Menu
Gildia Pióra na Patronite

Zaprzyjaźnić się z bólem

PetroBlues

PetroBlues

To była noc jak każda inna od wielu lat. Jedna z tych wielu nieprzespanych. Księżyc w pełni nieśmiało oświetlał okno pokoju pogrążonego w ciemności. Bartek klikał linki do kolejnych nudnych artykułów w internecie i sączył leniwie kolejne piwo. Nie wiele jednak zapamiętywał z tego co przeczytał. Jego myśli ciągle krążyły gdzieś indziej. Minęło sporo lat, ale wspomnienia tamtych wydarzeń ciągle pozostają świeże. Wiele się od tamtego czasu zmieniło. Inna praca, inne mieszkanie, a nawet inne miasto. Robi w życiu wiele rzeczy i raczej się nie nudzi. Noce jednak ciągle są ciężkie. Po każdej nawet największej tragedii można sobie w życiu poradzić, można cieszyć się z mniejszych i większych rzeczy. Można trwać i nawet czerpać szczęście z tego co się robi. Nie można jednak całkowicie zapomnieć. Rany się zabliźniają, ale tak głębokie blizny zostają na zawsze i przypominają o sobie za każdym razem, gdy stajesz przed lustrem. W przypadku Bartka tym lustrem jest noc i choć próbował wiele razy, to tego lustra nie można zdjąć ze ściany i wyrzucić na śmietnik. Przymknął oczy i znów widział wszystko tak jakby to było dosłownie przed chwilą. Odetchnął i pozwolił by to wszystko kolejny już raz wydarzyło się pod jego powiekami.

***
To był pierwszy dzień, gdy wypuścili go na oddział. W końcu miał kontakt z innymi ludźmi. Zamknięcie doprowadzało go do szału. Wiedział jednak, że musiał spędzić ten czas w izolatce, by przejść pierwszą część odwyku. Było ciężko. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś tak koszmarnego jak to co przeszedł przez ostatnie dni. Hera to paskudny narkotyk i chyba najboleśniej torturujący ze wszystkich trucizn podczas odstawienia. Wciąż z tyłu głowy chciał stąd dać nogę i znów wziąć. Korciło lecz wiedział, że nie może. Tylu przyjaciół zabiło to gówno…nie chciał być kolejny. Jednak to co zobaczył już kilka minut po opuszczeniu izolatki zmieniło całe jego życie. Siedziała na parapecie. Miała niesamowite długie włosy. W pierwszej chwili nie do końca zwrócił na nią uwagę, a w końcu podniosła wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Miała niesamowite, błękitne oczy. Twarz miała bladą i zmęczoną przez odwyk, ale była piękna. Najpiękniejsza jaką kiedykolwiek widział.

***
Wyszli z odwyku niemal razem. W odstępie zaledwie kilku dni. Już wtedy byli parą. Czuł, że przy niej wszystko się zmieni. Już nie ciągnęło go do prochów ani trochę. Kochał i był kochany. Nie zaprzepaściłby tego za nic w świecie. Była jego wybawieniem, najsilniejszym lekarstwem z lekarstw. Z resztą mówiła tak samo o nim. Wierzył jej, że mówi szczerze i wierzył, że spędzi z nią resztę życia.

***
Minęły prawie dwa lata odkąd wyszli z odwyku. To były najpiękniejsze dwa lata jego życia. Ich życia. Teraz jednak nie byli weseli. Siedzieli na ławce na przystanku. Obejmował ją ramieniem i starał się zachować spokój po tym co mu powiedziała. W środku czuł, jakby wypełnił go płynny ogień, czuł panikę, ale też wiedział, że musi być silny za nich oboje. Potrzebowała go teraz jak nigdy wcześniej, nie mógł się mazać. Dziewczyna zaciskała swoje małe piąstki. Głęboko oddychała, ale mimo iż zaszkliły się jej oczy, wciąż powstrzymywała płacz.
- To tylko nie wielka zmiana. Usuną ci to i wszystko będzie dobrze. Nawet jeśli stracisz pierś to dla mnie jest bez znaczenia. Dla mnie zawsze będziesz najpiękniejsza.
- Bartek, to jest nowotwór. Dobrze wiesz, że mama miała to samo i to niemal dokładnie w tym samym miejscu. Nie przeżyła z tym nawet dwóch lat. – Odparła spokojnym ale stanowczym tonem. Patrzyła mu prosto w oczy. Zawsze je uwielbiał, ale w tej chwili go paraliżowały. Przełamał jednak się w sobie i chwycił jej dłoń.
- Wiem, że wygrasz. Ty zawsze wygrywasz.
Nic nie odpowiedziała. Pocałowała go tylko i wtuliła się w jego ramiona jak mała dziewczynka.

***
Od diagnozy minęły trzy miesiące. Do tej pory leczenie przebiegało dobrze. Dziewczyna nieźle radziła sobie psychicznie. Trochę schudła i częściej była zmęczona, ale dzielnie walczyła. Gdy spotkali się tego dnia od razu zauważył, że coś się stało. Była obecna tylko ciałem. Jej myśli błądziły gdzieś daleko. Wsunął jej dłoń pod koszulkę i rozpoczął palcami wędrówkę po jej kręgosłupie.
- Co się dzieje? – Zapytał.
- Jestem w ciąży i chcę urodzić. Bez względu na wszystko – Odpowiedziała tak szybko i bez zastanowienia, że go zamurowało.
Lekko się uśmiechnęła, ale w jej oczach był niepokój. Bartek mimo zaskoczenia w lot zrozumiał o co chodzi. Po chwili przytulił ją i zaczął głaskać po miękkich włosach.
- Będziesz wspaniałą mamą. Mam nadzieję, że dziecko będzie takie jak ty – Odparł.
Znał ją. Wiedział, że w razie konieczności przerwie leczenie byle tylko dziecko przeżyło. Bał się jak chyba nigdy dotąd, ale nie zamierzał się jej przeciwstawiać. To jej decyzja. Ma do tego prawo. Wierzył, że sobie poradzi. Nie dopuszczał do siebie nawet innej myśli.

***
Minęło pół roku od diagnozy. Siedzieli na lotnisku. Bezsilność doprowadzała go do szału, ale wiedział, że nie mógł z nią lecieć. Choroba zaczęła postępować. Pojawiły się przerzuty. Chudła w oczach, ale nie dała się przekonać do leczenia chemioterapią. Za nic w świecie nie zaryzykowałaby zdrowia dziecka. Jedyną szansą była operacja. Operacja, która jej nie wyleczy, ale pozwoli jej dożyć do porodu. Upierała się, że gdy urodzi to wtedy będzie się leczyła na wszystkie dostępne sposoby. Widział, że w to wierzy. Cieszyło go to, że miała tą wiarę, ale strasznie się bał. W Polsce nie znaleźli szpitala ani lekarza, który przeprowadziłby tak trudną operację. Jednak onkolog, który prowadził leczenie dziewczyny od samego początku pomógł im znaleźć takie miejsce. W Szwajcarii. Koszty były duże, miał jednak odłożone trochę pieniędzy. Wziął dodatkowo pożyczkę w banku, a resztę dołożył jej ojciec i bliscy. Oddałby wszystko, byle tylko jej pomóc.
- Wiem, że wrócisz – Szepnął jej na ucho.
Nic nie odpowiedziała. Pocałowała go za to w taki sposób jak nigdy wcześniej. W tamtej chwili przestał istnieć cały świat, przestała istnieć dzień i noc, jakakolwiek rzeczywistość. Istnieli tylko oni i ich pocałunek.

***
Gdy tylko się dowiedział wyszedł z domu. Nie zaszedł jednak daleko bo zatrzymał się i usiadł ciężko już na schodach. Ręce trzęsły mu się jak w febrze. Ledwo mógł oddychać. Jeszcze kilkanaście godzin temu rozmawiał z nią przez telefon. Teraz wie, że już nigdy więcej jej nie usłyszy. Nie poczuje ciepła jej dłoni. Nie spojrzy w jej cudowne niebieskie oczy. Nie usłyszy też nigdy płaczu ich dziecka. Nie będą patrzyli jak dorasta. Nie wiedział co teraz zrobić. Wiedział tylko jedno. Obiecał jej, że sobie poradzi cokolwiek się stanie i zamierzał tej obietnicy dotrzymać. Choć kompletnie nie wiedział jak.

***
Procedury dodają kilometrów. Paczka z jej rzeczami przyszła prędzej niż wróciło jej ciało. Nie był w stanie sam jej otworzyć. Zrobił to z jej ojcem. Zawsze mieli dobry kontakt. Razem było im łatwiej. Jeden stracił córkę, drugi ukochaną. Ból czasem zbliża ludzi bardziej niż wszystko inne. Gardło ścisnęło mu się boleśnie gdy zaczęli przeglądać zawartość paczki. Jej ubrania, zegarek, kosmetyki, książka i kilka innych drobiazgów. W końcu wyjeli mały notes. Ojciec wziął go pierwszy. Dłuższą chwilę przeglądał kartki. Gdy doszedł do końca łzy płynęły mu po policzkach ciurkiem. Podał go Bartkowi w milczeniu i skrył twarz w dłoniach. Chłopak bał się, ale nie zastanawiał się ani chwili. Zaczął czytać strona po stronie. Jednak to jedno jedyne zdanie na samym końcu notesika sprawiło, że nie wytrzymał. Płakał długo i głośno. Ojciec dziewczyny po chwili objął go jak własne dziecko i trwali tak tonąc w bólu sami nawet nie wiedząc jak długo. Notes leżał na stole otwarty na ostatniej stronie. Widniało tam tylko jedno zdanie:
„Kocham cię i wiem, że te dwa słowa będą moimi ostatnimi myślami.”

***
Biała bukowa trumna opadała w dół. Widział tylko ją. Wszystko w około się rozmazało. Cała rzeczywistość w tamtej chwili dla niego umarła razem z nią i z dzieckiem, które razem z nią spoczęło w grobie, nic nie winne temu światu.

***
Ocknął się tak samo nagle jak wcześniej zatopił się we wspomnieniach. Zegarek wskazywał kilka minut po czwartej nad ranem. Niedopite piwo już dawno się wygazowało. Otarł łzy i usiadł na krawędzi łóżka. To wszystko wraca każdej samotnej nocy. Nigdy nie przestanie boleć i nigdy tego nie zapomni. Każdego dnia daje z siebie wszystko. Trwa i walczy by stać. Czasem jest ciężko. Ból wraca często. W sumie już się z nim zaprzyjaźnił, jak ze starym kumplem. Wie jednak jedno. Choćby cały świat się walił, choćby nie wiem co się działo, wytrwa. Dotrzyma obietnicy.

48 111 wyświetleń
592 teksty
92 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!