Menu
Gildia Pióra na Patronite

Tajemmnice kota Harego

Alice Veronca

Tajemnice kota Harego
Hary
Wejście do domku Harego było właściwie niewidoczne z żadnego miejsca ogrodu. Z każdej strony otoczony murem zieleni. Gąszcz jodłowego igliwia, liści lipy, fioletowych bzów, głogów i niezliczona ilość kolorowych kwiatów. W tej zielonej, pachnącej oazie domek Harego wyglądał niczym twierdza nie do zdobycia . Zresztą sam kot Hary był kotem niby zwykłym, dachowcem, ale nie do konca. Rudy, mały, zielone oczy- nic nadzwyczajnego. W upalne dni uwielbiał baraszkować na trawie z wiewiórką Olą i hałaśliwym Yorkiem Edim. Lubił też- jak każdy kot całymi godzinami spać na tarasie swojego domku . Oczywiście z małymi przerwami na pyszne parówki, albo szprotki. Nie łowił myszy i pozwalał wróblom siadać beztrosko na daszku swojego kociego domku.
Ola
Tuż obok rosła ogromna, stara lipa, której konary sięgały niemal do ziemi, a w jej zielonej koronie mieszkało setki wróbli i stary puchacz, który donośnym głosem pohukiwał wieczorami. W dziupli, na szczycie pnia mieszkała wiewiórka Ola. Kolekcjonerka orzechów i żołędzi. Zwinna i miła. Ani ona, ani kot Hary nie znosili sowiego zawodzenia wieczorami. Ruda zupełnie jak Hary i jak on uwielbiała skakanie po drzewach. Często bywała także w domku Harego. Miała tam malą kryjówkę, w której przechowywała zapasy orzechów. Lubiła psocić i budzić śpiącego kota, rzucając w niego orzeszki ze swojej dziupli. Widzicie jak bardzo była inteligentna?
Edi
Mały York Edi, halaśliwy jak dwójka poprzednich przyjaciół. Inny jednak zupełnie. Nic rudego. Szaro - złoty szaleniec. Nic z psa kanapowego. Chodząca torpeda. Wymykał się często z domu, by przedostać się do ogrodu i wraz z Olą i Harym bawić się starą, porzuconą piłką, albo łapać fruwające nisko nad ziemią motyle. Niestety, Edi nie potrafił wspinać się na drzewa i tylko glośnym szczekaniem nawoływał przyjaciół do zabawy. Edi znał też tajne przejście- dziurę w płocie do sąsiadów. Niemal każdego dnia pokonywał tę drogę. Codziennie rano, czekał na Olę i Harego na tarasie domu. Budził ich głośnym szczekaniem już o świcie. Nie podobało się to ani kotu ani wiewiórce Oli. Oboje bardzo lubili leniwy sen o poranku.

Hania i tajemnice ogrodu sąsiadów
Było to w ubiegłe wakacje. Początek lipca. W domu obok zamieszkali nowi sąsiedzi- rodzina. Pewnej upalnej soboty, po obfitym śniadaniu. Podczas szalonej zabawy, skacząc po drzewach, Hary długim susem wskoczył na dach, a stamtąd hops na trawnik sąsiadów za płotem. To miejsce niedlugo potem stało się dla nich celem codziennych wizyt. Chcecie wiedzieć dlaczego? Otóż zamieszkała tam pewna dziewczynka.
Hania- bo tak miała na imię, miała siedem lat i mimo to mało mówiła i co gorsze, w ogóle nie chodziła. Całymi dniami siedziała skulona w wózku inwalidzkim. Zupełnie sama. W słoneczne dni jej mama wyprowadzała ją na tym wózku do ogrodu i zostawiała zupełnie samą na długo. Obok kładła zabawki - piłkę, konika bujanego, kolorowy wiatraczek, którymi ona przecież nie mogła się bawić. Nie mogła potrzymać w ręku nawet wiatraczka, gdyż paraliż jej ciała nie pozwalał na to. Patrzyła więc przed siebie na drzewa i przelatujące obok ptaszki. W chłodne dni siedziała otulona kocem na oszklonej werandzie domu.
Hary, jak już wiecie jest niezwykle mądrym kotem, chociaż jego kocia mądrość ujawniła się zupełnie przypadkiem, we wspomniane lato ubiegłego roku. A było to tak, niby jak zwykle- obfite sniadanie w towarzystwie Ediego, krótka drzemka i potem szalona zabawa. Susem po konarach lipy na jej szczyt, potem dach domu i płot sąsiadów. Stamtąd na trawnik. Tuż za nim przyjaciółka wiewiórka , a York Edi hałaśliwie ujadając przez dziurę w płocie. Tej soboty nie spodziewali się spotkać tam kogokolwiek. Od dawna dom stał pusty, a tu nagle- ona- dziewczynka na wózku. Zupełna konsternacja. Zamilkli wszyscy. Znieruchomieli. Wpatrywali się w nią nie rozumiejąc co sie stało? Skąd się wzięła w tym opuszczonym ogrodzie dziewczynka na wózku?
A ona? Widok psa, kota i do tego wiewiórki był dla niej szokiem i zaskoczeniem. Przede wszystkim jednak wielką radością. Hania zaczęła wydobywać z siebie jakieś nieokreślone dźwięki, piski i tylko jedno w miarę dobrze wypowiedziane słowo:
- Chodź!, Chodź! powtarzała kilka razy.
Jej ciało zaczęło się prążyć, jakby chciała wstać, wyjść z wózka podbiec do sympatycznych zwierzaków. Pogłaskać. Przytulić. Dziecko próbowało wyciągnąć rękę w kierunku Ediego, który już merdał ogonerm i z cicha zaczynał poszczekiwać: How! How!! How!!!
Hary był znacznie ostrożniejszy. Mruczał głośno, przymrużając znacząco oczy. Postanowił jednak zbliżyć się do nieznajomej na wózku i tygrysimi ruchami ruszył wolno w jej kierunku. Szedł naprawdę wolno. Nieufnie patrzył na Hanię, której radość wyrażała się jeszcze głośniejszym piskiem. Edi podbiegł do Hani odważnie. Stanął na przeciw niej i ślicznymi czarnymi oczkami wpatrywał się w dziewczynkę przechylająć znacząco głową w prawo i w lewo. Przestał się obawiać nowej bywalczyni ogrodu. Już merdał ogonkiem i radośnie szczekał.
Kot Hary, hym!- ten to jednak jest nieufny. Zrobiwszy kilka kroków usiadł na trawie w bezpiecznej odległości i przyglądał się Hani. Mruczał wymownie i patrzył wnikliwie na Yorka, który radośnie biegał już wokół wózka dziewczynki. Kocisko postanowił jednak popatrzeć na tę z scenę z dystansu. Położył się na trawie i uderzając powolnie ogonem o ziemię uważnie oceniał sytuację. Po dłuższej chwili podszedł do dziewczynki i otarł się przyjaźnie o jej nogi. Wiewiórka Ola tymczasem skakała pod starym dębem szukając żołędzi.

Przyjaźń
Od tamtego czasu minął rok. Hary i Edi codziennie przemierzają tę trasę: konary lipy, dach, płot sąsiadów i ogród, gdzie niezmiennie przesiaduje samotnie Hania. Polubili się wszyscy czworo- na swój sposób. Kot lubi łasić się o jej nogi, mrucząc przy tym wymownie, albo czesto wskakuje na kolana dzieczynki i zasypia na długo, a ona kołysze się w swoim wózku uśmiechając błogo. Dziewczynka lubi miły dotyk kociego futerka. Kiedy jednak ten ugania się za fruwającymi nisko owadami albo bawi się z Edim, czy też skacze po drzewach z Olą, woła go najgłośniej jak może:
- Chodź! Chodź!
Często jednak zwierzaki zachowują się jakby nie było w ogrodzie Hani. Szaleją, bawią się jej piłką lub toczą walki między sobą, baraszkując na trawie niczym zapaśnicy, a Ola jak sędzia piskiem i rzucaniem szyszkami przywołuje ich do porządku. Dziewczynka wówczas śmieje się głośno i macha rękami, jakby chciała bić brawo.
Zdarzyło się jednak pewnego razu, że ich przyjaźń z Hanią okazała się nieoceniona. Był to kolejny upalny dzień. Zapowiadał się długi, nudny i senny. Gorące słońce dawało o sobie znać. Wózek Hani jej mama ustawiła w cieniu rozłożystego kasztanowca, tuż obok werandy. Zwierzaki jak zwykle pojawiły się z wizytą u dziewczynki. Mijały leniwe godziny. Wszystko było jak co dzień, aż nagle w jednej minucie niebo zasnuły czarne wręcz chmury, wiatr rozszalał się w oka mgnieniu, tak silny, że zabawki Hani fruwały w powietrzu. Głośny huk pioruna i potężny stumień deszczu. Ulewa. Sprytny York schował się pod drewnianymi schodami werandy. Kot wskoczył na drzewo i miauczał niespokojnie. A Hania? Co może zrobić niepełnosprawne dziecko, przykute do wózka, samo podczas burzy? Głośny płacz dziecka i odgłosy szalejącej burzy poruszyły zwierzęce serca. Mały York pdbiegł do drzwi. Zaczął je mocno drapać łapkami, szczekając przy tym wymownie. Mama dziewczynki nadal nie przychodzila po nią, mimo szalejącej coraz bardziej, z sekundy na sekundę burzy. Wówczas Hary, który siedział na drzewie w gąszczu liści postanowił działać. Skoczył zwinnie na ziemię i podbiegł do okna domu Hani. Stamtąd wskoczył na parapet i miauczał tak głośno, aż w końcu w dzwiach pojawiła się mama dziecka.
- A sio!!! wstrętne kocisko! Uciekaj stąd natychmiast!- Krzyczała kobieta. Potem podbiegła do córki i w milczeniu wprowadziła jej wózek do domu.
Burza nadal szalała jeszcze może pół godziny. Wystraszone zwierzaki siedziały skulone i zmoknięte pod schodami drewnianej werandy domu Hani. Nagle, zza płotu dobiegł głos:
- Hary! Edi! kici- kici, Psi, Psi, Psi- wracajcie do domu, zmokniecie!
Na głos swojego pana Edi ruszył w kierunku domu pędem. Pokonał dziurę w płocie i po chwili tulił się do swojego właściciela- Pawła. Hary nie bał się burzy, jeszcze raz wskoczył na parapet okna Hani, jakby chciał sprawdzić, czy jest bezpieczna. Siedział tam dłuższą chwilę, po czym susem znalazł się na ziemi. Potem jeszcze kilka długich skoków i już był w swoim ciepłym kocim domku wśród drzew. Rozciągnął się leniwie i zasnął na długo.

284 wyświetlenia
6 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!