Menu
Gildia Pióra na Patronite

Tam, gdzie diabeł składa ofiarę.

Lacrimas

Lacrimas

Water, water, take on your child for dying…
Father, father, I know… I promised you to swim.

Marcowe wieczory nigdy nie należały do zbyt ciepłych. Z mostu rozpościerał się widok na marzące w samotności drzewa, wyrastające z ziemi na kształt potwornych dłoni. Wiatr porywał ich gałęzie w objęcia i wirował z nimi wzdłuż połaci usypiających wzgórz. Kołysały się lekko, wyginając w łuki, jakby zafascynowane złudną wolnością tchniętą w ich martwe kończyny. Pode mną, rwącym nurtem, przepływała rzeka, skąpana w strugach srebrzystej poświaty księżyca.

Stałem sam, obdarty ze wszelkich złudzeń. Mrok pochłaniał resztki tlącego się żaru wewnątrz konającej duszy. Żyłem w ponurej różnorodności. Pełen wątpliwości, czy moje wybory były idealne. Całe życie odczuwałem rozdarcie… Jak król znikąd, nigdy w domu.

Dom… Diabeł przyszedł na świat w piekle. Wypluty z łona matki, umazany krwią i namaszczony najsłodszym przekleństwem. Zamiast grzechotki na dłoni położono mu ziarenko zła. Grona gniewu wzrastały na pnączach człowieczeństwa, podtrzymując cierniową koronę na jego głowie.
- Chłopiec miał być martwy! – szeptała noc, wyciągając w jego kierunku swe szkaradne szpony.

Stworzony, by czuć się nieistotnym... Pomyłka niebios, wybryk natury - miałem tak wiele imion. Nikt jednak nie nazwał mnie człowiekiem. Nigdy.
Wilki wyły dźwięczną serenadę, a czarny Kruk skrył pod swymi skrzydłami.

Zwykle zło pochłania swoje ofiary stopniowo. Ze mnie wszystkie cnoty opadły w jednej chwili, jak zrzucony z ramion niepotrzebny płaszcz. Patrzyłem na zhańbionych aniołów, wijących się po ziemi w agonalnych konwulsjach, płaczących łzami wypartego życia... Błagali, oni tak k*rewsko błagali o śmierć… Była nieosiągalna. Przechodziła obok nich obojętnie, a jej martwe łzy znikały w otchłani czarnego królestwa. Wtedy po raz ostatni pocałowała mnie niewinność. Już nigdy więcej nie polizała moich pozszywanych blizn. Nienawiść czekała na mnie ze swymi kuszącymi udami, a ja uklęknąłem przed nią, by zagłębić swój język w tajemnicach, jakie skryte były za tymi cudownymi płatkami.

Dostałem maskę - te kruche ciało i kości. Białe żebra skomlały, niewinnie prosząc o odkupienie Boga, którego wzrok nie mógł dosięgnąć bestialstwa naszych skrzywdzonych umysłów. Trzymałem w sobie największą zbrodnię. Ukrywałem ją, swoją tożsamość, odmienność. Wychowało mnie zło. Krzywda i ból były jedynymi narzędziami. Malowałem ten świat swoim cierpieniem. Karmiłem okruchami słów, których nigdy nie wypowiedziano.

- Nigdy nie będę błagać o litość, nigdy nie pocałuję Twoich stóp. A Ty padnij na kolana i błagaj mnie o miłosierdzie! Płacz, k*rwa, póki twoje łzy nie stworzą rzeki! Piekło przywita Cię pokutą za to, co zrobiłaś.

Patrzę w przeszłość – jest idealnie czarna. Za mymi plecami spalone życie, martwe, zimne ciało zwane człowiekiem. To tylko grzech niedoskonałego nieba… oddech przerywanych żył. Nocą zmierzam do utraconych ziem nieistniejącego raju. Spoglądałem na świat, który pozostał gdzieś w tyle. Bez żalu, wyrzutów sumienia czy obaw. Byłem jednym z tych, którzy wybrali tułaczkę. Czy wędrówka bez celu, poprzez pola wypełnione śmiercią prowadzi do zasłużonej kary niebytu? Przeszukuję własne wnętrze, starając się dosięgnąć snów. Widzę w nich twoją twarz. Blada, mistyczna dziewczynka, która tak bardzo boi się umierania…

- Nie lękaj się mnie, Skarbie… Ja tylko zabiorę Ci to g*wno, które nazywasz życiem…

Żadna z modlitw tutaj nie dotrze. Światło nie dotknie poznaczonych bliznami palców, podtrzymujących te bezcelowe istnienie. Wchłonę Twoje ostatnie westchnięcie i zabiorę w nicość. Jesteś moją ofiarą w tą szczególną noc. Ostrze, które ukryłem, nie przebacza.

Próbowała wyszarpać się memu pocałunkowi, płakać nad nowo odnalezionym życiem – za późno.
- Poczuj moje palce w swojej ranie! Stęskniona za życiem, którego nigdy nie miałaś. Dziś znikną martwe emocje…

Liczyłem jej kroki.
Liczyłem uderzenia serca.
Coraz szybciej.
Głośniej…
Ja nie wybaczę.
Tik, tak, tik, tak…
Nigdy nie wybaczam.
Tik, tak, tik, tak…
Wszystko musi minąć.

Strąciłem z mostu worek, w którym ułożyłem ją do snu. W kawałkach, jeden obok drugiego.
Z martwym wzrokiem wbitym beznamiętnie we wszechobecną ciemność i wiecznym milczeniem ust. Nie musiałem ich wiązać, sznurować – wystarczyło te kilka pchnięć - sama ucichła… Szkarłatny deszcz znów rozbryzgiwał się po ścianach mej własnej komnaty tajemnic. Serce, które już nigdy miało nie dźwięczeć, leżało teraz na mojej dłoni. Zimne, martwe ciało wpadło z łomotem do rzeki, by za chwilę zostać porwane z jej nurtem.
Diabeł znów szczerzył się od ucha do ucha.

Boże, spójrz... próbowałem!
Znaleźć anioła głęboko w środku.
Obiecałeś, że go spotkam
a ja kolejny raz odniosłem porażkę.

Woda, woda zabiera Twoje dziecko na śmierć…
Ojcze, ojcze, wiem… obiecałam Ci pływać.

(niosło się przez chwilę wśród szemrzącej wody)

9521 wyświetleń
71 tekstów
80 obserwujących
  • Albert Jarus

    6 April 2012, 09:47

    Kojarzysz mi się z innym, mrocznym światem, choć masz wiele akcentów, które nie pozawalają mi przejść obojętnie.
    Świetnie piszesz i pięknie się rozwijasz

  • WilceeQ`

    26 March 2012, 14:06

    Do teraz obija mi się w głowie jedno pytanie, z przekleństwem, którego tu nie przytoczę. Nie mniej jednak, co to ma być?...

    Wchodzisz sobie taki Ty, pokazujesz mi obraz, dajesz odczucia, dziwne obłudne myśli i wywołujesz (teoretycznie) apokaliptyczny obraz świata. Gdzie zwyciężyło to co istnieć nie miało... Ciekawisz, dajesz uśmieszek i wplatasz w to niesłyszana melodią, Bóg na wakacjach?

    Jak dla mnie, piekielnie dobre.

  • Lacrimas

    25 March 2012, 21:41

    Hola, hola, śpiochu! Ząbki to mi jeszcze będą potrzebne, choćby do tego, aby Cię ugryźć! :D I bardzo proszę się ze mną nie kłócić, bo wszczęte zostaną procedury odwetowe. Poza tym, ja zawsze jestem wobec siebie bardzo krytyczny i mało co wydaje mi się przyzwoite. Ciężko będzie to zmienić. Chyba, że ludzie będą się dobijać do mnie drzwiami i oknami, to wtedy uwierzę. :P

    Lauro, to samo mógłbym powiedzieć o Tobie. Może Twój świat nie jest aż tak bardzo skrzywiony [...]

  • Sheldonia

    25 March 2012, 13:55

    "Liczyłem jej kroki.
    Liczyłem uderzenia serca."
    Bardzo lubię ten Twój "dziwny" świat, to jak piszesz.
    Pozdrawiam:)