Menu
Gildia Pióra na Patronite

kamienice

Skyie

Skyie

Szybki trucht powoli zmieniał się w bieg. Serce biło coraz szybciej zarówno z tego powodu jak i ze względu na stres, który narastał w jej duszy od chwili podjęcia decyzji. Nie wiedziała czy robi dobrze. W jej głowie panował mętlik, a różne myśli wkradały się w jej umysł tak niepostrzeżenie, że przerażało ją to. Rozważała wszystkie za i przeciw, wyobrażała sobie wizje różnych wyjść z sytuacji, którą stworzy. Zagryzała się na myśl, że coś mogłoby pójść nie tak.

Nie mogła się zatrzymać, jej nogi same prowadziły ją do wyznaczonego przez siebie celu. Obok niej migały szare masy bloków, ludzie, których potrącała i przepraszała nawet nie odwracając głowy. Kierowała się w stronę starego miasta, gdzie każda kamienica była inna i wyjątkowa.

- Każda kamienica ma swoją historię. – cichy i rozmarzony głos rozbrzmiał wśród wieczornej ciszy. Światło latarni rzucało żółtą poświatę na dwie twarze i mały obszar dookoła. Uśmiechnęła się i spojrzała na jego zamyślony profil. Lubiła jego filozoficzne rozmyślania, nawet jeśli dotyczyły kamienic. Zwłaszcza jeśli dotyczyły takich rzeczy. Czuła się dobrze. – Lubię je. Są wyjątkowe. Kiedyś ludzie budowali inaczej. Kiedyś wszystko miało duszę…

Uśmiech pojawił się na jej zmęczonej twarzy. Czas przez jaki się znali, był dla niej błogosławieństwem. Przy nim zawsze nabierała wewnętrznego spokoju. Była na swoim miejscu. I choć zdarzały się załamania, chwile milczenia, nigdy się nie kłócili. Zawsze czekali z otwartymi ramionami i sercem gotowym na zwierzenia i przyjęcie bólu tej drugiej osoby. Jak mogła tego nie docenić? Jak mogła się od tego odciąć? Nie mogła i nigdy nie będzie mogła.

Zatrzymała się dopiero prze masywnym budynkiem, który idealnie wpasowywał się w otoczenie. Odrestaurowana kamienica przyciągała uważne spojrzenia i wywoływała uśmiechy na ustach przechodniów. Wzrokiem powiodła po ścianach budynku, aż jej wzrok zatrzymał się na oknach w drewnianych ramach. Dotknęła dłonią rozgrzanych i osmaganych zimnym powietrzem policzków. Denerwowała się coraz bardziej. Wahała się, chciała cofnąć i wrócić do życia, którym żyła. Chciała wymazać z głowy te myśli, które nazbierały się przez ten długi czas. Chciała trwać w tej bliskości, bliskości przyjaźni.

Nie wiedziała jak dotarł a na drugie piętro i jak się stało, że zatrzymała się przed drzwiami z rzeźbioną kołatką z dłonią wysuniętą w powietrze. Spojrzała na swoją rękę i zobaczyła to co czuła. Drżenie. Jej dłoń poruszała się lekko w niepewnych drgawkach. Bała się, bardzo się bała. A trzęsąca się dłoń potwierdziła ten stan. Wiedziała jednak, że już nie ma odwrotu. Nie ma odwrotu dla niej.

Schwyciła lekko kołatkę i po klatce schodowej rozległo się ciche, stukanie. Kiedy to zrobiła na jej twarzy odmalowało się przerażenie. Musi to zrobić, teraz musi. Nie zdążyła się dobrze przygotować, a już stał przed nią. Tak idealny jak tylko mógł być. Bardziej idealny w startych trampkach niż w najlepszych ubraniach.

Coś do niej mówił, uśmiechał się, zaprosił do środka. Znowu mówił, pytał, ponawiał pytanie, wzruszył ramionami, mówił o czymś, zaczął opowiadać, ucieszył się na jej widok. Jego słowa w ogóle nie docierały do jej głowy, nie wiedziała czym opowiada. Po prostu biernie trwała w przedchwili sytuacji, która miała zaraz nastąpić.

- Zaczekaj. – przerwała nagle Jego słowotok decydując się na to co miała zrobić. Przestąpiła z nogi na nogę, a jej wzrok wodził po ścianach unikając pytającego spojrzenia. – Ja. – Zastanawiała się jak obnażyć przed nim tę tajemnicę. Jedyną, o której nie miał pojęcia. Mówiła mu wszystko. Nadeszła pora, by było to wszystko. W końcu podniosła wzrok i spojrzała na Niego. Podeszłą i opierając dłonie na jego ramionach ucałowała lekko jego wargi. Odsuwając się spojrzała mu w oczy i wyszła. Koniec. Stało się.

Kiedy zamknęła za sobą drzwi już wiedziała, że to było to co musiała uczynić, by pozbyć się ciążącego jej natłoku uczuć i myśli. Wszystko to było prawdziwe. W końcu była prawdziwa.
Szła ulicą i obok niej przesuwały się szare masy bloków kiedy nagle poczuła jak czyjaś dłoń splata się z jej w niemal intymnym geście. Duża, lekko szorstka, ale ciepła i miękka dłoń, która zamykała w sobie jej własną, dość drobną. Zatrzymała się i odwróciła głowę. Ujrzała ukochaną przez siebie twarz tak blisko swojej. Twarz, uśmiech i lekko zszokowane, ale roziskrzone oczy.

31 wyświetleń
2 teksty
1 obserwujący
  • Sheldonia

    17 February 2012, 11:52

    Rozmarzyłam się trochę;) Bardzo mi się podoba.