Menu
Gildia Pióra na Patronite

„Pod tunelem”

Olunia137

Olunia137

W powietrzu było czuć magiczne aromaty ; świeżo skoszonej trawy, najróżniejszych rodzajów kwiatów, zapachu promieni słońca oraz nieznośnego potu z dodatkiem szamponu ogórkowego , który przyczynił się do odruchów wymiotnych. Często chodziła tą ścieżką, specjalnie wydłużając sobie drogę oczekując że jedną dłużą minutą poukłada puzzle swojego życia. Dzisiaj z samego rana znowu dostała anonimową kartkę. Były wydrukowane na niej czarnym tuszem te same słowa.

Spotkajmy się o 17.00 godzinie, w barze „Pod tunelem” , przyjdź sama, bo bolą mnie już usta.
Za każdym razem, zastanawiała się co oznaczają słowa "bo bolą mnie już usta". Wydawały się coraz głupsze chociaż zawsze brzmiały tak samo. Bała się pokazać ten tekst komukolwiek, wiec chowała wszystkie kartki pod łóżko, gdzie mama jej nie zaglądała. Jednak dzisiejszego rana, ten sam powtarzający się rytuał uległ małej zmanię . Prawda, znalazła w skrzynce na listy, znowu ten sam tekst jednakże… jednakże jej stosunek co do tych karteczek zmienił się automatycznie. Serce waliło jak oszalałe, nogi zaczęły się uginać a głowa zdawała się być ciężka. Przerażona szybciej wybiegła z domu do szkoły. W szkole stan jakim się znajdowała nie ulegał zmanię, była ciągłej euforii a usta zaczęły ją boleć i pękać. Wiec teraz wracając ze szkoły postanowiła się spotkać z nieznajomym mało kreatywnym prześladowcą.
Stała już przy wejściu do baru „Pod tunelem”, znajdujący się na końcu ulicy, która nie cieszyła się dobrą sławą. Miała szczęście że był otwarty całą dobę oraz że po przez swoją wagę, wyglądała na o wiele starszą dziewczynę, niż w rzeczywistości była. Nagle zadzwonił dzwonek i drzwi się otworzyły jej kierunku szedł stary mężczyzna, gdzieś koło 60 lat, pijaczyna o brązowym płaszczu, lekko poplamionym jakąś żółtą substancją, oraz o szarej brodzie, która przykuwała uwagę. Spojrzał na nią, uśmiechnął się krzywo, pokazując żółte zęby. Cofnęła się o krok, lecz potem kiedy znikł za zakrętem szybko weszła do środka. W środku dało się wyczuć, jeszcze gorsze zapachy niż te, które wędrowały koło niej, a krzyki i dźwięk fletu nieudolnej smutnej melodii sprawił że miejsce kojarzyło się z okresem średniowiecza. Zapominała o jednym ważnym szczególe, nie wiedziała jak rozpoznać osobę z którą miała się spotkać. Odwróciła się na pięcie i małymi krokami kierowała się do wyjścia. Nagle usłyszała jakiś huk, podskoczyła z przerażenia mocniej ścisnęła uchwyt torebki którą miała w ręku oraz odwróciła się do tyłu. Jakieś grupie dobrze bawiących się mężczyzn spadła o podłogę szklanka z piwem, kelnerka która szturchnęła ją ramieniem zaczęła zbierać ręką odłamki szkła. Kierowała się już do wyjścia kiedy w kącie zauważyła brązowe oczy patrzące się na nią. Jak zahipnotyzowana zaczęła się kierować do nich kiedy nagle zobaczyła Go. Mrugnęła powiekami kilka razy, nie wierząc własnym oczom.
- Co, ojciec tutaj robi ? – Spytała dość głośno aby usłyszał ją.
- Czekam na Ciebie. – Patrzył się na nią dziwnym wzrokiem całkiem innym niż spoglądał na innych swoich parafian z kościoła. Znała jego całe dwa lata, zawsze wydawał się być najporządniejszym człowiekiem na świecie, nie posiadał samochodu wszędzie dojeżdżał rowerem, nie miał komórki, nie podawał się flirtom, którymi obdarowywały Jego kobiety. A jeśli chodzi o nią. To był jedyny duchowny, do którego się odzywała.
- Usiądź, może napijemy się herbaty ?
Usiadła obok niego tak jak jej kazał, czuła się dość niezręcznie. Nagle jakby pod przyczyną magii bez żadnego wołania zjawiła się kelnerka.
- Co Państwo sobie życzy ?
- Una mate de coca.
- Przepraszam co ?
- herbatę z koki… razy dwa.
- Zaraz przyniosę.
- Dziękuję.
Pomyślała że szpanuje, zawsze szpanował swoimi umiejętnościami, grą na fortepianie innymi języki, znajomymi z więzienia i brakiem czasu na kolację .
- Koka, jest narkotykiem. - Rzekła nieśmiało.
- Olu, proszę Cię w Peru tak jak tutaj jest to normalna lecznicza herbata, a jaka wyborna przekonasz się.
Nie minęło pięć minut a kelnerka przyniosła, dwie średniej w wielkości szare bez żadnego nadruku filiżanki i herbatą o nietypowym zapachu. Wypiła łyczek omijając pływający liść. Naprawdę smak był wyborny.
- Dlaczego? – Nie wytrzymała musiała się zapytać.
- Co ? - Odpowiedział z dziwieniem jakby ta sytuacja zdarzyła się codziennie.
- Po co te listy, dlaczego tutaj się znajduję ? Dlaczego Ojciec?
- A czemu by nie, pragnę Cię.
Zaczęło kręcić mi się w głowie nie wiem czy przez herbatę, czy przez tego duchownego.
- Co teraz zrobimy ?
- Nic. – Opowiedział spuszczając głowę i pijąc łyk z filiżanki.
Wypiła do dna herbatę, która była w filiżance, nie z powodu pragnienia, lecz z zdenerwowania. Potem obudziła się w swoim pokoju patrząc się na mocno zielną ścianę sufitu.

1529 wyświetleń
25 tekstów
1 obserwujący
  • Shadow_lady

    27 March 2012, 16:22

    Ciekawe. Najbardziej spodobał mi sie początek.