W starym domu, gdzie ciszę pogłębiał tykający star zegar Lucia czytała opowiadanie. Jakiś fragment wzruszył młodą twarz rumieńcem i pochłonął cały wieczór. Niedługo po tym opuściła dom nad rzeką. Doroślała. Zmieniała szkoły prace przyjaciół kochanków mężów szukając zgodności życia z tym pierwszym rumieńcem a fragment opowiadania wił się i wypuszczał nowe pędy. Niedługo po śmierci czwartego męża dowiedziała się że dom jest na sprzedaż. Cena była dla niej przystępna; podtopiony kilka lat temu w powodzi, dach nadpalony przez pożar. Pojechała nad rozlewisko. W domu było cicho jak dawniej, może przez brak tykania starego zegara, odczuła oziębłość ścian. W skrytce małego posążku Afrodyty odnalazła opowiadanie. Wertowała kartki najpierw powoli, później coraz szybciej. Nie mogła odszukać ani tych fragmentów, które latami pisały jej fantazje ani tego, który był przyczyną wszystkiego w jej życiu. Wyrzucając w kąt opowiadanie, roześmiała się z autorki, obróciła do wyjścia i odjechała nie spojrzawszy za siebie na dom i rozlewisko. W odgłosach bosych stóp, książka jakby niesiona czyjąś ręką, nieśpiesznie powędrowała do skrytki w posążku Afrodyty. Umilkły kroki, stary zegar zaczął miarowo pogłębiać ciszę.