Menu
Gildia Pióra na Patronite

Rok wspomnień

Lauraa

Lauraa

Stali naprzeciwko siebie. Jeszcze nigdy tak blisko. Oboje mieli rozchylone wargi, jakby rywalizowali kto więcej ukradnie powietrza drugiemu. W istocie, jedno z nich miało w zanadrzu na tyle zabójcze słowa, że tlen będzie tylko niechcianym wybawcą. A może to cisza mordowała ich oboje ?

Dziewczyna, ubrana w jeansowe szorty, czerwone trampki i czarną bluzkę wyraźnie panowała nad tą ciszą. Widać to było w jej brązowych oczach. Walczyły, a powinny płakać. To życie je nauczyło panowania nad odruchami serca. Patrzyła wyczekująco na osobę, którą jeszcze niedawno nazwałaby całym swoim życiem. To z jego powodu się spotkali, on nalegał, on prosił...
A teraz stał w czarnej bluzie i szarych dresach, nie mogąc wykrztusić słowa.
Ida uśmiechnęła się z politowaniem i otworzyła usta, wahała się tylko chwilę
-Myślałam, że masz mi coś do powiedzenia. Wróciłeś tylko po to aby pooglądać zabliźnione rany i zadać nowe ?
Chłopak patrzył na nią szeroko otwartymi oczyma. Jej lekko kręcone, blond włosy opadały na twarz. Wydawały się jedynym jasnym punktem na tle nocy. Patrzyła na niego z wyczekiwaniem.
Nie chciał aby musiała czekać na odpowiedz, jednak co miał jej powiedzieć ? Nie wiedział. Potrzebował jej obecności. Spuścił głowę i wbił wzrok w swoje czarne sznurówki.
-Przepraszam, wygłupiłem się.
-Najwyraźniej.
Wydawała się taka zimna, cyniczna. Doskonale wiedział, że udaje. Ta świadomość dodała mu odwagi.
-Dziękuję, że przyszłaś. Nie widzieliśmy się ponad rok. Wiem, że masz pełne prawo mnie nienawidzić, jednak chce abyś wiedziała, że...- zawiesił głos. Odwaga go opuściła.
Tak samo jak Idę opuścił uśmiech politowania. Czekała w napięciu na każde słowo.
-...że brakuje mi ciebie- dokończył. To nie było to co chciał powiedzieć. Chciał powiedzieć o wiele więcej.
-Jedyne co się zgadza, to fakt, że mam prawo Cię nienawidzić. - każde słowo sprawiało ból. Nie wiadomo jednak czy bardziej bolało wypowiedzenie ich, czy słuchanie - i rzeczywiście tak jest...
Po raz pierwszy głos jej zadrżał. Oczy umiała kontrolować, jednak zabrakło czasu na wytresowanie głosu.
-i nie minął jeszcze rok...- dodała znacznie ciszej.
Wiedziała ile minęło, to dobrze. Oznaczało to że myśli, pamięta, wspomina.
On wspominał każdego wieczora, ich "nieprzeciętną przyjaźń" jak zwykli określać to co się między nimi działo. Zaczęło się niewinnie. Nowy telefon, jeden źle przepisany numer, wysłany sms, który dotarł... właśnie do niej. Ta znajomość trwała 3 lata. Wiedzieli o sobie wszystko, jednak... trzymali siebie na dystans. Szybko zleciały te 3 lata pełne zaufania i szczęścia.
Kłamstwo. Nic tak nie potrafi zniszczyć relacji między ludźmi. Szczególnie, kiedy wokół kłamstwa pałęta się jeszcze zazdrość. Mieszanka równie zabójcza, jak przyjaźń i miłość...
Kochał ją, a miłość w takich przypadkach wszystko psuje. Wolał stłamsić to co czuje. W imię „nieprzeciętnej przyjaźni”. Ale chciał ją mieć na wyłączność. Szczególnie nie spodobał mu się pewien chłopak kręcący się wokół Idy. Dużo o nim mówiła. A to bolało... Pierwszym odruchem była walka. Walka poprzez kłamstwo. Łatwo poszło. Bez problemu zraził Idę do owego chłopaka. W samozadowoleniu, nie zwrócił uwagi, że ona przygasła. Liczył się tylko jego sukces. Sukces, który miał obiecać mu Idę, obiecał jedynie koniec. Był szczęśliwy, bo była blisko. Pewnego razu, czując że ona zrozumie, powiedział jej o wszystkim. Wtedy widzieli się po raz ostatni...
-Przepraszam – wymamrotał.
Miał ochotę płakać. Nienawidził siebie, i swojej głupoty przez którą ją stracił. Niebo go wyręczyło.
Zaczął padać deszcz. Zdjął bluzę i podał ją Idzie. Nie przyjęła. Roześmiała się tylko szyderczo.
-Od kiedy jesteś taka oschła – zapytał, trzymając bluzę w dłoni. Nie zamierzał jej nakładać.
-Od kiedy twoje kłamstwa mam wyryte w sercu. Każda literka niemiłosiernie piecze i krwawi.
A każda kropla krwi zamieniała się w łzę. Nawet nie chodzi o tego chłopaka. Chodzi o to jak za wszelką cenę chciałeś zatrzymać mnie przy sobie – jej wcześniejszy szept zamienił się w krzyk. Nie panowała nad sobą. Po raz pierwszy odkąd ją znał. Całkowicie nie wiedział co odpowiedzieć. Stali w milczeniu na deszczu wpatrując się w siebie. Zimne krople spływały im po twarzach. Tak naprawdę oboje płakali. Ida w dalszym ciągu panowała nad ciszą. Postanowiła ją przerwać ten ostatni raz, ostatni raz spojrzała mu oczy.
Wzajemnie wyłapali łzy między kroplami deszczu na twarzach.
-Karol...
Tak rzadko zwracała się do niego po imieniu...
-Kiedyś, po omacku odnalazłabym ciebie, wśród tysiąca innych osób, teraz nie byłabym w stanie rozpoznać ciebie z kilku osobowej grupy.

3907 wyświetleń
42 teksty
4 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!