Menu
Gildia Pióra na Patronite

Historia pewnej filiżanki

Albert Jarus

Albert Jarus

- Samotność nie jest ciężka we dwoje. Można wytrzymać odejścia wszystkich osób, ale jeśli odchodzi ona nic już nie pozostaje. Bezgraniczna pustka. Skoro nie ma nic, więc jak do pioruna mam znaleźć sobie miejsce… To jest jakiś inny świat, bez okien i drzwi, bez krzeseł, stołu czy łóżka. Po prostu pustka. Sąsiedzi często mówili o sobie „jak ja mogłem wytrzymać tyle czasu z tą kobietą”. Ja natomiast wciąż powtarzam jak ja teraz mam wytrzymać bez tej kobiety. Odejścia, wie pani nigdy nie są łatwe, to jakby zbić filiżankę. Niby szybko, a sprzątania co niemiara. I najgorsze są te okruszki odnajdywane po jakimś czasie pod szafkami. Wie pani o czym mówię?

- Domyślam się- powiedziała młoda blondynka nakładając mu koszule.
- Ja już pewnie panią zanudzam tymi opowieściami o Anielci , ale chyba nie bez powodu nosiła takie imię. Służyła wszystkim pomocą. Była pielęgniarką jak pani.
- Nie jestem pielęgniarką- szybko zaprzeczyła.
- Opiekuje się pani mną jak Anielcia… Mój Boże moja Anielcia –zamyślił się na chwilę starzec.
- Podniesie pan głowę do góry musimy zapiąć wszystkie guziki. Co by żona powiedziała gdyby zobaczyła takiego roztrzepańca.
- Oj ona była poukładana jak książki w biblioteczce ojca, ja za to jak ten czort hulałem to tu to tam. Sam nie wiem jak przez tyle lat mogła ze mną wytrzymać. Ale wie pani kochałem ją. Kochałem jak ten czort przeklęty. Poznałem wiele pięknych kobiet, ale tylko serce Anielci było dla mnie najważniejsze.
-To pięknie – stwierdziła nie przerywając ubierania.
Pomyśli pani, cóż jest wart człowiek dzielący siebie na najmniejsze cząstki. Czy te ucho od filiżanki da pani pełnię szczęścia…? Nie znaczy nic. To tylko cząstka, z której nie ma pożytku. Tak samo jest z człowiekiem, jeśli ofiarujemy całych siebie nie będziemy czuć się wybrakowani i nieobecni. I tak samo jest w drugą stronę… Chciałaby pani trzymać w ręku całą filiżankę nie ucho, kochać całym sercem, nie tylko troszkę i otrzymywać pełnię miłości, a nie dzieloną jeszcze na inne kobiety?
- Chciałabym –odrzekła przełykając ślinę. Głos lekko jej zadrżał, ale skrupulatnie nakładała dla staruszka kolejne warstwy odzieży. Na dworze było jeszcze chłodno, a droga na cmentarz była długa. Jako opiekunka nie miała w zwyczaju chodzić między grobami, ale lubiła pana Antoniego najbardziej ze wszystkich swoich podopiecznych, dlatego przelała tę sympatię na pracę po godzinach. Antoni były jej resztką nadziei i wiary w prawdziwą i szczęśliwą miłość. W związek pełen zaufania i przyjaźni. To była ta ostatnia filiżanka wody, która daje ulgę w najgorszej chwili, zanim ktoś prawdziwie ugasi pragnienie.
- Dobrze panie Antoni musimy już iść.
- Dobrze kochanieńka, jeszcze tylko daj mi trochę herbaty… Stoi tam na stole w filiżance.
„Znów filiżanka” pomyślała. Pan Antoni potrafił wszystko przyrównać do filiżanki. Łapała się na tym, że sama również wielokrotnie wykorzystywała ją do swoich teorii. Czasami zaczynało ją to irytować, jednak ciepłe spojrzenie starca sprawiało, że szybko odchodziły wszystkie złe emocje.
- Oj chciałbym ja już do swojej Anieli… A tu popatrz jestem jak ten kubek po herbacie.
- Filiżanka- szybko poprawiła staruszka, jakby nie chciała, aby historia małego, porcelanowego naczynka gdzieś zaginęła.
- Tak filiżanka- przytaknął popijając zimny już napój.- Ucho miała oderwane, ale skleiłem, wyszczerbiona góra, ułamana nóżka… Tak bardzo muszę uważać żeby się nie przewróciła. Anielcia była jak o ta – wskazał niczym nie tkniętą porcelanę za szkłem.
- Nie bardzo rozumiem. Była taka ładna?
- Odeszła. Tak pięknie odeszła… – ciągnął otwierając szafkę. Chwycił delikatnie przedmiot za uszko. – Widzisz te ornamenty, prawie nie tknięte, a piła z niej codziennie. Odeszła…- powtarzał w zamyśleniu.
- Jak odeszła?
- O tak.
Starzec upuścił filiżankę na ziemie roztrzaskując ją na drobne kawałki. Dziewczyna odskoczyła przestraszona. Sięgnęła szybko po zmiotkę.
- Zostaw. Jej już nie wrócisz. Odeszła… - szepną chwytając ją za rękaw bluzki.
Opiekunka w odrętwieniu patrzyła na to co działo się wokół niej. Nie wiedziała czy ma się bać czy może współczuć i pomóc. Stała nadal beznamiętnie spoglądając na sprawcę, który ociężale siadał na krzesło.
- Właśnie tak odeszła. Szybko, pozostawiając za sobą bałagan, z którym nie umiem sobie poradzić… - głos starca zaczął drżeć jeszcze bardziej.- Kocham ją… A teraz… Jak bez niej zasypiać? Jak wstać rano kiedy dzień nie jest już naszym dniem…? A ja? Popatrzy pani na mnie. Starzeję się jak ta moja filiżanka. Coraz bardziej wybrakowana, uszkodzona, na którą nikt nie zwróci nawet uwagi.
- Ale ona jest piękne. Każde załamanie… każde pęknięcie to wspaniała historia pańskiego życia.
- Nie chce takiego życia… Nie sam.
Cisza jaka nastała w kuchni przeszła przez wszystkie pomieszczenia i jeszcze raz wkradła się do serc dwojga ludzi. Dziewczyna chwyciła starca pod rękę i wolnym krokiem podążyli w stronę drzwi. Klamka zaskrzypiała jakby ją ktoś zbudził z wiecznego snu. Teraz już rozumiała dlaczego filiżanka była tak ważnym elementem w jego życiu. To ona łączyła ich poranki i wieczory. Była jedynym przedmiotem, który tak idealnie oddawał jej piękno... który przypominał, że nie była jego wspomnieniem, a całym życiem. Początkiem i końcem wszystkiego co jest najważniejsze na świecie. Drzwi cicho zatrzasnęły się za nimi. Słychać było jeszcze tylko dźwięk przekręcanego klucza i… brzęk tłuczonej filiżanki, której chybotliwa nóżka nie utrzymała jej na stole. Filiżanka starca rozbiła się w tym samym miejscu gdzie leżała filiżanka żony stapiając się w jedne porcelanowe okruchy. Resztki herbaty rozlały się jak łzy po ziemi. Zachowały się tylko dwa uszka, które splotły się tworząc serce. Tego dnia pan Antoni do domu już nie wrócił.

7033 wyświetlenia
113 tekstów
103 obserwujących
  • Lalanel

    10 June 2012, 19:27

    przypomina mi to jedną z rycin, które pokazywano nam na zajęciach. Dwa serca: jedno na niebie, drugie na ziemi, oba połączone łańcuchem.

  • I.Anna

    5 June 2012, 10:22

    Wracam, ciągle wracam do tych opowiadań. Odnajduję, coś bezcennego dla mnie. Taka jest prawda. Dzięki...

  • @rt1993

    4 May 2012, 13:47

    płakałam jak bóbr czytając te opowiadanie.
    do tego słuchałam przy tym Florence and the machine - Never let mi go...
    moja babcia nie chciała żyć bez dziadka. umarła tydzień po nim. lekarze nie byli nic w stanie zrobić, bo nie było chęci życia, organizm po prostu przestał pracować. jakże bardzo te opowiadanie przypomina mi ich...dziękuję Albercie za te łzy wspomnien...jesteś wspaniały.

  • madeleine95

    30 April 2012, 22:09

    piękne... :)

  • Lacrimas

    28 April 2012, 01:15

    Tak, Albercie, nawet o 1-wszej chce się Ciebie doczytać do końca. Nawet, jeśli piszesz o filiżankach... :)
    Btw. jak czytałem o tej samotności, to od razu przypomniał mi się tekst jednej piosenki.

    Dokąd przed nią wciąż uciekasz?
    I czemu myślisz,
    że to twój serdeczny wróg?
    Ona, jak wierny pies,
    za progiem domu czeka,
    byś do niej wracał
    z najdalszych dróg.

    Niekochana, niepotrzebna...
    Tak łatwo może ją
    zastąpić byle kto.
    Lecz kiedy lęk nie daje zasnąć,
    Ona jedna,
    czuwa przy tobie w bezsenną noc.

    [...]

    Czego szukasz w zgiełku, w tłumie?
    Kto cię wysłucha, poda rękę
    w chwili złej?
    Kto cię pocieszy, kto rozgrzeszy,
    kto zrozumie?
    Tylko samotność -
    zaufaj jej.

    To ona,
    bliższa niż myślisz,
    jej adres ty jeden znasz.
    Zostanie z tobą
    do końca.
    jest wszystkim,
    wszystkim co masz.

    :)

  • Canaletta

    27 April 2012, 22:06

    Jak zwykle, cudownie. I ten motyw filiżanki... zachwycający i bardzo pomysłowy. : >

  • Seneka 18

    27 April 2012, 18:22

    Hmmm...uszka :).To tak jak dwa łabędzie, gdy przytulają się dziobkami tworzą serce :)...
    Fajne opowiadanko...jak zawsze utrzymujesz wysoki poziom...Gratuluję.

  • Sheldonia

    27 April 2012, 18:08

    I te uszka z filiżanki złączone w serce... Piękne.

  • 27 April 2012, 17:59

    Och. Uwielbiam opowiadania z łącznikiem m.in. filiżanką...
    Pięknie.