Menu
Gildia Pióra na Patronite

Goździki i czerwone wino.

Stoczyliśmy bitwę i teraz należy nam się koniec. Nasze zmysły wyschły, pozostawiając po sobie jedynie prochy o zapachu lampionów, Goździków i czerwonego wina. Wspomnienia odbijają się od ścian umysłu, pokazują kły i warczą przebiegle gdy stąpamy zbyt blisko siebie. Ryzykujemy tak wiele, że aż nic, przekroczyliśmy granice, pławimy się w resztkach kompaktowych dreszczów. Czuję jeszcze fragmenty Twojego dotyku na swoich włosach, czasami słyszę szelest Twojej skóry. Pamiętam zbyt dużo, zapisałam sumienne części naszego związku gdzieś tam, daleko, w jednej ze swoich głów. Tej do której nawet ja sama nie mam dostępu. Roztopiłam się już dawno, przyjmuję do wiadomości wszelkie obawy utworzone w genetyce naszych ciał. Stałam się posągiem. Ociekam twoją śliną, twoim głosem, twoimi feromonami i krzykiem. Ukruszona cząstka mojej osobowości wciąż przypomina mi cyfry. Mnóstwo cyfr, a każda układa się w inny szereg. W szereg miejsc, momentów, dźwięków, numerów i dat. Biegnę, spadam, wstaję. Odniosłam hektolitry zimnych porażek, każdego dnia kładę się do wanny i nawilżam nimi swoje ciało, tak, by nasiąknęło brudem wszelkich tych nocy, tak, by zagnieździły się we mnie niczym nieuleczalny, wielki rak płuca nadmuchanego nieprzespaną nocą. Nie śpię. Zamykam oczy i widzę pojedyncze urywki zapakowanych w kartony snów. Dotykam je, pieszczę, gryzę po kolei każdy z nich. Napawam się niemym głodem, sprawiam, że moja natura błaga o ciebie każdą cząstką swego niewidzialnego ja. Gdy wychodzę z domu staram się, by peruka z twoich włosów była zawsze na mojej głowie i by smycz na której trzymam swe usta nigdy się nie urwała. Jestem tragedią, sama w sobie, jestem niezrozumianą tragedią. Jestem wszędzie, krzyczę, płaczę, powoduję wypadki samochodowe. Kiedy odszedłeś nakarmiłam sobą psy.

45 wyświetleń
1 tekst
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!