Menu
Gildia Pióra na Patronite

Obietnice są ważne

Canaletta

Canaletta

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded

Stała się inna. Jakby cała jej czułość i troska wyparowały, a ciało zostało zamrożone wraz z sercem. Spoglądała na wszystko z rażącym spokojem i dystansem, jak gdyby emocje nie odgrywały w jej życiu żadnej roli. Przestała się uśmiechać, gdy oczy przestały błyszczeć. Wszystkie ruchy wykonywała mechanicznie, ciało niczym struna – ciągle spięte. Była przesiąknięta chłodem, zgorzkniała do szpiku kości.
Patrząc na nią po tej namiętnej nocy, gdy z dozą perfekcji przeczesywała szczotką swoje długie, rude włosy, wydawało mi się, iż posiadanie takiej ilości masek jest wręcz niemożliwe. Przecież doskonale pamiętałem każdy uśmiech na jej ustach i dźwięk każdego szczerego śmiechu, gdy coś ją naprawdę bawiło. Wiedziałem, jak powoli zaczesuje dłonią włosy do tyłu i jak zagryza wargę, gdy coś ją zawstydzi lub podnieca. Znałem jej oczy, gdy błyszczały w świetle słońca i w nocy, nieważne co robiła. Pamiętałem też zastygłe ruchy, gdy powiedziałem o kilka słów za dużo albo zaciśnięte usta w jedną linię, gdy powstrzymywała się przed łzami. Zaciskanie zębów, przymykanie powiek, kręcenie głową. Każde uderzenie jej dłoni w moją pierś, każdy krzyk i słowo wydobyte z jej ust. Każde wyjście i trzaśnięcie drzwiami, gdy któreś nie mogło już wytrzymać i każdy powrót różniący się od poprzedniego, a jednak taki sam.
Pamiętam, że nikt nie dawał nam szans. Ona była starsza o trzy lata, ale gdy patrzyło się na nas, wydawało się, iż różnica jest o wiele większa. Nie, żeby wyglądała staro! Co to, to nie. Była usposobieniem piękna o ognistych włosach, na które nie sposób było nie zwrócić uwagi. Powalała urodą niejedną małolatę i nie zdziwiłem się, gdy usłyszałem któregoś dnia z ust dziewczyny, którą mijaliśmy, że chciałaby wyglądać jak ona. Jak więc mówiłem, była śliczna i wyglądała naprawdę młodo, ale każdy jej ruch, każde słowo i sposób, w jaki okazywała klasę, świadczył o tym, iż znała życie. A ja… cóż, byłem jedynie o trzy lata młodszym gnojkiem, który poznał ją w dziwnych i naprawdę przypadkowych okolicznościach. Ot co, taki tam dzieciak, który poszukiwał własnego sensu życia, własnej drogi i co najlepsze, celu.
Podobnież przeciwieństwa się przyciągają… Nie wiem czy to prawda, ale wiem, że ona była moim dopełnieniem, a ja jej. Mieliśmy dwa różne charaktery: ona była spokojna, lubiła ryzykować wtedy, gdy miała gwarancję wygranej; ja zaś byłem szalony, jak dziecko bawiłem się zabawkami, które później znudziły mi się, abym mógł zainwestować w nową rozrywkę. Była odpowiedzialna, ja takowego określenia nie znałem. Brałem życie nie dość, że zbyt szybko, to i nie na poważnie. Ona zwalniała w momentach godnych zapamiętania i brała to aż nazbyt poważnie. Myślę, że podczas naszego bycia razem; że w świecie, który stworzyliśmy tylko dla nas, właśnie to nas połączyło, ale i poróżniło.
Pamiętam, jak brałem koc pod pachę, a ona koszyk pełen jedzenia i razem wychodziliśmy do parku, aby razem poleżeć w promieniach słońca, aby razem popatrzeć na otaczającą nas zieleń, aby RAZEM pośmiać się z dzieci bawiących się w berka. Pamiętam, jak zawsze gdy brałem prysznic, ona nagle pojawiała się obok, aby przytulić się do moich pleców i złączyć pod strumieniem wody. Pamiętam, jak razem robiliśmy remont NASZEGO mieszkania i jak mi pomagała… cała w kurzu, farbie, rozciągniętych spodniach i za małym podkoszulku. Pamiętam, jak zawsze przed snem czytała książkę… spokojna, skupiona, taka krucha. Albo gdy chodziliśmy na lody i zawsze zjadałem pół jej, tłumacząc, iż chciałem spróbować. Albo! Albo… gdy jesienią skakaliśmy w kałużach lub liściach, śmiejąc się głośno. Bądź! Wtedy, gdy wyciągnąłem ją na balkon podczas ogromnej ulewy, aby wśród deszczu, który tak uwielbiała, powiedzieć jej… że ją kocham. Jest jeszcze zima, której nienawidziła, a ja uwielbiałem. I jej słowa podczas pierwszej bitwy na śnieżki, jaką wygrała. Pamiętam to wszystko… WSZYSTKO! I naprawdę nie wiem, kiedy straciła tą całą radość, którą jej przekazałem. Naprawdę nie pamiętam, kiedy jej oczy zgasły, a usta przestały się uśmiechać. Nie wiem tego… nie pamiętam! Może podczas tych kłótni, które między nami się wytwarzały? Może ta odmienność zdań na niektóre sprawy? To, że zawsze wiedziała, gdzie mnie zaboli, a ja zawsze wiedziałem, jak równie mocno mogę jej oddać? Słowa bolą o wiele bardziej, niźli czyny. Słowa ranią, wiercą w Tobie dziurę, której potem nie sposób załatać. Ale my potrafiliśmy… Zarówno ona, jak i ja… Zawsze wracaliśmy. Więc gdzie popełniłem błąd…? Proszę, powiedz mi, gdzie popełniłem błąd, bo ja go nie widzę.
Tamtego wieczora kochaliśmy się po raz ostatni. Tamtego wieczora widziałem, jak czesze włosy – po raz ostatni. Tamtego wieczora robiłem jej zdjęcia, jak zwykle po seksie – po raz ostatni. Tamtego wieczora uśmiechnęła się… po raz ostatni. I jedyne słowa, jakie pamiętam z całego następnego okresu, to jej cichy szept, gdy położyła się obok i wtuliła w moją klatkę. Ten szept, który do tej pory przeszywa mnie za każdym razem, gdy chcę płakać. Jej prośba, którą staram się spełniać, bo obietnice są ważne.
- Proszę, zapamiętaj mnie taką, jaką byłam przy Tobie, a nie taką, jaką się stałam… Proszę, zapamiętaj mnie taką szczęśliwą, jak byłam przy Tobie, nim odeszłam, nim straciłam całą radość. Obiecaj mi.

Dwa miesiące później, umarła. Na białaczkę. Choroba zaatakowała ją nagle, było stosunkowo za późno, aby walczyć o możliwość jej dalszego życia, ale próbowaliśmy. Ja próbowałem. Ja chciałem zatrzymać ją przy sobie. Ona już nie próbowała, już tamtego wieczora pogodziła się z faktem, iż umrze. Podczas tych dwóch miesięcy nieustannej walki, między jej brakiem sił, a moją rozpaczą, zrozumiałem kilka rzeczy. Po pierwsze to, że stała się zimna i zgorzkniała tylko dlatego, aby pokazać mi, że jest silna. Nie przewidziała tylko, że to również ją wyniszczy. Po drugie, do ostatniej chwili swego życia, patrzyła na mnie ciepłym wzrokiem, nie tylko wtedy gdy nie widziałem. To dodawało mi sił i świadomości, że mnie kocha. I, że ja ją kocham. Po trzecie, dzięki niej odnalazłem sens swojego życia i drogę, którą powinienem podążać oraz cel.
Jednak gdy jej serce przestało bić, nic już nie wyglądało tak samo, jak wtedy, gdy była. Nasze mieszkanie stało się puste. Nie słyszałem jej śmiechu, nie czułem dotyku. Codziennie przeglądałem jej fotografie i stopniowo usuwałem jedna po drugiej. Piłem, aby zapomnieć o bólu, o tych pięknych chwilach wspólnie spędzonych i o spokoju w jej oczach. Ale wszystko pamiętałem, bo trudno jest zapomnieć o kimś, kto dał tak dużo do zapamiętania.

12 518 wyświetleń
183 teksty
31 obserwujących
  • Canaletta

    13 July 2012, 14:13

    Tak, też znam to zdanie i autora, dlatego pożyczyłam je, aby podsumować całość.

  • Sheldonia

    9 July 2012, 21:17

    Kurczę, no pięknie mnie zaczarowałaś... Ładnie tak, aż chciałoby się uwierzyć, chciałoby się, żeby tak... Ach...
    Mam tylko zastrzeżenia odnośnie ostatniego zdania, które od kogoś pożyczyłaś, bo znam je od dosyć dawna. Ale się nie gniewam, bo cały tekst robi spore wrażenie. Gratuluje i pozdrawiam;)

  • Canaletta

    4 June 2012, 18:43

    Dziękuje wam. Bardzo się cieszę, że się podoba. I, że wywołało tyle emocji.

  • niewazne

    4 June 2012, 17:29

    słowa skruszyły we mnie wszystko. całe moje postrzeganie świata i życia, cały obraz miłości i człowieka, cały obraz cierpienia.
    przepiękne, wzruszające opowiadanie, które uczy patrzeć i dostrzegać, uczące jak odczuwać.
    niesamowite...

  • Albert Jarus

    3 June 2012, 21:24

    Bardzo piękne...

  • Gaia

    3 June 2012, 18:39

    Tekst poruszający. I sposób przekazu bardzo żywy. Aż boli....