Słuchaj, mnie twoje problemy nie interesują, wiesz. Bo ja jestem zbyt ważny, rozumiesz. Za wysoko jestem, chmury okalają moją brodę, co nie. Wystawiam do ciebie tyłek, tyle dla mnie znaczysz. Zobacz, zobacz, patrzę teraz w komórkę, mam cię w tyle. O, patrz, widzisz te badyle?
Bardziej mnie interesują. Wiesz co, pooglądam jak jakąś multiplę złomują, to jest ciekawsze niż ty, niż twoja twarz, niż twoje słowa. O boże, o jezu, jak ty mnie nudzisz. O boże, o jezu, ja tu umieram, schodzę na zawał ze schodów. No i taka jest prawda, nie słucham cię, bo i po co. Jesteś Nic. Jesteś puste okno. Jesteś zamknięte muzeum rzeczy nieistotnych. Ja mam tu ważne sprawy, śpieszę się wiesz. Idę przed siebie, nawet cię nie widzę. Patrz, patrz jak cię nie widzę, jak mój nos zadziera się, jak rysuję nim sufit. A ty co, dalej na podłodze poniżej poziomu moich pięt. Ty nieistotne nico. Ty nieistotna istoto. I wiesz co? Ja tonę. Pomóż mi. Pomóż. Pomóż mi. Proszę. Pomóż.