Menu
Gildia Pióra na Patronite

Brokat

Albert Jarus

Albert Jarus

To nie jest szósty zmysł. Żadne z namaszczeń znachora, objawień ani żaden dar. Tak mocno i wyraźnie czułem to tylko raz… Bo tylko raz tak szaleńczo kochałem. Chciałbym umieć opisać to co dzieje się w głowie, w sercu i jak opętana staje się wtedy moja dusza. Lecz nie ma takich słów. Ciało w odrętwieniu poddaje się rzeczywistości. Naturalnie i nieruchomo podaję rękę, rozmawiam, śmieje się. Tak cholernie naturalnie! A wnętrzności wybuchają niszcząc wszystko dookoła. Chciałbym uciec, ocalić to co jeszcze nie jest zniszczone, lecz mogę tylko patrzeć jak ginie.

Wtedy już nie byliśmy parą, jednak to co nas łączyło mogliśmy zamknąć w cały wachlarz emocji i uczuć. Czytaliśmy siebie dłońmi, w oczach odbijały się nasze dusze. Tak niewiarygodnej przyjaźni nie było mi dane przeżyć nigdy więcej.
Siedzieliśmy na ławce, wtuleni w siebie jak dzieciaki. Przyjaciele. Dziś brzmi to jak kiepski żart. Znaliśmy się lata, wieki, miliardy lat świetlnych. Noc mieniła się brokatem rozsypanym przez zaspanego Dziadka Czasu. Piękniejszej ciszy nie było. Spojrzała na mnie… Uśmiechnęła się. Cisza trwała nadal.
- Powiedz coś - szepnąłem.
- Kocham cię. – Lawa rozlała się na moje serce. Centymetr po centymetrze paliła gorącem moje ciało, później zastygając i zmieniając wszystko w skałę.
- Powtórz jeszcze raz.
- Kocham cię. - I to jest ta chwila, kiedy wiem, że nigdy już tego nie usłyszę. Pierwsze i ostanie kocham jakie miało dla mnie znaczenie. Na jakie czekałem i jakie chciałem zachować w pamięci. Ostanie. Jak ostatni taniec, po którym kończy się bal. Ostatni powiedziany nawet milion razy zawsze będzie ostatnim.
To jednak nie jest to uczucie przy którym zamierasz nie mogąc nic zrobić.
Gdy przyszła ta chwila czułem wszystko. Żal i ulgę. Rozpacz zmieszaną z "jakąś" radością i ból. Wszechogarniający ból, który najbardziej odczułem po latach.
Czy na prawdę można tak kochać? Złudne myślenie, że moja miłość zwycięży wszystko… Żałosne. Tak bardzo żałosne w ustach dorosłego faceta.
Stałem przed nią jak każdego innego dnia. Rozmawialiśmy tak jak wczoraj, tydzień temu, rok… Wszystko tak samo, tylko z tym dziwnym uczuciem, które karze ci coś zrobić, a nie możesz nic. Nie potrafiłem.
Patrzyłem na nią i wiedziałem, że widzę ja ostatni raz. Nie pocałowałem jej, nie wyznałem miłości, nawet nie przytuliłem.
- Wesołych świąt – powtórzyła któryś raz z kolei jakby chciał usłyszeć ode mnie coś jeszcze.
Co ty byś powiedział miłości swojego życia. Dojrzałego, odpowiedzialnego życia. W najśmielszych fantazjach matce swoich dzieci i żonie. Najlepszej przyjaciółce i kochance. Co byś powiedział wiedząc, że to wasz ostatni raz?
- Wesołych świąt... Spełnienia marzeń… Zdrowia... Pieniędzy… Nie! To nie były te słowa. – Życzę ci abyś pokochała kogoś, kto będzie cię kochał tak mocno jak ja. Wtedy będziesz szczęśliwa. – Najmniej składne zdanie jakie udało mi się wypowiedzieć. Ostanie jakie powiedziałem do niej. I pierwsze z jakim budzę się każdego dnia. Nie widziałem jej już nigdy. Czasami tylko siadam na ławce, spoglądam na ten przeklęty brokat i myślę… Myślę o tym gdzie jest, co robi, czy ma męża, dzieci... Myślę o tym co powiedziałem i o tym jak bardzo jestem żałosny w tej właśnie chwili.
„Lecz kochałem - całym sercem i duszą - a to moim zdaniem wystarczająco dużo.”

7031 wyświetleń
113 tekstów
103 obserwujących
  • I.Anna

    1 June 2012, 14:44

    czuje to.
    czasem można czuć się takim bezradnym ...
    jednego czego żałuje po przeczytaniu tego opowiadania, to tej niewiedzy, czy ktoś kiedyś, w ten sposób mógł myśleć o mnie i kochać mnie...
    Dziękuję za Twój dar...

  • 10 April 2012, 17:10

    No i przegrałam....

  • 9 April 2012, 10:43

    Jeżeli już warto o coś w życiu walczyć, to właśnie o miłość. Kiedyś bałam się bardzo takiej walki. Dzisiaj już się nie boję. Walczę i każdego dnia marzę o tym, by zwyciężyć. Tylko, że zwycięstwo w żadnej z najbliższych chwil nie jest możliwe. To walka, której koniec znajduje się u kresu życia...

    Czytam od wczoraj Twoje opowiadania i trudno, bardzo trudno się oderwać. Zadziwiająca jest Twoja zdolność do wcielania się w odczucia różnych ludzi, różnej płci, wieku i charakteru.
    Pozostaje tylko skłonić głowę i czerpać naukę z lektury:)

  • Lacrimas

    8 March 2012, 15:25

    W takich chwilach cieszę się, że bywam spostrzegawczy. Świetnie opisane, naprawdę. Idealnie we mnie trafiło... Mogłem sobie to dokładnie wyobrazić. I cieszę się, naprawdę się cieszę, że nie przeżyłem takiej sytuacji.

  • Canaletta

    17 January 2012, 23:53

    Śliczne...
    I przepraszam, ale chyba na więcej mnie dziś już nie stać.

  • Albert Jarus

    27 December 2011, 14:27

    Dziękuje Romanie, nie wiem dlaczego Twoje zdanie buduje we mnie pewność, że życie jest dobre :)
    I Madziu, to nie jest nieśmiałość. Znając kogoś wiele lat nie ma już takich uczuć, możne pojawić się co najwyżej strach, trema, paraliż... z nieznanych przyczyn.
    Dziękuję za opinię.

  • Inel

    25 December 2011, 00:06

    Opowiadanie w nieskomplikowany sposób opowiada o ulotności i pięknie uczuć. Poza tym wskazuje na tak ważną w życiu cechę - przełamanie własnej nieśmiałości, by nie przegapić być może najważniejszej w życiu chwili. ;)
    Chciałabym więcej takich opowiadań. Życiowych, pięknych, genialnie nieskomplikowanych. ;)

  • R.A.K.

    22 December 2011, 07:14

    Wiesz... umiesz pisać :)
    Pozdrawiam.

  • Albert Jarus

    21 December 2011, 12:23

    Moja jedynka była "jedynką". Ona pierwsza to usłyszała (jak wspominam, to był taki zabawny sposób. Zrobiła mi coś miłego... nie pamiętam co... i powiedziałem "za to właśnie cię kocham" a ona "że przecież jeszcze nikomu tego nie mówiłem..." I zaczęły się wygłupy typu "Ha ha jestem pierwsza :)" Takie dziecinne.... urocze. Ona była inna... nie wylewała uczuć... nigdy, nie zapraszała do domu znajomych mimo, ze była towarzyska. Dopiero po latach... powiedziała, ale odległość... czas... żadne z nas nie chciało się przyznać, bało się walczyć i dlatego dziś jest tak jak jest.
    Nie wiem czy żałuję. Chciałbym powiedzieć, że ona był mi pisana, ale skoro nie jesteśmy razem to chyba niestety moje wyobrażenie pękło.
    Kurczę, ale się rozwaliłem....

  • Sheldonia

    21 December 2011, 10:11

    Ja od jedynki nigdy tego nie usłyszałam, ani nigdy mu tego nie powiedziałam. Dzisiaj myślę, że to lepiej.