Menu
Gildia Pióra na Patronite

Zaćmienie serca - cz.V

loveforever

Sobota- spotkanie
Obudziłam się szybko. Nie jestem pewna czy to było z powodu snu, czy raczej z tego powodu, że zaczynałam już odczuwać stres, który wiązał się ze spotkaniem. Chociaż obie te rzeczy były ze sobą związane. Obie dotyczyły Oskara. Nie bardzo miałam pomysł na jakieś zajęcie. Postanowiłam, że pójdę się przejść. Jednak długo mi ta podróż nie zajęła, bo było bardzo zimno. Zima zbliżała się szybkimi krokami. Nigdy nie lubiłam tej pory roku. Pochodziłam trochę po osiedlu i wróciłam do ciepłego domu. Postanowiłam poczytać jakąś książkę. Była ona jakaś przygodowa. Nie bardzo mnie wciągnęła, ale postanowiłam czytać dalej. Skoro nie miałam nic innego do roboty. Jak na razie. Po jakimś czasie, zorientowałam się, że powinnam była zacząć szykować się na spotkanie. Na co? O matko! Na spotkanie! Tak, teraz najwyraźniej miałam zacząć o tym myśleć na poważniej. W co ja mam się ubrać? O czym rozmawiać? O co go pytać? Jak się zachować, kiedy powie coś… sama nie wiem jakiego. Po chwili już stałam przy szafie z ubraniami. Długo przy niej stałam. Zdecydowałam się na błękitną bluzkę z lekkim dekoltem i białymi jeansami, moimi ulubionymi. Miałam nadzieję, że i tym razem przyniosą mi szczęście. Nadzieję, że przez przypadek nie palnę czegoś głupiego. Przypadkowo pomyślałam o tym śnie. Związanym z jego ojcem. Z tym musiało być coś nie tak. Coś musiało nie grać. Jednak niedługo zastanawiałam się nad tym. Musiałam jeszcze ułożyć włosy oraz umyć żeby… i te takie różne. Włosy lekko nakręciłam, na usta nałożyłam bezbarwny błyszczyk. Przed samym wyjściem napisałam wiadomość do Kingi, że wychodzę już z domu. Odpisała mi, że trzyma kciuki i, kiedy wrócę, mam od razu do niej zadzwonić. Zastanowiłam się też, czy Marcin dowiedział się o tym. Ostatnio nie miałam z nim częstego kontaktu. Nie miałam zielonego pojęcia czy Kinga powiedziała mu cokolwiek. Natomiast, kiedy wyszłam, podniosłam głowę do góry i powiedziałam w myślach do Arlety, aby trzymała za mnie kciuki. W rzeczy samej, przez jej śmierć poznałam Oskara. Nie cieszyłam się z tego, że to musiało ją spotkać. Cieszyłam się z tego, że oto w tej chwili idę na spotkanie z nim. To było dzięki niej. - Tak myślałam.
Przez ziąb kierowałam się w stronę liceum. W końcu pojawiłam się na miejscu. Oskar stał kilkanaście kroków przede mną, ja podążałam nadal w jego stronę. Stał tyłem, więc mogłam sobie pozwolić na zlustrowanie go wzrokiem. Ubrany był w błękitne jeansy, natomiast spod czarnej, skurzanej kurtki widać było niebieską koszulkę. Uśmiechnęłam się na ten widok. Swoją miałam przecież w tym samym kolorze. Stanęłam przed nim.
- Witaj - powiedział, uśmiechając się zawadiacko. - Ładnie wyglądasz - dodał spoglądając na kolor mojej koszulki, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Hej - odpowiedziałam, kiedy przestaliśmy się śmiać. - Gdzie idziemy? - zapytałam go.
- Pomyślałem o pewnej restauracji. Jest tylko trochę daleko… czy masz ochotę na mały spacerek? - oznajmił, cały ten czas uśmiechając się.
- Jasne, prowadź - dałam mu wolną rękę.
- Opowiesz mi coś o sobie? - byłam ciekawa.
- Hm… zależy o czym chciałabyś wiedzieć. - uważnie trzymał się na baczności. Albo może chciał to zostawić na moment, w którym znajdziemy się na miejscu? Nie wiem.
- Może na początek… czym się interesujesz? Masz jakieś hobby?
- Lubię na przykład… jeździć konno. Kiedy mam wolny czas, chodzę pojeździć. Ostatnio też zacząłem grać na pianinie… - odrzekł z niepewną miną.
- Dlaczego masz taką minę? - zapytałam.
- Ponieważ wydaje mi się, że Tobie może wydawać się to dziwne. - Trochę poplątał to zdanie.
- Ależ nie, dlaczego?
- Czy ja wiem… niewielu ludzi w naszym wieku interesuje się takimi rzeczami - odpowiedział.
- Jesteś pewien? To może chciał byś usłyszeć, co robię ja?
- Bardzo chętnie. Słucham.
- Grałam na gitarze klasycznej, konno może nie jeżdżę, ale zawsze coś. Co jeszcze? Gram w siatkówkę, kiedyś chodziłam na tańce i wokalne, ale to już przeszłość. - Mówiąc, bacznie mu się przyglądałam.
- O, to ciekawie. Widzę, nie jesteś taką dziewczyną, którą obchodzi tylko wygoda.
- Ciekawe spostrzeżenia. Jeszcze mnie nie znasz dobrze, na jakiej podstawie tak mówisz? - zdziwiłam się, kiedy to powiedział.
- Ponieważ ludzi łatwo ocenić - odrzekł. Ludzi? Dziwne - pomyślałam.
- Tak, w sumie tak - przyznałam mu. Po prawdzie miał rację. Sama nie miałam problemów z odgadnięciem charakteru danej osoby. - A Ty wydajesz się być zupełnie inny, od ludzi, których znam. Taki jakiś… tajemniczy - dodałam, przemyślając, czy powinnam to powiedzieć. Wydawało mi się, że nie powiedziałam nic, co mogło by go urazić.
- Tobie też nie trudno odgadnąć - powiedział szybkim tempem. Kolejna rzecz, która mnie w nim zadziwiła. Powiedział to niemal, że niesłyszalnie szybko. Ledwo mogłam odróżnić poszczególne litery. Cały ten czas patrzałam mu w oczy. Nie mogłam się od nich oderwać. Były hipnotyzujące.
Nie widzieć kiedy, dotarliśmy na miejsce. Otworzył przede mną drzwi, wpuszczając pierwszą do środka. Tym gestem także się zdziwiłam. Tajemniczy, dżentelmen, w dodatku przystojny. Inteligencji chyba też mu nie brak - pomyślałam. Zaprowadził nas do ciemnego, oddzielonego od ludzi kącika. Wziął ode mnie kurtę i odwiesił ją wraz ze swoją na wieszak. Po czym usiadł naprzeciw mnie.
- Masz dobre maniery. Jak ze średniowiecza - dodałam.
- Czy to źle, że jestem dobrze wychowany? - dociekał.
- Nie, wręcz przeciwnie. Teraz już mało kto tak robi - odpowiedziałam, uśmiechając się nieśmiało. – Uraziłam Cię? - zapytałam.
- Nie, nie. Jest w porządku - powiedział spokojnie.
Kiedy to mówił, kącikiem oka zauważyłam, że zbliża się do nas kelnerka. Nabuzowałam się, bo dopiero w tamtej chwili zorientowałam się, że nachylam się w jego stronę. Szybko się opanowałam i wróciłam do poprzedniej pozycji.
- W czym mogę służyć? - zapytała kelnerka, nie zwracając najmniejszej uwagi na moją obecność. Oskar popatrzył na mnie, przekazując mi pałeczkę. Niechętnym wzrokiem, kelnerka odwróciła się w moją stronę.
- Patrząc na menu, wskazałam pierwszą lepszą potrawę.
- A pan? - zapytała go.
- Ja nie jestem głodny - oznajmił. - To była kolejna rzecz, której się nie spodziewałam. To po co tutaj przyszliśmy? - pomyślałam.
- Oj, weź coś. Nie będę jadła sama. - poprosiłam.
- No dobrze. - uf, pomyślałam. - W takim razie, poproszę to samo, co moja towarzyszka. Do tego cola? - zwrócił pytanie w moją stronę.
- Niech będzie - szepnęłam.
- Już przynoszę - powiedziała kelnerka, nadal nie patrząc w moją stronę. Wyszła.
- Spodobałeś jej się - palnęłam. O cholera! - pomyślałam.
- Tak? Nie zauważyłem - powiedział spokojnym tonem. Miał taki przyjemny baryton.
- Dziwne…
- Co takiego jest dziwne?
- To, że nie zwróciłeś na nią najmniejszej uwagi. Naprawdę nie widziałeś, jak na Ciebie patrzyła? - drążyłam.
- Nie, poważnie.
- Aha… - powiedziałam, zakłopotana.
Po chwili kelnerka przyszła ponownie. Tym razem, nic nie mówiąc. Chyba nie pocieszyło ją to, że kiedy weszła, uciszyliśmy się zupełnie. Nie zapytała o nic, chociaż wydawało mi się, że miała zamiar coś dodać, wyszła. Kiedy wyszła, Oskar zmienił temat.
- No to smacznego.
- Wzajemnie - powiedziałam, nadal nieco skrępowana, czerwieniąc się.
- Nie przejmuj się - powiedział ze skruchą.
- Nie to nie tak…
- A jak? - pytał, ciekawy.
- Z resztą… mało ważne - próbowałam jakoś wybrnąć z tego, czego o mało nie powiedziałam.
- Jednak, chciałbym wiedzieć - dążył uparcie.
- Jak na razie więcej na ten temat nie powiem - postawiłam na swoim. Zauważyłam to po jego minie. Dał za wygraną.
- Uparta jesteś - rozluźnił się nieco.
- Ty również - odpowiedziałam, także rozluźniając się.
- Wiesz… ciekawisz mnie - powiedział, zbijając mnie z pantałyku.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Ty także nie jesteś taka, jak większość dziewczyn. Zaufałaś mi.
- To co z tego? - nie bardzo wiedziałam co ma na myśli. - To coś złego?
- Ludzie, zazwyczaj… nie ufają mi. A już nie po tak krótkim czasie. - znowu to jego „Ludzie”, o co tu chodzi?
- Wydaje mi się, że to, że chyba Ci ufam… nie jest złe.
- Nie byłoby, gdyby… - przerwał w połowie zdania.
- Nie byłoby, gdyby co?
- Nie jestem pewien, czy mogę. Nie, nie mogę… - nic już nie rozumiałam. Miałam ochotę po prostu stamtąd wyjść.
- W porządku, nie nalegam. Nie chcesz, nie mów. - tu uśmiechnął się przepraszająco.
- Nic się nie stało - dodałam, ulegając jego urokowi.

9858 wyświetleń
121 tekstów
2 obserwujących
  • 26 August 2011, 12:06

    Ah, ten Zmierzch, nie?
    Kiedyś będzie więcej. ;)

  • 26 August 2011, 12:03

    Przypomina pewną książkę ;)
    Ogólnie bardzo mi się podoba.
    Czekam na więcej… dużo więcej ! ;]