Menu
Gildia Pióra na Patronite

BIESZCZADY 2

fyrfle

fyrfle

"Stanice ustalilim" w Zatwarnicy, ale zasadniczym celem naszej ówczesnej majowej eskapady była Cisna, gdzie odbywał się festiwal rockowy. Potrzebowaliśmy się wyszaleć, pośpiewać, poskakać. Nie spodziewaliśmy się, że będzie tak zimno. Wyjeżdżaliśmy pierwszego maja i jechaliśmy latem w przecudownych wiosennych wzgórzach Beskidów i na koniec zrobiliśmy sobie wielką pętlę bieszczadzką. W drugim dniu maja było jeszcze ciepło, a kiedy jechaliśmy do Cisnej, to już przebijaliśmy się przez burzę i potem deszcz był już do końca koncertu w tym dniu.

Przed koncertem, opóźnionym przez ulewy, pozwiedzaliśmy Cisną, jej legendarne miejsca, ale największe wrażenie zrobił na nas pomnik poświęcony walczącym Polakom, aby Bieszczady były polskie. Pomnik poświęcenie i bestialskiego męczeństwa mieszkańców Bieszczad, którą to gehennę przerwała wreszcie genialna operacja antypartyzancka o kryptonimie "Wisła". Maestria oręża Ludowego Wojska Polskiego i mistrzostwo logistyki. Żelazna konsekwencja, bez sentymentów i bez znieczulenia, rozwiązująca ostatecznie kwestie etniczne i likwidująca bazę dla banderowskiej bestislskiej bandziorni.

A koncert wreszcie zaczął się o osiemnastej. Gumiaki na nogi i jak różowe swinki - dawaj do błotka, a ropoczęli oczywiście KSU i Mandragona im towarzysząca. Cudne przeżycie usłyszeć ich na żywo i zaśpiewać z nimi, że bez daniny krwi naród umiera, o siwej mgle we włosach rudawych połonin, o podzielonych na zawsze krwią narodach, wreszcie o walce górników o godność wszystkich Polaków, a na koniec JABOL PUNK o bezsensie życia prowincji zgotowanej przez III RP.

Trzecim lub czwartym koncertem tego wieczoru był występ kapitalny zespołu Coma, który zagrał tylko piosenki z ostatniej płyty dla dzieci, na której są między innymi piosenki z filmu Akademia Pana Kleksa. Po koncercie starzy fani mieli pretensję do zespołu, że nie zagrał hitów. Piotr Rogucki tymczasem i koledzy zmęczeni byli fanami w tym czasie, którzy nie podążali za aktualną twórczością zespołu. Zresztą pamiętam, jak tak miałem z Happy Sad, ale ostatecznie się wsłuchałem i nowe jest genialne. Tak samo jest z moim pisaniem. Wielu pouczaczy ciągle prześladuje mnie, co mam pisać. A ja piszę, co piszę, powtarzam i powtarzać będę - czytelnik jest dla piszącego, nie piszący dla czytelnika. Czytelnik czyta, co autor pisze i nie mówi mu co ma pisać i jakim językiem. To autor jest przewodnikiem i tylko on.Taka jest różnica. Autor pisze, a czytelnik czyta. Koniec przypomnienia podstawowej zasady.

Na zdjęciu Bartek Sosnowski. Miał cudowny głos. W Cisnej poznaliśmy jego muzykę i słowa. Potem jeszcze był w Żywcu na Męskim Graniu. Niestety nigdy już nikt na żywo na ziemi go nie posłucha. Żal straszny. Pokój Jego Duszy. Mam nadzieję, że nie spoczywa, że tworzy i gra na zielonych sawannach Manitou, czy ogrodach naszych, czy innych religii rajów.

297 715 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!