...

  • niewazne

    20 August 2012, 09:18

    jeżeli w życiu rzeczywiście piękne są tylko chwile, to pragnę, by moje usłane było takimi chwilami jak ta. napełnionymi nadzieją, wzruszeniem, radością z życia, czymś czego chciałabym się nauczyć. może to szczęście? a może akceptacja własnych słabości i tego, że życie nie jest idealne, choć przecież ta namiastka idealności, którą mamy i przez którą brniemy jest dla nas wystarczająco piękna. dziękuję, bo właśnie mi to uświadomiłaś, Lauro.
    i życzę Ci tak samo wysoko podniesionej głowy, jak to miałaś w swoim własnym tekście, przez całe życie. to wyjątkowe. takie osoby jak ty.
    dziękuję.

  • Albert Jarus

    19 August 2012, 23:57

    być może, choć czasami robi się o skomplikowane...
    a przecież szczęście wypracowujemy sami :)
    i Tobie tylko szczęśliwych dni :)

  • CzerwonaJakKrew

    19 August 2012, 23:55

    W tym samym momencie pisałam opinię do Twojego tekstu... Dziękuję za przeczytanie... Jesteś szczęśliwy, a Twoim szczęściem jest między innymi to,że nie boisz się przyznać do swojego szczęścia... :)

  • Albert Jarus

    19 August 2012, 23:46

    jestem szczęśliwy...