Menu
Gildia Pióra na Patronite

Strona 126...

Sheldonia

Sheldonia

uczę się seksu bez miłości i miłości bez seksu...
Kuczok Wojciech

Upatrzyłam sobie go za cel. W końcu ktoś warty uwagi. Czas przygotować plan działania. A raczej jego zarys, bo tak naprawdę jeszcze nic o nim nie wiem. Zmieniam swoje stanowisko obserwatora, które znajduje się w rogu lokalu, na krzesło obok baru tuż obok Niego. Idę powoli między stolikami przez cały czas patrząc mu prowokacyjnie w oczy. Nieświadomie wchodzi się w tę grę. Kręcę subtelnie biodrami w takt muzyki, ale tak by myślał, że w ten sposób chodzę na co dzień. Naiwny, mój kręgosłup by tego nie zniósł… Docieram w końcu do wcześniej upatrzonego miejsca, siadam przodem do Niego. Zakładam nogę na nogę, a swoją 10-cio centymetrową czerwoną szpilkę opieram o jego krzesło.
- Witam… - Mówię, jak mi się wydaje, uwodzicielsko, lekko przygryzając dolną wargę, rażącą prowokacyjnie czerwienią.
Zaskakuje mnie. Rozmowa się toczy, jest elokwentny i oczytany, miły, uprzejmy. Zadziwiające… Mam wrażenie, że nie rozumie… Kładę swoją dłoń na jego udzie, aby już nie miał wątpliwości. Jeżeli miałam szanse na rozpoczęcie jakiejś dłuższej relacji z tym człowiekiem to właśnie tym gestem to przekreśliłam. Przekreśliłam nasze potencjalne „kiedyś”. I dobrze, niech wie, że jest tylko na chwilę, że nic nie znaczy, chociaż nie wypowiemy tego nigdy na głos. Gdy tylko moja dłoń dotyka materiału jego spodni, czuję jak się napina. Trochę mnie rozczula, bo wygląda na takiego pewnego siebie. Cóż, każdy z nas nosi różne maski, może jego to akurat maska odwagi. Nachyla się w moją stronę i zaczyna się bawić moimi włosami. A więc to tak, myślę. Udajemy, gra pozorów… Rozmawiamy. Jak dobrze, że z nim jest o czym, nie zawsze mam takie szczęście. Wtedy trzeba jak najszybciej przejść do konkretów… Jeden drink goni następnego. Po jakimś czasie wstaje, lekko się chwiejąc. Obejmuje mnie w pasie i prowadzi do wyjścia.
- Może wpadniesz do mnie na chwilę? Mieszkam niedaleko… - Mówi.
Och, oczywiście, przecież nadal udajemy, że nie chodzi o zwykłe pieprzenie. W myślach mu nawet gratuluję za zgrabne wplecenie „na chwilę”. Co oznacza subtelną prośbę o wyjście po wszystkim. Ach, a więc on z tych… Jest wprost idealny. Ja także nie lubię patrzeć rano na kogoś, kogo nie znam, mimo że leży obok w łóżku. Przeważnie ten ktoś liczy na jeszcze jeden numerek, tym razem poranny. A ja już nie mam ochoty, dwa razy z tym samym… Oczywiście idziemy do niego, nawet łapie mnie za rękę. Jakiż uroczy z niego aktor. Ciekawi mnie przez ile lat nosił na sobie te wszystkie maski, aby dziś były praktycznie zrośnięte z jego twarzą.

Jego ręce… jego ręce pochłaniają moją ciało. Ściska, naciska, pociera, obciera… Jego usta suną po napiętej powierzchni skóry, zahaczając gdzieniegdzie zębami. Gryzie, podgryza, szczypie, ssie… Jego oczy prześlizgują się z miejsca na miejsce. Bada, patrzy, podziwia, chłonie… Łapczywie wychwytuje każdy, nawet najmniejszy, przejaw podniecenia na mojej twarzy. Nasze ciała wyginają się w łuk, to znów spoczywają, zakłócając cisze niespokojnym oddechem. Zaspokajamy swoje najdziksze żądze, zdając sobie sprawę z tego, że mamy mało czasu i że jest to jednocześnie pierwszy i ostatni raz. Jego oczy wpatrują się we mnie, kiedy dziko porusza się we mnie, jego spojrzenie zalewa mnie pożądaniem, co dostrzegam spod na wpół przymkniętych powiek. Dobrze wie, co powinien i robić… i to robi. Jest wspaniale. Przechodzi mi przez myśl, że jest idealny na ostatni raz. Idealny na zakończenie tego rozdziału w moim życiu. Słyszę jak zaczyna dyszeć, a jego ruchy stają się bardziej chaotyczne… Podniecenie zalewa moje ciało. Opada na poduszkę obok. Ciemność spuszczonych powiek. Cisza niespokojnych oddechów. I ciepło jego spermy spływającej strużką z mojego brzucha…

Wracam chwiejnym krokiem do domu. Jest środek nocy, miasto wygląda tak niewinnie, gdy mrok chowa wszystkie jego szpetne aspekty… Dookoła nie ma żywej duszy, tylko moje szpilki równomiernie odstukują sekundy, które echem odbijają się od starych kamienic. To już ostatni raz. Czuję się już za stara na tę pogoń za szczęściem, które mylę z seksem, z nowością. To był ostatni raz. Naprawdę chcę w to wierzyć, bo już nie czuję po tym wszystkim satysfakcji. Czuję się zwyczajnie brudna… To był ostatni raz.
Otwieram drzwi do mieszkania, zalewa mnie ciemność i cisza. Dostrzegam jednak punkt pomarańczowego światła sączącego się z małej lampki w sypialni. Wiem, że czeka. Że czekał całą noc. Dzisiaj… I każdej poprzedniej… I wie, że będą następne. Ale nie, dzisiaj mu powiem, że już będzie inaczej. Normalnie. Tak, jak powinno być od początku. I że wreszcie będę go kochać, tak jak zawsze tego pragnął…
Zdejmuję szpilki i po cichu wkradam się do małego różowego pokoiku tuż obok sypialni. Podchodzę do małego łóżeczka. Mała, żeńska wersja mężczyzny leżącego obok w pokoju, śpi, a jej klatka piersiowa z serduszkiem na piżamce równomiernie się podnosi. Dotykam delikatnie jej długich blond włosów rozsypanych na poduszce i całuję ją w policzek. Wycieram z niego mokry i słony ślad…
Idę do łazienki, wchodzę pod prysznic. Zmywam z siebie zapach tamtego, jego spermę… Nie mogłabym upokorzyć Go jeszcze bardziej przychodząc do łóżka ze śladami innego na ciele. Wchodzę całkiem naga do sypialni, podnosi wzrok z nad książki, ściąga okulary. Widzę jego zmęczone, czerwone oczy, uśmiecha się smutno. Zastanawiam się, czy tej nocy przewrócił chociaż jedną stronę w tej książce. Odkąd pamiętam, zawsze zaczyna od strony 126… Podchodzę do łóżka, kładę się i wtulam w Jego ciepłe ciało, pachnące domem.
- Przepraszam… Kocham cię… - Szeptam w jego ramię, a po policzkach płyną łzy.
- Ciiii… Ja tez cię kocham. Nie płacz… - Mówi i głaszcze mnie po mokrych, poskręcanych włosach.
- To ostatni raz, obiecuję. Ja już nie chcę… To był ostatni raz. Ostatni… - Mówię resztkami sił i zapadam w niespokojny sen.
A on, nie przestając mnie głaskać, patrzy na błyszczący w ciemności metal wózka inwalidzkiego, i szepce:
- Za każdym razem tak mówisz…

4844 wyświetlenia
120 tekstów
43 obserwujących
  • Sheldonia

    24 February 2012, 12:55

    Dziękuję bardzo za opinię. Właśnie również się nad tym zastanawiam, ale nie chcę pisać "dalszych ciągów" na siłę. Te ostatnie jako tako mi się podobają, muszę natomiast popracować nad tymi pierwszymi tekstami:)
    To wrzucaj teksty, tak mało jest tutaj do czytania ostatnio:)
    Pozdrawiam.

  • @rt1993

    24 February 2012, 12:10

    za kazdym razem kiedy czytam Twoje opowiadania - moja droga imienniczko - mam ciarki. po raz kolejny świetne. i rzeczywiście miłoby było poczytać chociaz raz ciąg dlaszy;)
    też mam duzo opowiadań 'wyrwanych z kontekstu' bym je nazwała. ostatecznie zmobilizowałam się żeby je jednak mimo wszystko pozbierać w całość:) pozdrawiam

  • Przemio

    23 February 2012, 17:50

    no, no końcówka prawie zwaliła mnie na podłogę. zastanawiam się, czy to miłość, czy może strach przed samotnością.
    pozdrawiam : ]

  • Albert Jarus

    23 February 2012, 11:28

    :)

  • Spryciu

    22 February 2012, 23:18

    Dobrze ukazane człowieczeństwo, rzekłbym nazwane po imieniu.
    Człowiek w prawdziwym życiu znajdzie drogę którą pójdzie...
    Drogę kompromisu.

  • Sheldonia

    22 February 2012, 16:19

    Ach, Sandro, dziękuję. Bardzo mnie cieszy, że nie zawiodłam:)
    Doroto, przyznam, że nie widziałam tego filmu. Pamiętasz może tytuł? I jeszcze... w jakim sensie miłość? Kto z kim w końcu zostaje?:) Dalszy ciąg... hmm... może dałoby radę.
    Pozdrawiam.

  • Canaletta

    22 February 2012, 15:46

    Laura, przeszłaś samą siebie...

  • Sheldonia

    22 February 2012, 15:24

    Dziękuję.
    Myślę, że ludzie z miłości godzą się na bardzo wiele, mimo że cholernie boli gdzieś tam w środku. Ładnie to wszystko napisałaś, Nölle. Również pozdrawiam:)

  • 22 February 2012, 14:04

    Podoba mi się, choć jest również trochę przerażające, że ktoś może się na to godzić. Jak daleko może siegnąć ludzka namiętność, jakie granice ma miłość? Strona 126 będzie teraz inna. Od dziś Twoja. I tej kobiety, która wciąż przeprasza.
    Pozdrawiam.