Menu
Gildia Pióra na Patronite

Obiecał!

whyou

whyou

Usiadła grzecznie pod drzewem i czekała. Obiecał jej, że przyjdzie. Obiecał, więc przyjść musi. Mimo to czuła w sercu jakiś niepokój. Coś, co nie dawało jej spokoju nękało ją godzinami. Nie wiedziała co i nie wiedziała jak to zwalczyć. Nie potrafiła normalnie wytłumaczyć swojego zachowania. Czasami musiała po prostu przystanąć i popłakać. Tak, te stare drzewo, które przeżyło już wszystko co można sobie wyobrazić było do tego idealnym miejscem. Jej miejscem rozmyślań.

Na kogo w ogóle czekała? Czy naprawdę wierzyła w to, że przyjdzie? Czy naprawdę była tak naiwna, że uwierzyła w sen? Przecież to był głupi sen. Mimo to czekała. Siedziała skulona pod bezpiecznym drzewem i czekała na osobę ze snu. Obiecał jej, że przyjdzie. Obiecał, więc przyjść musi.
A co jeśli nie? A co jeśli okaże się, że to był naprawdę zwykły sen? Wtedy znowu popadnie w depresję. Znowu wejdzie do wanny i rozbeczy się z byle powodu. Przecież nawet go nie znała. Widziała go tylko we śnie. Tylko i aż. Był straszny, ale i piękny. Straszny, bo wciąż bała się odrzucenia i zerwania obietnicy, a piękny bo wydawał się idealny. Nie idealny pod względem wyglądu, czy charakteru. Idealny pod względem uczuć. A czy można być idealnym pod względem uczuć? Miłość nie zna zasad, więc można.
Gdzieś w oddali usłyszała śmiechy i szepty. Podniosła się szybko do góry i wyjrzała zza szerokiego drzewa. Znowu nic. Obcy ludzie. Nieznani ludzie. Ludzie.
Każdy człowiek jest teraz dla niej niczym. Tylko wtedy, jeśli znajdzie osobę będzie kimś wyjątkowym. Idealnym.
Dzień minął jej bardzo długo. Często płakała, śmiała się z siebie, a jeszcze częściej czuła, że cierpi. Tak cholernie mocno.
Wróciła myślami do snu. Stał na białym tle i się uśmiechał. Powiedział, że kiedyś do niej przyjdzie, a obiecał, że będzie to dzisiaj. Tutaj, pod tym ogromnym drzewem. Jednak zamiast jego, przez cały czas widziała jakichś ludzi: kobietę z dzieckiem, nastolatkę z papierosem, mężczyznę z psem. Chorą rzeczywistość, którą miała serdecznie dosyć! Westchnęła i się podniosła. Nie będzie już dłużej czekać - musi działać. Musi wstać i pójść przed siebie. I przestać płakać!
- Dlaczego płaczesz?
Odwróciła się powoli w stronę starszego mężczyzny. Miał na sobie stary, potargany płaszcz, laskę na której się opierał, kapelusz z dawnych czasów i siwą brodę. Był czyimś dziadkiem.
- Bo ktoś nie dotrzymał obietnicy.
- Jesteś tego pewna? - spytał automatycznie.
- Tak.
Lecz wcale nie była.
- A może nie zauważyłaś? Czasami szczęście potrafi przejść obok nas niezauważalnie, a czasami do nas podejdzie, a my nie wiedząc, że to one - je wygonimy. - Puścił oczko, po czym kuśtykając, odszedł.
Ona wraz z nim. W niepamięć.

Obiecał jej, że przyjdzie. Obiecał, więc przyjść musi.

7457 wyświetleń
85 tekstów
17 obserwujących
  • Sheldonia

    24 February 2012, 11:34

    Obiecał... i go nie ma. Dla niektórych obietnice to małe kłamstewka obleczone w wielkie słowa.