Anioł Muzyki

Jednak tak naprawdę miała swój dom, do którego wracała każdego wieczora. Czekał zawsze na nią ojciec z kubkiem gorącego kakao, siedzący przy trzeszczącym palenisku. Ona siadała mu na kolana, a on jej opowiadał mroczne historie Północy. Wsłuchiwała się wtulona w jego ciepłe ramię, ale przychodził też czas na naukę. Wtedy ojciec wyciągał skrzypce, a mała Lotta biegła po swoje. Zatapiali się w muzyce na długie godziny. Była ich życiem. Czasem ojciec zabierał dziewczynkę na nocne przechadzki. Siadali wtedy pod jakimś drzewem, a on jej opowiadał legendy o wróżkach i Aniele Muzyki. Później wyciągał skrzypce i grał, a ona śpiewała.
Jednak przyszedł czas, kiedy ojciec zachorował, a później zmarł. Lotta była zrozpaczona, jednak miała nadzieję. Ojciec na łożu śmierci, w tych ostatnich sekundach życia powiedział jej coś jeszcze. Opowiedział o Aniele Muzyki, który strzeże i uczy najlepszych muzyków oraz śpiewaków o czystych sercach. Obiecał jej, że kiedy będzie już w niebie, to przyśle Go do niej. Obiecał, a mała Lotta wierzyła.
Pewnej nocy, kiedy spała w swoim małym łóżeczku, Anioł przyszedł do niej. Grał dla niej na skrzypcach i śpiewał. Układał do snów, zwalczał z mieczem w dłoni koszmary. Od tej chwili do życia Lotty powróciły kolory oraz muzyka. Znowu chodziła na łąkę łapać motyle, a jej głos był coraz lepszy. Coraz więcej grała i śpiewała. Jej śpiew przypominał krystaliczny, zimny potok. Był orzeźwiający i świeży. Śpiewała jak jej ukochany Anioł Muzyki…