Menu
Gildia Pióra na Patronite

Dopóki jesteś I

czarna_owca

czarna_owca

„Trzeba być trochę podobnym, aby się zrozumieć,
i trochę się różnić, aby się kochać.”
- P. Geraldy –
Siedzę w zatłoczonym pomieszczeniu i co chwilę spoglądam na zegarek. Dziewiąta trzydzieści dwie. Spóźnia się. Jak zwykle zresztą, ale przez tyle lat zdążyłam się przyzwyczaić. Spokojnie rozglądam się po wnętrzu kawiarni. Niewiele się tutaj zmieniło. Kolor ścian – mimo odświeżenia pozostał w tym samym stalowym tonie, a ciemne meble nadal są ustawione dokładnie tak jak pamiętam. Stoliki blisko ścian, środek pozostawiony bez zbędnych dekoracji, umożliwiający przejście do kasy. Po prawej i lewej stronie, lady uginające się pod ciężarem rozmaitych wypieków cukierniczych, a za nimi ekspresy do kawy i automaty do lodów. Na każdym stoliku oprócz serwetnika, na cienkich nóżkach stoją teraz dwa kieliszki z białego szkła, a w nich wsypane ziarnka kawy. W błyszczącej podłodze odbijają się lampy z szerokimi kloszami. Jednak wciąż czuć, że to wnętrze przepełnione jest radością nastolatków i ich pierwszymi zawodami miłosnymi, że zna wszystkie sekrety przyjaciółek i problemy zakochanych. Te ściany wiele już słyszały i wiele usłyszą. Pamiętają każdą starszą panią siedzącą z wnuczkiem na kolanach, który łapczywie zajada pączka lukrując nim swoje policzki. Pamiętają małżeństwo, które postanowiło umilić sobie czas w sobotę i wypić mrożoną kawę. Pamiętają nawet rudowłosą dziewczynkę, która na środku kawiarni krzyczy, że chce zjeść placek z jabłkami chociaż w domu mama właśnie upiekła taki sam. Ale, dość poszczególnych obrazów z życia ścian, Piotr nareszcie wszedł przez drzwi. A ja sięgam pamięcią dwadzieścia lat wstecz, kiedy mieliśmy po piętnaście lat. Wtedy też byłam w tej kawiarni. Razem z koleżankami siedziałyśmy przy stoliku naprzeciwko. Pamiętam ten dzień, tak jakby wszystko wydarzyło się dopiero wczoraj. Ja siedziałam w środku, po mojej lewej Marcelina, a po prawej Agnieszka. Śmiałyśmy się właśnie z najnowszej fryzury jednej z kobiet z tutejszego osiedla. Pani Zawadzka stała w kolejce po ciepłe pączki jak w każdy czwartek o godzinie czternastej dwadzieścia, bo właśnie wtedy wracała z wnuczkiem z przedszkola. Raz w tygodniu fundowała mu jego ulubioną kremówkę. To bardzo elegancka starsza pani, która tego dnia zdecydowanie zwracała na siebie uwagę. Kobieta zrobiła sobie trwałą i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby na jej włosach nie było kolorowych pasemek. I to dosłownie kolorowych. Tęcza mieniła się tam w całej okazałości. Niby o gustach się nie dyskutuje, ale trzeba przyznać, że w niektórych przypadkach ciężko się powstrzymać od komentarza. Nagle w wejściu pojawił się wysoki chłopak i cała moja uwaga przeszła teraz na niego. Miał bardzo sympatyczny wyraz twarzy, wyglądał na osobę, której nie da się nie lubić i jak się później okazało, rzeczywiście taki był. Lecz nie wybiegając zbytnio w przyszłość, zatrzymajmy się w przeszłości. Chłopak wszedł do kawiarni, a Agnieszka porozumiewawczo ukłuła mnie w bok. Spojrzałyśmy na siebie wymownie. Obydwóm przeleciało w myślach streszczenie tak zwanego love story z nieznajomym chłopakiem w roli głównej. Pewne faktu iż ideał w fioletowej bluzce stanie w kolejce i chociaż na niego popatrzymy, chciałyśmy powrócić do dalszej rozmowy. Jednak nie było to takie łatwe.
- O już jest. – odezwała się Marcelina.
- Kto? – zdziwiła się Agnieszka. Nasza koleżanka nie uprzedzała o dołączeniu kogokolwiek do naszego skromnego grona.
- Chciałam wam zrobić niespodziankę i kogoś przedstawić osobiście. – odpowiedziała dziewczyna, a w jej oczach pojawił się błysk radości. Coś mnie tknęło. Lekka obawa. Czy to jest to o czym myślę?
- Cześć. – przywitał się chłopak. Ten właśnie przystojniak, za którym mogłam sobie wzdychać do woli podszedł do naszego stolika.
- To jest Piotrek. – powiedziała z dumą Marcelina. I nie dziwię jej się, też byłabym w takim dobrym humorze, gdyby tylko był to mój chłopak. – Poznaliśmy się miesiąc temu. Nieco zawiedziona, przyjęłam do wiadomości ten fakt.
- Cześć. – przywitałam się tłumiąc w środku prawdziwe emocje. Przyszło mi to z ogromną łatwością. Od ośmiu lat udaje mi się ukryć wewnętrzne nieporozumienia i żale. Stałam się mistrzynią w dobieraniu masek. To bardzo ułatwiło mi życie. Nikt nie pyta o problemy i powody, a ja ze spokojem przeżywam kolejne dni i godziny. Czasem myślę, że widzą mnie wszyscy, ale tak naprawdę nie zna mnie nikt. Ludzie widzą tyle, ile im pokażę, często na pozór zachowując dobrą minę. Piotrek spojrzał na mnie przenikliwie i uśmiechnął się.
- Cześć. Ty pewnie jesteś Blanka? – odpowiedział chłopak. Zaskoczenie. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami. Niebieskooki zaprezentował mi swój szeroki uśmiech.
- Tak, zgadza się. – potwierdziłam. – Skąd wiedziałeś? – zapytałam. To raczej logiczne, że chciałam się dowiedzieć. Nie przypominałam sobie, żebyśmy się kiedyś wcześniej już spotkali.
- Marcela mi o tobie sporo opowiadałam. – wytłumaczył. Jak się okazuje, mimo iż nie byłam w zbyt zażyłych kontaktach z Marceliną ona dużo potrafiła o mnie powiedzieć. Owszem czasem zwierzała mi się z tego czy innego problemu, ale nigdy nie szło to w drugą stronę. Wolałam być zamknięta w swojej skorupie.
- A ty musisz być Agnieszka w takim razie. – dodał chłopak. Najwyraźniej miał dobrą pamięć. – Ciebie łatwiej było mi rozpoznać. – dodał zwracając się w moją stronę. – Zapamiętałem, że masz długie włosy, nie przypuszczałem jednak, że aż tak. – Na te słowa uśmiechnęłam się pod nosem. Rzeczywiście moje kasztanowe włosy sięgają sporo poza pas. Mama uwielbiała mi z nich czesać dwa długie i grube warkocze. Na ich końcach przyczepiała zawsze czerwone kokardy. Jakoś nigdy nie mogłam ich ściąć…
- Tak trochę ich mam. – odpowiedziałam. Nie było potrzeby wdawania się w dyskusję na ich temat.
- To jak się poznaliście? Czemu nie pochwaliłaś się wcześniej? – pytała Aga. – Nie zdziwiłabym się gdyby Blanka nic nie powiedziała, ale ty? – lawina słów ze strony mojej koleżanki była całkowicie naturalna i normalna. Zawsze miała dużo do powiedzenia. W tym obie dziewczyny były do siebie podobne. Tylko ja byłam tą cichą, rzadko zabierającą głos postacią. Mimo mojej anonimowości dziewczyny lubiły spędzać ze mną kilka godzin od czasu do czasu, a ja dzięki temu odrywałam się od indywidualnej rzeczywistości.
- Na urodzinach Izy. – odpowiedziała Marcela. – To moja dobra przyjaciółka, a jego brata dziewczyna. W zasadzie jednego z dwóch braci, z którymi się bawiliśmy. – uściśliła.
- O masz braci? – zainteresowała się Aga. Zauważyłam błysk nadziei, który pojawił się w jej oczach.
-Tak. Starszy i młodszy. – odpowiedział chłopak. – Iza to Marka dziewczyna. On jest najstarszy, rozpoczął właśnie studia, a Tomek jest rok młodszy ode mnie. Może niedługo ich poznacie. W sobotę idziemy do kina. Przyłączcie się do nas. – zaproponował. Wtedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. „Ojciec pewnie skończył pracę.” – pomyślałam.
- Tak? – odebrałam.
- Wracam już do domu, skończyłaś lekcje? – zapytał.
- Tak, jestem w kawiarni. W tej przy ostatnim skrzyżowaniu.
- Dobrze. Przyjechać po ciebie?
- No, pewnie. – odpowiedziałam zadowolona. Pomyślałam, że choć raz nie będę musiała czekać godzinę na autobus. Poza tym obecność Piotrka trochę nie była mi na rękę. Zauważyłam, że Aga za bardzo zaangażowała się w relacje z nim. Jego propozycja z kinem była niczym wygrana na loterii.
- W takim razie będę za dziesięć minut. – odpowiedział niski głos w słuchawce.
- Ok. Kocham cię.
- Ja ciebie też. – odpowiedział. Zawsze tak się żegnamy. To pozostałość po mamie. Kiedy kończyła rozmowę telefoniczną, albo gdzieś wychodziła, to przypominała nam o tym, że bardzo nas kocha. Zawsze mówiła, że to na wszelki wypadek, gdybyśmy się już mieli nie spotkać. Powoli z ojcem też wyrobiliśmy w sobie taki nawyk. Po jej śmierci zrozumieliśmy jakie to ważne. W trakcie mojej rozmowy z ojcem, dziewczyny w dalszym ciągu zajmowały się dyskusją. Zauważyłam tylko, że Piotr spogląda na mnie zaciekawionym wzrokiem. Z tego co się zorientowałam, rozmowa potoczyła się na temat filmów.
- Chcemy iść na dobry horror. – powiedziała Marcela.
- Dlaczego? – włączyłam się do rozmowy.
- Jego bracia, bardzo je lubią. – odpowiedziała. W zasadzie dla mnie było to bez różnicy, nie jest powiedziane, że wszyscy musimy wpakować się na jeden film.
- Ja nie bardzo lubię horrory. – odezwała się Aga. – Może znajdziemy coś innego?
- W takim razie Aleks cię przygarnie. On zawsze jest niezadowolony z naszego wyboru. – zaczął Piotrek. – Może razem coś dla siebie znajdziecie. – Chłopak nie mógł mieć dla niej lepszego rozwiązania. Agnieszka trąciła mnie podekscytowana. Wiedziałam, że już obmyśla w głowie w co powinna się ubrać, by dobrze wypaść.
- A kim jest Aleks? – zapytałam trzeźwo.
- To… - zaczął chłopak – przyjaciel Marka, z czasem stał się też naszym. Znaczy moim i Tomka. Teraz jesteśmy praktycznie jak bracia.
- O to fajnie. – uśmiechnęła się Agnieszka.
- Tak… - potwierdził Piotrek i nagle zamilkł. – Wow, patrzcie jaka fura. – wykrztusił z siebie. Nawet nie wyjrzałam przez szybę, domyśliłam się kto wysiądzie z auta. – Facetowi nieźle się powodzi. – skomentował Aleks. „Może i się powodzi, ale nie chciałbyś przeżyć tego co on.” – pomyślałam.
- Garnitur z wysokiej półki, dobrany krawat. – wymieniła Marcela. – To jakiś ważniak. – dodała. W zasadzie nie mogę im się dziwić. Nie znali mojego ojca. Nie mieszkałam blisko dziewczyn i nawet nie zapraszałam ich do domu. Każdego dnia przyjeżdżałam i wracałam autobusem. Nieco po czasie zorientowałam się, że decyzja powrotu do domu z ojcem była nie przemyślana. Mieszkamy tutaj od dwóch lat i jak do tej pory udawało mi się omijać temat rodziny. Zawsze zastępowałam go zdawkowymi odpowiedziami. Wystraszyłam się, że mogą się zacząć niepotrzebne pytania.
- Ciekawe czy do kogoś przyjechał. – powiedziała Agnieszka.
- Nie pamiętam marki. – Piotrek najwyraźniej chciał się pochwalić jak bardzo jest obeznany. – To Bentley? – rzucił nie licząc na odpowiedź.
- Bentley Continental V8. – uzupełniłam. – Muszę się zbierać. – Cała trójka spojrzała na mnie z zaskoczeniem. Wysoki brunet wszedł do kawiarni. Rozejrzał się po wszystkich stolikach i ruszył w stronę naszego. Moi znajomi tym bardziej osłupieli.
- Dzień dobry. – Pierwszy zreflektował się Piotrek.
- Dzień dobry. – uśmiechnął się. – Gotowa?
- Tak, możemy jechać. – powiedziałam pogodnie i zarzuciłam plecak przez ramię. To był ich pierwszy kontakt z moim ojcem, a mój z Piotrkiem. Nie zamieniłam z nim wtedy wielu słów, nadrobiliśmy to później. Wraz z latami mnożyły się na potęgę.

14 339 wyświetleń
129 tekstów
17 obserwujących
  • czarna_owca

    28 November 2013, 19:16

    Bardzo Wam dziękuję :)

  • Ta, co lubi marzyć...

    27 November 2013, 23:50

    Super! Cieszę się, że do Ciebie trafiłam.
    Dzisiaj niestety zdążyłam przeczytać tylko jedną część.
    Jutro nadrobię kolejne..
    Bardzo się cieszę, że znalazłam sobie opowiadanie do przeczytania.

    ~ Marzycielka

  • teee

    18 February 2013, 22:43

    Świetne! Czekam na dalsze rozdziały.