- W takim razie powiedz mi, proszę, na czym polega rola twoich rodziców?
— zapytała babcia.
Jagoda spuściła głowę zasmucona.
— W naszym domu dominuje mój ojciec. Tato według własnych zasad ustala to, co jest dla mnie najlepsze.
- Czyli... co masz na myśli? — dociekała staruszka.
- Zazwyczaj to są zakazy, nakazy. Mama powtarza mi, że ta dyscyplina ojcowska jest dla mojego dobra.
- Niezupełnie o to mi chodziło. Ciekawa jestem na przykład, czy rodzice czasami rozmawiają z tobą o tym, co może ci zagrażać... na co powinnaś zwrócić uwagę, czego lub kogo powinnaś się wystrzegać i dlaczego. Starsza kobieta z wyczuciem próbowała zejść na temat wydarzeń, jakich ostatnio doświadczyły.
- Masz, babciu, na myśli to włamanie i napad?
- Tak, Jagódko.
- Mama raczej nie porusza ze mną takich tematów. Tata zakazuje takich dyskusji.
- Czyli z tego, co widziałam na własne oczy, ty naprawdę nie byłaś świadoma, czego ten pijany włamywacz od ciebie chciał?
- Nie, babciu — pokręciła głową dziewczyna.
- Teraz wszystko jasne — wymamrotała pod nosem staruszka.
- Babciu, ale to, co się ostatnio działo w naszym domu, to nie moja wina?
- Dziecko! Co ci przyszło do głowy? Winny jest tamten człowiek pod wpływem alkoholu, a nie ty.
- Pamiętaj, proszę, nigdy nie myśl w ten sposób.
Głaskając wnuczkę po włosach, objęła ją i przytuliła do siebie.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz — zapewniła nastolatkę. Muszę porozmawiać z twoją mamą.
- Babciu, proszę, lepiej nie rozmawiaj na ten temat z moimi rodzicami.
- Jak to, dlaczego? — babcia była zaskoczona tą prośbą.
- Dlatego, że któreś z nich pomyśli, że sprawiam problemy wychowawcze.
- Ok. Nie martw się. Ja tylko podsunę twoim rodzicom pewien pomysł — uspokoiła dziewczynę.
Starsza kobieta cierpliwie poczekała na powrót matki Jagody z pracy.
Matka bardzo późno wróciła z drugiej zmiany w pracy. Ogromnie zmęczona i zdenerwowana, nie miała ochoty na nic. W restauracji była wizyta sanepidu. Czepiali się o każdy najdrobniejszy szczegół.
Być może nie byłoby z tego afery, gdyby nie to, że w restauracji pojawiły się prusaki.
Ktoś z klientów doniósł o wszystkim i przyjechała ekipa, która przeprowadzała dezynfekcję w całym lokalu, od parteru aż po piętra, gdzie był hotel. Część personelu została zwolniona z pracy, tylko niektórzy otrzymali słowne nagany.
Anna, wchodząc do mieszkania pod wpływem nagromadzonych przez cały dzień emocji, łomotała, czym popadło. Drzwiami, naczyniami. Rzucała kluczami.
Staruszka wyszła z pokoju gościnnego i weszła do kuchni.
- Czemu hałasujesz? Obudzisz Jagodę — szepnęła do Anny.
- Jagoda myśli tylko o własnych problemach! A ja omal nie straciłam dziś pracy! — krzyczała wzburzona matka dziewczyny.
— Ok. W takim razie napij się gorącego kakao i chodźmy spać, już jest po północy. Rano porozmawiamy
– zaproponowała starsza kobieta.
Kiedy Jagoda poszła do szkoły, kobiety zostały same w domu.
- Utrzymujecie kontakt z rodziną twojego męża? — zapytała Annę.
- Tak, nawet regularnie się widujemy, bo cioteczny brat Jerzego kupił niedaleko posiadłość. Zamierzają wkrótce wyremontować nowe lokum i przeprowadzić się na stałe do Nadróża.
- O, to się świetnie składa — ucieszyła się starsza kobieta.
- A w jakim wieku są ich dzieci? — dociekała, zadając kolejne pytanie.
- Nie znam jeszcze ich dzieciaków, ale z pewnością mają dwóch synów i to prawdopodobnie starszych od naszej Jagody.
- To świetnie! — kobieta klasnęła w dłonie.
- A czemu pytasz? — zdziwiła się matka trzynastolatki.
- Nie wiem, czy ty widzisz to, co ja… Jagódka izoluje się od ludzi. Siedzi całymi dniami sama w pokoju i słucha nostalgicznych piosenek. Dziewczyna pogrąża się w depresji. Nie przesiaduje jak przedtem nad książkami i zeszytami.
- To prawda, co mówisz, ale co ja mogę zrobić w tej sytuacji? Sama wiesz, jaka ona jest uparta.
- Wiem. Dlatego mam pomysł. — uśmiechnęła się do córki.
- Aha! Przypomniałam sobie! — przerwała matce Anna.
- Kilka dni temu rozmawiałam z wychowawcą Jagody. Dzwonił do mnie.
- I co?
- On jest wychowawcą klasy, nauczycielem WF-u i pedagogiem szkolnym.
Zaproponował pomoc psychologiczną dla Jagody, ale jak ją znam... Ona jest bardzo uparta. Nie chce nawet słyszeć o żadnej wizycie u psychologa. Powiedziała mi, że nie jest wariatką, żeby chodzić na psychoterapię. Uważa, że sama sobie poradzi z tym, co ostatnio przeszła.
- Wątpię, aby sama otrząsnęła się z takiej traumy. To jeszcze dziecko. Dojrzewa. Obserwuję stale, jakie to ma skutki. Przestała się uczyć, zamyka się w sobie i popada w depresję. A co najgorsze, boi się kontaktów z ludźmi
— starsza kobieta ciągnęła temat.
- Co zatem proponujesz?
- Twoja córka musi najpierw odzyskać spokój i poczucie bezpieczeństwa. Mogę się do was przeprowadzić na całe wakacje, ale problem w tym, że nie mogę zapewnić trzynastolatce tego poczucia bezpieczeństwa w stu procentach. Jestem tylko
starszą, schorowaną kobietą.
A dziewczyna musi się poczuć bezpiecznie i pewnie jak dawniej przy swoim dziadku.
To musi być mężczyzna i skoro jej rodzony ojciec nie jest w stanie jej tego zapewnić, musisz poszukać sama odpowiedniego człowieka — kontynuowała monolog.
- Oj, mamo! Znowu się czepiasz Jurka.
- A ty go znowu usprawiedliwiasz. Znam już na pamięć to, co chcesz mi powiedzieć — pokiwała głową kobieta.
- Nie on pierwszy i jedyny ma dziecko. Z tego, co ja tu obserwuję z dnia na dzień, to w ogóle nie zadzwoni do córki, nie zamieni z nią słowa. Tylko praca i praca, na nic nie ma czasu. Ty zresztą tak samo. Później się dziwicie, że wasza jedynaczka nie ma z wami wspólnego języka.
- Dobrze, skończ ten temat wałkować i dokończ, co wymyśliłaś.
— Należy wykorzystać okazję i poznać synów brata ciotecznego Jurka z Jagodą. Może się zaprzyjaźnią. Dziewczyna nie może się całkiem odizolować od społeczeństwa. Tym bardziej nie powinna unikać chłopców i mężczyzn. Chodzi mi o to, aby zaufała choćby kuzynowi, wyszła z nim na spacer, na lody. Koniecznie spotkaj się z tymi krewnymi Jerzego i porozmawiaj z nimi na ten temat... tym bardziej że Jagódka nie ma brata.
Kiedy Jagoda z babcią były same w domu, niespodziewanie pojawił się on. Nie wiadomo kto i skąd. Dość wysoki i szczupły jasny blondyn. Nigdy wcześniej ani Jagoda, ani tym bardziej jej babcia nie widziały go na oczy. Dziewczyna była przekonana, że bardzo dobrze zna całą rodzinę. Niestety, była w błędzie. Jak zwykle, na widok chłopaka Jagoda pobladła ze strachu. Odczuwała wewnętrzny niepokój. Jakby ją na widok gościa poraził prąd! Nogi zrobiły się jak z waty.
Babcia Jagody, patrząc w okno, zapytała:
— Kto to?
- Nie wiem — Jagoda wzruszyła ramionami i schowała się szybko w swoim pokoju.
Chłopak przedstawił się od razu po wejściu do kuchni.
- Na imię mi Hieronim, mam szesnaście lat i przyszedłem tu na prośbę cioci Ani.
Starsza kobieta domyśliła się, że to jeden z synów ciotecznego brata jej zięcia, ucieszyła się więc i zaproponowała chłopakowi filiżankę herbaty wraz ze świeżo upieczonym czekoladowym ciastem z malinami.
Dwie filiżanki herbaty i ciasto czekoladowe z malinami przyniosła do pokoju wnuczki.
— Proszę, usiądź i poczęstuj się.
Chłopak nieśmiało wszedł do pokoju Jagody. Dziewczyna stała przed nim jak wryta! Była spięta. Nic nie mówiła. Nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa.
Tymczasem młodzieniec z pełną swobodą wyciągnął w stronę dziewczyny rękę.
- Cześć! Jestem Hirek, a ty?
Jagoda, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, gapiła się na Hirka z przerażeniem malującym się w jej oczach.
Tysiąc, milion myśli w jednej sekundzie przeleciało jak tornado przez jej głowę.
Znowu blondyn. Jakiś podpalany rudzielec. Brrr!
W tej samej chwili dotarło do dziewczyny, że chłopak się śmieje i ocknęła się.
Z trudem odwzajemniła delikatny uścisk dłoni Hirka.
Na kilometr było widać i czuć, jak bardzo drży jej ręka.
Chłopak nie bardzo wiedział, co się dzieje. Taka reakcja...
To jak mam się do ciebie zwracać? Masz jakieś imię? —zniecierpliwił się.
- Jagoda — wymamrotała.
- A to ciasto, to twój wypiek?
Jagoda pokiwała głową.
-A tak w ogóle to potrafisz mówić? — zdziwił się.
- Tak, ale… — dziewczyna zająknęła się.
- A już wiem, to przez nieśmiałość — machnął ręką.
- Nie szkodzi, wyluzuj. Chodź, pokaż mi okolicę, bo ja tu jestem nowy.
Zanim Jagoda się spostrzegła, trzymał ją za rękę, prowadząc przed siebie.
Czyli robisz z tego romans. No nic... i tak będę czytał ;) Dzięki, dobra część.
Nie, to nie romans, przecież Jagoda i Hieronim to kuzyni. Zapraszam do czytania w dalszym ciągu nawet nie domyślasz się, jaki obrót przybierze sytuacja. Pozdrawiam Wszystkich. :-)))
Kurczę, gdzieś mi to uciekło
he, he
spalony na maksa
a byłem skory napisać, że to jej przybrany ojciec, tak mi się jakoś przeczytało
W powieści wzmianka jest o Jagody rodzonym ojcu, a ojciec Hieronima jest ciotecznym bratem Jagody ojca.
aha, to może dlatego się pomyliłem
coś mi się nie zgadzało
ale to pewno w następnej części bym się kapnął
dobra, nie ważne
ale część dobra mimo to, czyta się świetnie
Bardzo dziękuję Ci za wszystkie komentarze. Miłego dnia. :-)))