Menu
Gildia Pióra na Patronite

Dopóki jesteś XII

czarna_owca

czarna_owca

***
Sprawdzian z geografii poszedł cienko. Nawet bardzo cienko bym powiedziała. Dlatego na pocieszenie udałam się do centrum handlowego. Podobno zakupy to dobry sposób na odreagowanie. Czy w moim przypadku też? Krążyłam po centrum handlowym z zamiarem kupienia nowych butów. Niestety. Szło mi dosyć opornie. Sama nie wiedziałam, czego szukam. Chciałam niby coś wygodnego i praktycznego, ale mój wzrok ciągle uciekał w stronę kolorowych szpilek i napawał mnie smutkiem. Wiecie, że tak naprawdę kiedyś uwielbiałam chodzić po galeriach? To była dla mnie ogromna frajda. Potrafiłam w nich spędzić cały dzień. Jeździć w górę i w dół po ruchomych schodach. Zmieniać sklepy i przymierzalnie. Wszystko się zmieniło. Zmieniło się po jej odejściu. Mama zawsze dawała mi taki pozytywny zastrzyk energii. By uniknąć wspomnień prawie w ogóle nie zaglądałam do galerii. Przestało mi to dawać tyle radości. Może dlatego, że wtedy te dni naprawdę spędzałyśmy tylko we dwie? Pamiętam, jak rozglądałyśmy się po sklepie, a potem z rękami obładowanymi wieszakami szłyśmy do przymierzalni. Mama w międzyczasie donosiła mi nowe ubrania, a odnosiła te które nie pasowały. Prawda jest jednak taka, że zawsze moje dziecięce ciuchy były dla mnie o wiele mniej atrakcyjne niż jej. Później w domu, zamiast najpierw jeszcze raz przymierzyć ciuchy ze swojej torby, ja zabierałam się za jej nowo kupioną sukienkę i buty na obcasie. Tak paradowałam po salonie potykając się co krok i włócząc zbyt długim materiałem po posadzce. Najlepszą częścią zakupowego szaleństwa było zaglądanie do butików z obuwiem. Nigdy nie mogłam się napatrzeć na szpilki, podziwiałam fakt, że mama tak niesamowicie w nich wygląda. Prawda jest też taka, że miała ich naprawdę sporo w szafie. Ojciec po jakimś czasie przestał komentować ich ilość. Widząc kolejną parę tylko śmiał się pod nosem. W zasadzie zostały one do dzisiaj, wraz z masą pasujących do nich sukienek. Całą garderobę przenieśliśmy ze sobą. Zanim się wprowadziliśmy, ojciec wyremontował strych, żebym mogła je zabrać. Nie nosiłam ich, ale nie potrafiłam się z nimi rozstać. Nie pamiętam jej w spodniach. Nawet w zimie zakładała grube rajstopy, sukienkę lekko za kolana i wysokie kozaki. To był jej znak rozpoznawczy – sukienka i obcas. Dlatego chciałam je zachować. Ubrania były nie noszone dlatego co jakiś czas w ciągu roku musiałam je odświeżać. Nie potrafię wyrzucić jej rzeczy. Prawda jest taka, że wydaje mi się, że wtedy o niej zapomnę. Brakuje mi jej rad i pouczeń, których od ojca nigdy nie słyszę. To nie to, że się mną w ogóle nie interesuje. Raczej problem tkwi w tym, że dał mi pełną swobodę. Nie mam godziny policyjnej, nie jestem ciągle pod telefonem. Gdyby żyła mama, to wszystko wyglądałoby na pewno inaczej. Miałabym się przeciw czemu buntować. Wiecie jak to jest, kiedy słyszycie – tego nie możesz, to nie dla ciebie. Wtedy instynktownie działacie zupełnie odwrotnie. Ze mną byłoby dokładnie tak samo, tym bardziej, że nasze charaktery, mój i mamy, bardzo się od siebie różniły. Ona zawsze miała gotowy plan na kolejny dzień, potrafiła się zorganizować. Wszystko musiała mieć zrobione precyzyjnie i szczegółowo. Zabawne. Patrząc na te wszystkie ubrania w galerii bez problemu potrafię powiedzieć co by jej się spodobało a co od razu by wyrzuciła, ale nie potrafię znaleźć niczego dla siebie.
- A może to? – usłyszałam głos. Odwróciłam się na pięcie. Nie ukrywam, że widok Piotrka stojącego tuż za mną nieco mną wstrząsnął. Chłopak trzymał w ręce wieszak z czerwoną sukienką. Była naprawdę ładna. Szyfonowa, luźno skrojona. Z głębokim wycięciem na plecach. W głowie od razu ukazał mi się obraz sandałów z kolekcji mamy, które by do niej pasowały. Piotrek przełożył mi wieszak przez głowę. – Będzie idealna. – dodał tonem fachowca. Zabrzmiało to komicznie, dlatego oboje się roześmialiśmy.

14 340 wyświetleń
129 tekstów
17 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!