Menu
Gildia Pióra na Patronite

ostatnia rozmowa

Leike

Leike

1 sierpnia 1944 roku

Wyciągnął wszystkie pieniądze z kasy i włożył do worka. Szybkim krokiem zszedł do schronu i schował worek do sejfu. Wrócił na górę. Spojrzał na zegarek. 16:55. Zaraz się zacznie... - pomyślał. Wziął mokrą szmatkę i wytarł blat. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Do sklepu jego ojca wpadła zdyszana Maria.
- Władek!
- Marysia? Co ty tu robisz? Miałaś siedzieć w domu! Wiesz, która godzina?
Podbiegła do niego. Pocałowali się, długo i namiętnie.
- Musiałam cię zobaczyć.
- Kochanie. Zaraz się zacznie.
- Wiem. Wiem...
Popatrzyli sobie w oczy. Po jej policzku spłynęła łza. Otarł ją kciukiem.
- Będzie dobrze? - zapytała drżącym głosem.
- Tak myślę... Nie płacz.
Zetknęli się nosami.
- Kocham cię.
Zaczęła płakać. Śmiała się przez łzy. Nie wiedział, czy ze szczęścia, że go ma, czy jednak z bólu, że będzie musiała się z nim rozstać i martwić, czy sobie poradzi. Spojrzał na zegarek. 16:59.
- Musisz wracać do domu - powiedział. - Nie chcę, żeby coś ci się stało.
- Całuj mnie, Władek. Całuj mnie.
Znów połączyli się w długim i namiętnym pocałunku. Dłońmi błądzili po swoich ciałach, tak jakby chcieli się sobą nacieszyć na długie godziny, dni. Syreny zawyły. Wziął klucze, złapał ją za rękę i wybiegli ze sklepu. Zamknął drzwi. Ryk syren rozbrzmiewał po całej Warszawie. Wtórował mu szum padającego deszczu. Gdy się odwrócił, znów go pocałowała.
- Uciekaj...
- Władek, uważaj na siebie.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też...
- Uciekaj.
Nie chciała.
- No już! - krzyknął. Pobiegła w stronę najbliższej alei. Patrzył, jak się oddala. Po chwili zniknęła za rogiem. Władek sprawdził, czy zabrał broń. Miał w kieszeni marynarki. Ruszył w kierunku Starego Miasta.
Maria biegła ile sił w nogach w stronę swojego domu. Bała się. Okropnie się bała. Bardziej o Władka niż o siebie. Po chwili znalazła się na ulicy, na której mieściła się jej kamienica. Zza zakrętu wybiegł oddział Niemców. Marysia zatrzymała się, przestraszona. Nie mogła się ruszyć. Zaczęła modlić się w myślach, by jej nie zauważyli. Na próżno. Padły trzy strzały. Niemcy pobiegli dalej. Maria padła na kolana. Spojrzała na czerwoną od krwi plamę na swojej ulubionej bluzce, którą dostała od Władka. Zamknęła oczy. Padła na twarz. W Warszawie rozbrzmiewały syreny. Strzały. Huki. Niebo zrobiło się czerwone.

17 575 wyświetleń
166 tekstów
54 obserwujących
  • Sheldonia

    30 August 2011, 22:42

    Bardzo smutne.

  • Sheldonia

    30 August 2011, 22:41

    B