Spałam i marzyłam na jawie, że to zły sen, a jednak tak się nie stało musiałam tu zostać w tym domu i pokoju z nowym rodzeństwem oraz z tą kobietą, której nie znam i nie chcę poznać.
Do pokoju wbiegł mój starszy brat choć krzyczał - poznasz naszych młodszych braci wiesz jacy fajni skrzywiłam się, ale ja nie chcę - no choć siostra nie płacz wiesz jak tu fajnie - wstałam. Wyszłam, spłoszona skłoniłam się kobiecie i wybiegłam z domu za bratem na podwórko ojej, a gdzie sady i szum morza jak tu ponuro i smutno tylko chlewiki i ten zapach oraz betonowy mur który osłaniał w oddali las hmm pomyślałam brzydko. Podbiegł do mnie brat i rzekł to są nasi bracia. Pomyślałam sobie jacyś mali chyba ponad 4 i 8 lat. Usiadłam na ławeczce pod jedynym rozłożystym drzewem rozmyślając co teraz kogo tu znam? Mam tu tylko brata. Ciekawe co robi tata? Wieczorem była policja długo rozmawiali i pojechali o nic nas nie zapytali stwierdzili jedynie, że sprawa będzie trudna. Dwa dni później poszliśmy do nowej szkoły. Wszystko było nowe i takie trudne. Mijał czas ja nadal byłam smutna. Zaczęłam mówić do niej mamo, ale nic nie czułam. Była na mnie zła, bo uparcie odmawiałam nazywania wujka ojcem za karę nie mogłam z nim wychodzić no bo jak każde dziecko woła mama, tata, a ja uparcie mama, wujek. Przyprawiałam ich o ból głowy, aż do dnia w którym na rozrabiał mój starszy brat nie wiem co się stało pamiętam tylko krzyki, że jak mógł im to zrobić taki wstyd, by kraść wyzwiska padały bez liku i jego krzyk nie wytrzymałam otworzyłam drzwi do kuchni gdzie była komórka i wejście do łazienki patrząc osłupiałam myślałam o jednym zabije mi brata, a ona trzymała go mocno za szyję z głową w toalecie spuszczając wodę krzycząc - mów gdzie to jest...rzuciłam się do niej i tłukłam pięściami na oślep krzycząc puść go! zabijesz mi brata! nie wiem ile czasu minęło i jak długo to trwało, ale jak go puściła był siny i z trudem oddech łapał. Po tym incydencie brat był inny powiedział, że ucieknie... a ja co ze mną znów zostanę sama...
Trudno było się uśmiechać, ale staraliśmy się jakoś funkcjonować. Wieczorami szeptaliśmy snując plany co dalej. Któregoś dnia gdy bawiliśmy się w chowanego zjawił się nie oczekiwanie tata na motorze chciał nas odwiedzić i przywiózł łakocie gdy brat go zobaczył wpiął się w niego krzycząc zabierz mnie stąd!!! Tato nie myśląc odpalił motor zarzucił kurtkę swoją bratu i odjechali bez słowa. Nie widziałam ich już więcej jako dziecko. Przestałam myśleć dopadła mnie matnia zostałam sama ze sobą. Minęły wakacje poszłam do 5 klasy nie cierpiałam niczego sukienek i tych wstrętnych kitek z kokardkami czułam się jak krowa, bo u taty zawsze miałam włosy obcięte na pazia. Wszystko i wszyscy mnie drażnili byłam nieznośna. Któregoś dnia patrząc w lustro widząc te kitki chwyciłam nożyce i cięłam jak popadnie byle ich nie było gdy skończyłam sama się wystraszyłam pomyślałam sobie tylko no i znów mi się oberwie, ale nie o dziwo pojechaliśmy do miasta tak jak wyglądałam do fotografa by zrobić mi zdjęcie do szkolnej legitymacji. Fotograf z deka w szoku pytał matkę czy oby na pewno może lepiej iść do fryzjera no i miałam cud fotkę, ale się nie przejęłam tylko mazakiem włosy domalowałam w szkolnej legitymacji. Nie wiem co było gorsze wyjazd do miasta? Czy może jednak lanie? cdn.
Może coś tam naskrobałam ale czy można nazwać to opowiadaniem to za dużo powiedziane ale dziękuje bardzo i miłego wieczoru pozdrawiam ciepło.
zielonakredka Ulu witaj tu akurat chodzi o inną sytuację. Matka porzuciła swoje dzieci, a po latach sobie przypomniała że je ma. Były to lata 80 gdzie dzieci głosu nie miały. Dziękuje za opinię. Która też jest na czasie. Bo to problem wielu zastępczych rodzin. Miłego pozdrawiam.