Smutne zawsze są moje lica, Gdy marzę przy blasku księżyca. Jakaś ciągle dusi mnie zmora, Gdy myślę o tej, z tego jeziora. Czasem ją wołam po imieniu, By kres położyła memu cierpieniu. Prowadzę życie w lesie tułacze, A dusza moja zawodzi płaczem. Wierzę, że przyjdzie kiedyś z wieczora I weźmie mnie na dno tego jeziora. Nawet sen miałem taki, o dziwy, Że mam być bardziej cierpliwy. Czekam i wierzę, mijają lata, A ona nie wraca do tego świata. Wierzę, wierzę, że kiedyś wróci I czysta miłość znowu powróci.