Menu
Gildia Pióra na Patronite

o Marsie

bibi1981

bibi1981

Siedziałam niespokojnie w jadącym do nikąd autobusie. Nie wiem nawet skąd się tam wzięłam. Pamiętam tylko, że na dworze było już szaro i powoli mrok okrywał świat. Pamiętam też Jego. Tylko on jeden był tam wtedy dla mnie, choć autobus pełen był innych ludzi. Znałam ich wszystkich, lecz widziałam ich jak za mgłą, bo liczył się tylko On. Wiedziałam, że jest zły do szpiku kości, że niema serca, że celem w jego życiu jest to, by pozbawiać życia innych i napawać się, sycić cierpieniem, i bólem. Właściwie to nie znałam go wcale, po prostu tak mi go przedstawiono, pokazano mi obraz jego czynów, zbrodni po prostu historie jego życia. Czułam się jakbym oglądała film, w którym jest katem i kimś, kto bezprawnie odbiera innym życie, a zarazem skrzywdzonym przez los zwykłym chłopakiem z mojego miasteczka. Brzydziłam się tym człowiekiem, lecz w głębi serca czułam coś, co jest przeciwne negatywnym myślom i emocjom. To było jednocześnie niezrozumiałe, lecz piękne. Ciepło przeszywało moje ciało od góry aż do samych stóp, gdy tylko o nim myślałam, a tu jakimś dziwnym, niewyjaśnionym sposobem jedzie w tym samym autobusie, co ja. Nie boję się go pomimo tego, co o nim usłyszałam. Nie wierzę w to. Jest przemiły, dobry i czuły. Niema w nim nawet kropli zła. Jedyną rzeczą, jaka łączyła go z człowiekiem, którym podobno był, były długie, ciemne włosy sięgające do ramion. Miał smutne i wrogie spojrzenie a twarz przepełnioną gniewem i samotnością, lecz ja dostrzegałam w jego oczach spokój i dobroć, a jego usta wysyłały w moją stronę słodkie słowa, które rozpieszczały mnie od środka. Szeptał coś do mnie zbliżając swoje usta do moich tak, że czułam je, choć mnie nie dotykały. Jego ciepły oddech przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Chciałam by po prostu tak przy mnie siedział, by był blisko, bym go czuła. Nagle strach przeszył me serce, lecz to nie on był powodem tego niepokoju. Jakaś dziwna siła wdarła się do naszego autobusu. Nikt jej nie widział, nikt jej nie czuł, nikt nawet nie zdawał sobie sprawy, że dzieje się coś złego. Wstałam i poszłam na górę. Nie wiem skąd wiedziałam, że ten pojazd ma ukryte małe piętro gdzie można było się zmieścić jedynie klęcząc. Po prostu tam poszłam, coś mnie tam poprowadziło. Nie bałam się ani trochę, o siebie ani o innych, bałam się tylko o Niego. Poszedł za mną. Chciał mnie chronić, ale nie pozwoliłam na to. Krzyczałam by uciekł, by zszedł na dół gdzie było bezpiecznie. Nie chciał iść, lecz w pewnym momencie mnie posłuchał. Widziałam jak znika powoli. Jak odwraca się ode mnie jego słodka dla mnie twarz. Kim on dla mnie był, że jego życie było dla mnie ważniejsze niż moje własne? Kim był: złym złodziejem życia, czy aniołem pozbawionym skrzydeł? Dlaczego widziałam Go wtedy po raz ostatni? Co się później stało?

Nie wiem dokąd jechał autobus
chcę znów zasnąć

3761 wyświetleń
49 tekstów
1 obserwujący
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!