Menu
Gildia Pióra na Patronite

wspomnienie.

milkaaa.

milkaaa.

Ta tragedia wstrząsnęła całym Fuszynem. Amelia, wówczas szesnastolatka zginęła pod kołami samochodu, który kierował jej były chłopak. Zrobił to umyślnie. Chłopaka zamknięto, a miasteczko zapomniało, lub chciało zapomnieć o tym wydarzeniu.

Błażej siedział właśnie na ławeczce, na przeciwko grobu Amelii. Była szósta rano 21 września. Sześć lat temu zginęła Ami. Tak po prostu nie było jej, zniknęła. Była, a potem już nie. Nie mógł się z tym pogodzić. Była miłością jego życia, choć o tym nie wiedziała. Trochę obwiniał się za jej śmierć, bo przecież gdyby on jej powiedział co czuje prawdopodobnie spotykała by się z nim, nie z tym szaleńcem. No i pewnie żyłaby do dziś, studiowała wymarzoną farmację w Krakowie. Umiała francuski, zobaczyłaby Paryż i Maderę. Spełniła resztę marzeń. Przez jego cholerne tchórzostwo nie udało jej się. W tej chwili, myślą o niej i wspominając jej marzenia, uronił łzę. Pierwszą łzę od sześciu lat. Spojrzał w bok i zobaczył Melię, siedziała obok niego uśmiechając się jak najsłodziej umiała. Myślał, że mu się przewidziało, odwrócił głowę następnie znów popatrzył na miejsce, w którym zobaczył swoją umarłą przyjaciółkę. Dalej tam była i uśmiechała się.
- Nie poznajesz mnie ? -powiedziała, a do jego uszu trafił dźwięk, którego tak długo już nie słyszał.- No chyba naprawdę nie poznajesz ! No więc nazywam się Am... - nie zdążyła dokończyć.- Zaraz jak to ? Przecież sześć lat temu potrącił cię samochód i ty w nim zginęłaś...- mówił zdezorientowany.
- Nie musisz mi przypominać jak to było, dobrze pamiętam. Przez sześć lat czekałam, żeby z wami porozmawiać, Tobą, Januszem, Olą i Marysią. Pilnowałam was dzień i noc żebyście nic sobie nie zrobili. Chciałam wam dać czas na zdystansowanie się do mojej śmierci. Myślałam, że o mnie zapomnicie, że nauczycie się żyć beze mnie. Niestety, pomyliłam się. Spójrz na siebie, żyjesz cholernymi wspomnieniami, patrząc w przeszłość nie w przyszłość. Nigdy nie dojrzejesz i nie staniesz się sobą, jeśli dalej będziesz żył i myślał jak ten zmartwiony piętnastolatek sprzed sześciu lat.
- Ale ja cię kocham do jasnej cholery !- prawie krzyknął. - Hm, jesteś pewien ? Ty mnie nie kochasz, kochasz moje wspomnienie. Spójrz prawdzie w oczy. W końcu. Marnujesz się przecież i nic więcej.
- Kim jesteś ? To naprawdę Ty, Amelko ?- nie rozumiał nic z tego co powiedziała.
- Tak ja. Wiesz czemu tu jestem ? Żeby Cię wyleczyć. Nie masz już piętnastu lat, zresztą jak je miałeś to wiedziałeś, że na śmierć i przeznaczenie nie ma lekarstwa. Pamiętałeś, że u góry dla każdego ustalono jakiś plan. Wierzyłeś, że z Nim nie wygrasz, że Ten u góry wie co robi.- powiedziała, łagodnym tonem.
- Nie wierzę w Boga.
- Tak wiem i to dlaczego ? Bo wartości, w które wierzyłeś spełniły się. Błażej, zobacz co się dzieje, nie możesz traktować śmierci jak patologię, jak coś złego. Ona jest elementem twojego życia, tak jak narodziny, upadki i wzloty. To nie jest koniec. Moja również nim nie była. Spotkamy się jeszcze kiedyś. Na pewno. Tylko uwierz. Szkoda życia na wspomnienia. Jak będziesz dalej tkwić w jednym punkcie to nigdy nie wygrasz ze smutkiem. Zatrzymasz się, nigdy więcej mnie nie zobaczysz, tego właśnie chcesz ?
- Nie, ale...
- Nie ma ale, wierzysz albo nie. Tymczasem, przepraszam. Do zobaczenia.

Odeszła, a wspomnienie po niej, zostało w sercu na zawsze. Tylko teraz miał siłę nauczyć się z nim żyć.

7931 wyświetleń
50 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!