Siedziała na oknie i bezmyślnie żuła kawałek sznurka od bluzy w niebieskie kropki. Słońce grzało w okno, a nagrzane okno parzyło ją w policzek. Czuła się taka cholernie pusta w środku, wyzuta z całej dotychczasowej energii.
- Trzeba by posprzątać. - Powiedziała rozglądając się po pokoju ze zniechęconym wyrazem twarzy. - I pouczyć się też... - Dodała głęboko wzdychając. Nagle podskoczyła. Powodem tego odruchu bezwarunkowego było głośne puknięcie w okno. - Cześć Aga! - Krzyknął brunet o bladej karnacji i wielkich, przenikliwych, zielonych oczach. - Bartek... - wyszeptała rumieniąc się. - Cześć, Bartek! - dodała głośniej, uśmiechając się szeroko. - Wyjdź na chwilkę. Możesz? - Jasne. Poczekaj, zaraz będę. Zeskoczyła z okna i pobiegła do łazienki. Co robić?! Myślała gorączkowo. Przeczesała długie miodowe włosy palcami. Chwyciła jasny puder i pociągnęła nim delikatnie po twarzy. Rozpięła bluzę i obciągnęła jasną bluzkę na dresy. - Wyglądam okropnie! Już dawno powinnam wziąć się za swoją sylwetkę. Mam nadzieję, że nie zauważy tych dwóch przybytych kilogramów. Obróciła się przed lustrem raz jeszcze, tak dla pewności i pobiegła do przedpokoju. Założyła szybkim ruchem swoje sfatygowane adidasy i wybiegła na dwór. Wciągnęła nagrzane powietrze pełną piersią. I wtedy zobaczyła go z nią. Bartek stał z NIĄ. Z NIĄ! Z piękną Misią. Jej króciutkie, blond włosy, ścięte na zapałkę, błyszczały w słońcu. Duże, czarne, kocie oczy wpatrywały się z uwielbieniem w miłość JEJ ŻYCIA. Smukłe. długie nogi, opinały jeansy z przetarciami. Morelowa cera, słodko zarumieniona aż raziła po oczach swą doskonałością. ''Ale przynajmniej usta mam pełniejsze i ładniejsze od niej...'' przeszło przez myśl Agacie. Zaraz się jednak opamiętała, zamknęła buzię i powiedziała cichym głosem: - Po cóż miałam wychodzić, Bartek...? - Agatka! Musze ci powiedzieć, że się nic nie zmieniłaś. - Wyszczerzył białe zęby w szerokim uśmiechu. - Dziękuję, ale nie widzę związku... - Tak tak. - przerwała jej Misia. - Związek z tym jest taki, że myśmy cię chcieli zaprosić na nasze wspólne urodziny. Jak wiesz, Bartuś się urodził w tym samym dniu co ja. Więc wyprawiamy razem, u mnie, w ogrodzie. Przyjdź, będzie naprawdę fajnie, zrobimy barbecue! - mówiła to naprawdę miłym głosem, jednak Agata, a raczej jej podświadomość zaczęła odbierać nic nieznaczące sygnały, jako wredność Misi. Zauważyła, że Misia, przyciągnęła zaborczym ruchem Bartka. Że przechyliła smukłą główkę i przymrużyła oczy, jakby myśląc ''Jaka ona brzydka!''. - To jak? - Zapytał Bartek z uśmiechem. - Bartek... Nie mogłabym. - powiedziała z zaciśniętymi ustami. - Czemu? - Zdziwił się i jakby posmutniał. A może jej się tylko wydawało? - Bo... Ja cię... Ja... - Zaśmiała się nagle. - Ja cię szaleńczo kocham. - Dodała spokojnym głosem. - To tyle. Na razie. I odeszła, zostawiając piękną dziewczynę, której nienawidziła i pięknego chłopaka, którego kochała w kompletnym osłupieniu.