Szłam ulicą Chopina. Było wcześnie rano. Z kamienicy wybiegli dwaj mali chłopcy. Śpieszyli się na autobus. Biegli na przystanek, który mieli blisko od swego domu. Najszybciej biegł najmłodszy chłopiec, starszy ledwo co go doganiał. Z naprzeciwka szedł starszy mężczyzna. Zwrócił uwagę na chłopców. Odwrócił się za nimi i rzekł do mnie: "Biegną, giry sobie tylko połamią". Mężczyzna rzekł to do mnie z uśmiechem, jakby już coś o tym wiedział, jakby już sporo się nabiegał w swym życiu. Ja odpowiedziałam mu także uśmiechem. Szłam nadal ulicą Chopina. Jechał autobus. Widziałam dwójkę chłopców siedzących już na pierwszym siedzeniu przy oknie w autobusie. Odwróciłam się za siebie. Mężczyzna był już daleko, przechodził przez ulicę. I tak oto ścierają się młodość i starość. Niedoświadczenie z doświadczeniem. Przez życie trzeba biec, ale należy także przystanąć. Ulicą idą życia różne. Mijamy się i obserwujemy. Każdy ma bagaż różnych doświadczeń. W każdej głowie krążą różne myśli. Reagujmy na siebie i widźmy się. Wówczas życie jest jakby pełniejsze i szczęśliwsze. Jesteśmy pionkami w grze planszowej. Życie to kostka do gry. Nie wiadomo, jakie oczka losu nam wypadną. Idźmy zatem raźnie swym pionkiem. Ale tak, ażeby nie połamać nóg!